Witajcie! Rok na blogu zacząłem od prac wykończeniowych przy modelach, które miesiącami (lub latami!) były na mocno zaawansowanym etapie malowania, a których z niewiadomych dla mnie przyczyn nie kończyłem. Szczęśliwi czasu nie liczą, więc nie będę się już zagłębiał w szczegóły - kto i ile czasu leżakował. Spuśćmy na to zasłonę milczenia. Doszedłem do wniosku, iż nadużyciem by było rozbijać to na kilka postów. Będzie to zatem jeden raport, co udało się dokończyć.
Na początek Warbikerzy. Do tego, by się za nich zabrać skłoniły mnie rozgrywki w czwartą edycję Warhammera 40 000, a dodatkowym bodźcem była tu kampania narracyjna w edycję dziesiątą, rozgrywana w warszawskim sklepie GW. Mało co tak mnie mobilizuje, jak perspektywa grania właśnie. Nie ma tu absolutnie nic nowego, oprócz kłębów spalin/kurzawy, które wykonałem z waty stalowej.
Następny w kolejce jest Weirdboy, czyli orkowy psionik. Z tym męczyłem się niezmiernie, a to za sprawą dużej ilości drobiazgów, którymi gagatek ten jest obwieszony. Laga, którą dzierży, też wymagała pewnego nakładu pracy. Mimo, iż dostrzegam tu i ówdzie drobne niedociągnięcia malarskie, to z całości jestem zadowolony.
Kogo tam mamy dalej? Szczękającego żelastwem i trzaskającego wyładowaniami elektrycznymi Big Meka. Także on skorzystał na tym, iż zacząłem pogrywać - dosłownie kilku drobiazgów brakowało do jego ukończenia.
Na koniec zaś mały rodzynek - Stormvermin, którego zmalowałem jeszcze w grudniu w związku z comiesięcznym wyzwaniem malarskim organizowanym przez wspomniany już sklep (oficjalnie nazywa się to Miniature of the month).
Miał to być prawdziwie czarny charakter: czarne futro, takież szmaty i zbroja. Oczywiście przy zachowaniu zasady, iż każda z tych rzeczy inaczej będzie odbijać światło. Podstawkę wykonałem z krążka do wypełniania dziur po sękach, a ozdobny rant dorobiłem frezarką. Rezultat? Według mnie nie najgorszy, choć oczywiście wiele dałoby się tu zrobić lepiej. O wiele ważniejsze jest jednak to, iż takie wyzwania aktywizują mnie i zachęcają do eksperymentów. Będę zatem brał w nich udział. Ach, i żeby nie być gołosłownym: w styczniu był to eldarski Striking Scorpion (model już zdałem, zdjęcie później), w lutym zaś na warsztat biorę kolejnych dwóch Skavenów.