– Co ty? Od dziesięciu lat jesteśmy małżeństwem! Jaka kochanka? Mi ciebie wystarczy!

newskey24.com 2 tygodni temu

12 maja 2023

Co ty? Przecież jesteśmy małżeństwem od dziesięciu lat! Jaka kochanka? Mi ciebie wystarczy!

Kinga nie potrafiła sobie poradzić z tym, co czuła. Miała wrażenie, iż skórą wyczuwa zdradę męża. Trawiła ją niepewność. W końcu zebrała się na odwagę i postanowiła z nim otwarcie porozmawiać.

Zapytała wprost, czy to prawda, czy nie. On tylko wzruszył ramionami:

Co ty? Przecież jesteśmy małżeństwem od dziesięciu lat! Jaka kochanka? Mi ciebie wystarczy!

Wydawało się, iż Marek mówi szczerze. Nie dostrzegła niczego podejrzanego w jego uśmiechu, słowach ani spojrzeniu. A jednak coś w niej wciąż nie dawało spokoju.

Kinga nie była typem, który polega na losie. Postanowiła więc dociec prawdy, ale jak to zrobić?

Po przeczytaniu porad w internecie postanowiła najpierw sprawdzić telefon męża. Nie znalazła nic podejrzanego tylko zwykłe pogawędki z paroma koleżankami z dawnych lat. To jej nie ruszyło. Co za bzdura!

Marek nigdy nie zakładał hasła na telefon. Nie mam nic do ukrycia mawiał. Żadnych tajemniczych rozmów, żadnych ukrytych wiadomości. Czysty jak łza.

Czasem Kinga myślała, iż to tylko jej wyobraźnia. Ale za każdym razem, gdy mąż spóźniał się z pracy, czuła ten sam niepokój.

Przyjaciółka zawsze powtarzała:

To tylko twoje przypuszczenia! Marek cię kocha i nigdy choćby nie spojrzy w stronę innej kobiety! Swoimi podejrzeniami tylko wszystko psujesz!

Ale Kinga nie słuchała. Jej dusza mówiła co innego, a dzielić się mężem z inną kobietą było dla niej nie do przyjęcia.

Pewnego dnia choćby poszła go sprawdzić przybiegła do jego biura, żeby zobaczyć, czy rzeczywiście pracuje, czy może kręci się gdzie indziej. Gdy ją zobaczył, wpadł w złość. Kompromitujesz mnie przed zespołem! krzyczał. Potem długo musiała przepraszać, ale Marek gwałtownie odpuścił.

Wydawałoby się, iż wszystko układa się dobrze. Dom pełna miska. Dwoje dzieci rośnie. Żyj i ciesz się, ale nie Kinga umiała sama szukać sobie kłopotów.

Jak to mówią kto szuka, ten znajdzie! Tyle iż na razie nic nie znalazła.

Ogólnie, Kinga bardzo się przejmowała. Typowe dla kobiet po trzydziestce, które nie chcą zostać same z dwójką dzieci.

Z zewnątrz wydawała się spokojna, ale w środku gotowała się.

Nie było żadnych dowodów na niewierność Marka. Żadnej szminki na koszuli, obcych perfum, nagłych zmian w stylu życia. A jednak czuła, iż coś jest nie tak.

Gdyby nie przypadek, pewnie nigdy by się nie dowiedziała prawdy. Wyimaginowanej czy prawdziwej? Zobaczymy.

Gdy młodszy syn poszedł do pierwszej klasy, Kinga zapragnęła nauczyć się jeździć samochodem. Zapisała się do szkoły jazdy. Po trzech miesiącach zdała egzamin i dostała prawo jazdy.

Marek był z niej tak dumny, iż kupił jej małe auto.

Kinga była drobna i niska, więc w małym aucie czuła się dobrze. Łatwiej też było parkować.

Marek oczywiście się nie przyznał, ale kupił to auto głównie po to, żeby żona nie prosiła go o Audi. Uważał, iż na takim aucie jeszcze za wcześnie jej jeździć. Najpierw musi nabrać doświadczenia. Tak jej przynajmniej mówił.

Pewnego weekendowego poranka Kinga obudziła się wcześniej niż zwykle i postanowiła upiec dla rodziny ulubione ciasto z bakłażanem i kurczakiem. Brakowało tylko mąki.

Na dworze mróz, śnieg po kolana, ale Kinga już się przyzwyczaiła do zimowej jazdy. Postanowiła gwałtownie skoczyć do sklepu. Weszła do auta, ale silnik nie chciał zapalić. Wróciła do domu wszyscy jeszcze spali.

Nie chciało jej się iść piechotą w taki mróz, więc postanowiła wziąć grzech na duszę i pojeździć Audi męża bez pytania. Przecież to tylko parę kilometrów. choćby się nie zorientuje.

Wzięła kluczyki, wyszła na mróz. Gdy auto się rozgrzewało, postanowiła przetrzeć szyby. Siegnęła do schowka po ściereczkę i przypadkiem coś strąciła na podłogę.

Podniosła telefon. Ale czyj?

Na pewno nie Marka. Jego telefon znała dobrze, a ten był obcy. Najpierw pomyślała, iż mógł go przypadkiem zabrać, jak to on miał w zwyczaju. Ale palec sam nacisnął przycisk i ekran się włączył.

Pierwsze, co zobaczyła, to wiadomość od jakiejś Beaty:

Kochanie, tak za tobą tęsknię! Przyjedź szybko! Czekam na ciebie!

Kinga aż zamrugała ze zdziwienia. Nie było hasła, więc zaczęła czytać dalej. Auto wciąż się rozgrzewało, a ona przewijała wiadomości.

Korespondencja była długa. Długa jak życie.

Okazało się, iż Marek codziennie kończył pracę o piątej, ale wracał do domu dopiero o siódmej. Kinga nigdy nie przyszłoby do głowy sprawdzać, o której naprawdę wychodzi.

Prawie każdego dnia wpierw szedł do swojej ukochanej Beaty na godzinę, a potem wracał do domu, jak gdyby nigdy nic. I pisał do niej takie słowa, których Kinga od niego nigdy nie słyszała.

Na zdjęciach była starsza kobieta. Z czterdziestkę na karku. I po co mu taka?

Kinga wściekła się nie na żarty.

Właśnie chciała wyjść z auta, gdy zobaczyła, iż Marek wychodzi z klatki.

Zostawiła w domu kartkę, iż poszła do sklepu. On widocznie uznał, iż to dobra okazja, żeby wysłać Beacie kolejną wiadomość.

Dopiero teraz Kinga zaczęła sobie przypominać, iż mąż często wieczorami schodził do auta. To portfel zapomniał, to coś innego. Prawie codziennie wychodził na chwilę, ale wracał szybko, więc niczego nie podejrzewała.

Marek zauważył żonę za kierownicą swojego Audi i ruszył w jej stronę.

Kto ci pozwolił?! Nie tak się umawialiśmy!

Kinga spojrzała na niego i wściekła się jeszcze bardziej.

Zapięła pas, wrzuciła wsteczny i mocno wcisnęła gaz. Auto z piskiem uderzyło w ogrodzenie z tyłu. Kinga poczuła ulgę.

Wysiadła, patrząc na zaskoczonego męża.

No to idź do swojej! Zobaczymy, czy będzie cię chciała bez domu i bez auta! Wynoś się! Żebym cię więcej na oczy nie wid

Idź do oryginalnego materiału