Mama wymaga, żebym codziennie sprzątała u niej w domu. Ale ja mam już własną rodzinę, dzieci i życie i nie mogę tego dłużej znosić.
Mam dwadzieścia dziewięć lat. Od pięciu lat jestem mężatką. Razem z mężem mamy dwójkę małych dzieci młodsza córeczka, Zosia, ma zaledwie trzy lata i jeszcze nie chodzi do przedszkola. Za każdym razem, gdy ją tam zapisuję, od razu łapie infekcję i tygodniami siedzimy w domu na zwolnieniu. Dlatego z mężem uzgodniliśmy: dopóki Zosia nie nabierze odporności, zostaję z nią w domu. No a mieszkanie, jak wiadomo, samo się nie posprząta, obiad sam się nie ugotuje, a dzieci same się nie wychowają.
Każdy dzień to mini-maraton: kuchnia, pranie, zabawki, pieluchy, kaprysy i odrabianie lekcji ze starszym synem, Michałem. Wkładam w nich całą duszę i siły, godzinami tłumaczę, pokazuję, wychowuję. Wieczorem nogi bolą tak, jakbym cały dzień nosiła cegły na budowie.
Ale mojej mamie tego nie wytłumaczysz.
Mama, jakby w ogóle nie zauważała, iż mam własną rodzinę, obowiązki, dzieci. Dzwoni codziennie i urządza mi wykład. Nie pyta, jak się czuję, nie interesuje się wnukami. Tylko pretensje:
Znowu cały dzień leżałaś przed telewizorem?
W internecie sobie klikałaś?
Dlaczego do mnie nie przyjechałaś?
Dlaczego nie posprzątałaś mi w kuchni?
Kiedy przywieziesz zakupy?
Mama mieszka na drugim końcu Warszawy. W godzinach szczytu przejazd to prawie wyprawa na drugi kontynent. A ja muszę jechać z dwójką dzieci nie mam z kim ich zostawić. Zanim dojadę, wysłucham, iż jestem leniwa i nic nie robię, i posprzątam u niej już wieczór, a ja bez sił. A kto posprząta u mnie? Kto nakarmi moje dzieci?
Próbowałam tłumaczyć, iż nie dam rady. Że ledwo zipię pod natłokiem obowiązków. W odpowiedzi tylko obraza, obraza i jeszcze raz obraza. Łzy przez telefon, oskarżenia:
Jesteś egoistką!
Mnie jest ciężko, a ty mnie zostawiasz samą!
Inne córki pomagają matkom, a ty co?
Tyle iż gdzie ta pomoc z jej strony? Od kiedy urodziły się dzieci, ani razu nie przyjechała, żeby po prostu pobawić się z wnukami. Ani razu nie powiedziała:
Córeczko, odpocznij, ja się nimi zajmę.
Kiedy wróciłam ze szpitala po porodzie, odwiedziła mnie jak gość na przyjęciu. Ledwo trzymałam się na nogach, a ona siedziała i czekała, aż ją ugoszczę. Bo przecież nie wypada jej zaglądać do lodówki. WlókłMam dość udowadniania, iż jestem dobrą córką teraz w końcu skupiam się na byciu dobrą mamą dla swoich dzieci i to mi wystarcza.











