Co ty? Jesteśmy małżeństwem od dziesięciu lat! Jaka kochanka? Mi ciebie wystarcza!
Kinga nie mogła sobie poradzić z narastającym niepokojem. Czuła w kościach, iż mąż ją zdradza. Gryzła się niepewnością, aż w końcu zebrała się na odwagę i postanowiła z nim otwarcie porozmawiać.
Zapytała wprost tak czy nie ale on tylko wzruszył ramionami:
Co ty? Jesteśmy małżeństwem od dziesięciu lat! Jaka kochanka? Mi ciebie wystarcza!
Wydawało się, iż Marek mówi szczerze. Nie dostrzegła fałszu w jego uśmiechu, słowach ani spojrzeniu, a jednak coś wciąż ją niepokoiło.
Kinga nie należała do kobiet, które wierzą w ślepy los. Postanowiła dociec prawdy, ale jak?
Po przejrzeniu porad w internecie postanowiła najpierw sprawdzić telefon męża. Nic jednak nie znalazła tylko kilka niewinnych rozmów z dawnymi koleżankami ze szkoły, co jej nie zaniepokoiło. Wielka rzecz!
Marek nigdy nie zakładał hasła na telefon. Nie mam nic do ukrywania mawiał. Żadnych tajnych wiadomości, żadnych ukrytych czatów. Jak święty w ludzkiej skórze.
Czasem Kinga myślała, iż wszystko jej się uroiło, ale za każdym razem, gdy mąż spóźniał się z pracy, czuła ten sam ucisk w żołądku.
Przyjaciółka zawsze ją uspokajała:
To tylko twoje wymysły! Marek cię kocha i nigdy choćby nie spojrzy w stronę innej! Samą zazdrością tylko psujesz wasz związek!
Ale Kinga nie słuchała. Jej serce mówiło co innego, a dzielić męża z inną kobietą nigdy w życiu.
Pewnego dnia postanowiła go sprawdzić. Przybiegła do jego biura, żeby zobaczyć, czy naprawdę pracuje, czy może biega za spódnicami. Gdy ją zobaczył, wpadł w furię. Obozujesz mnie przed kolegami! krzyczał. Potem długo musiała go przepraszać, ale Marek gwałtownie odpuścił.
Teoretycznie wszystko w ich życiu było idealne. Dom pełna czarka. Dwoje dzieci rośnie. Żyj i ciesz się! Ale nie Kinga uparcie szukała sobie problemów.
Jak mówią kto szuka, ten znajdzie! Tyle iż na razie jej się nie udawało.
Ogólnie Kinga bardzo się martwiła, jak to często bywa u trzydziestoletnich kobiet, które boją się zostać same z dwójką dzieci.
Na zewnątrz wydawała się spokojna, ale w środku wszystko w niej wrzeło.
Nie było żadnych dowodów na niewierność Marka. Żadnej szminki na koszuli, obcych perfum, nagłych zmian w wyglądzie czy stylu życia. A jednak czuła, iż coś jest nie tak.
Gdyby nie przypadek, Kinga pewnie nigdy nie odkryłaby prawdy. Wymyślonej czy prawdziwej? To się jeszcze okaże.
Kiedy młodszy syn poszedł do pierwszej klasy, Kinga postanowiła nauczyć się jeździć samochodem. Zapisała się do szkoły jazdy, chodziła na zajęcia wieczorami po pracy. Po trzech miesiącach zdała egzamin i dostała prawo jazdy.
Marek tak był z niej dumny, iż kupił jej samochód. Mały, ale zawsze auto.
Kinga sama była drobna i niska. W takim aucie czuła się swobodnie, a parkowanie było łatwiejsze.
Marek oczywiście się nie przyznał, ale kupił to auto głównie po to, żeby Kinga nie prosiła go o jego Audiego. Uważał, iż jeszcze nie jest gotowa na taki samochód. Najpierw musi nabrać doświadczenia. Tak jej przynajmniej mówił.
I oto pewnego weekendowego poranka Kinga obudziła się wcześniej niż zwykle i postanowiła zrobić domownikom przyjemność upiec zapiekankę z bakłażanem i kurczakiem. Wszyscy ją uwielbiali, ona też. Zaczęła przygotowania, ale okazało się, iż brakuje mąki.
Na dworze mróz, śnieg po kolana, ale Kinga już oswoiła się z zimową jazdą. Postanowiła gwałtownie skoczyć do sklepu. Wyszła do auta, ale silnik nie chciał zapalić. Wróciła do domu wszyscy jeszcze spali. Chodziła na palcach, żeby nikogo nie obudzić.
Nie miała ochoty iść pieszo w taki mróz, więc postanowiła wziąć grzech na duszę i pożyczyć auto męża bez pytania. Przecież to tylko parę kilometrów. choćby się nie zorientuje.
Wzięła kluczyki do jego Audiego i wyszła na zewnątrz. Gdy auto się nagrzewało, postanowiła przetrzeć szyby. Siegnęła do schowka po ściereczki, które zawsze tam leżały, ale przypadkiem zahaczyła o coś ręką. Coś upadło na podłogę.
Podniosła to telefon. Ale czyj?
Na pewno nie Marka. Jego aparat dobrze znała, a ten wyglądał zupełnie inaczej. Najpierw pomyślała, iż mógł go przypadkiem zabrać jak to miał w zwyczaju mówić ale palce same nacisnęły przycisk,











