Madka regularnie gości u siebie najazdy gamoni spod znaku fistingu symbolu Wenus. Gamoniom wydaje się, iż mogą zagiąć kobietę sprzeciwiającą się dzisiejszemu feminizmowi argumentem, iż powinna być mu dozgonnie wdzięczna, bo dzięki feminom sprzed ponad 100 lat może uzyskać edukację, czy iść do pracy. Ten argument ma rzekomo sprawić, iż żadna kobieta nie odważy się w ogóle krytykować feminizmu. Co więcej, gamonie nie rozumieją jak kobieta może nie identyfikować się jako feministka, skoro tyle tej patologii... przepraszam, literówka. Temu ruchowi zawdzięcza.
Przyjmijmy póki co argument, iż to rzeczywiście feministki (a nie sufrażystki) wywalczyły kobietom te prawa. Bo chciałbym sprawdzić ile gamonie z kolei zawdzięczają znienawidzonemu przez siebie (i urojonemu) systemowi patriarchalnemu. Skoro już mamy się licytować na "wdzięczność" to zobaczmy kto gorzej w tym porównaniu wypada. Patriarchat, gdyby rzeczywiście istniał i był tak potężny jak deklarują feminy (np. Dziewuchy uważają, iż istnieje od 12 000 lat), to byłby odpowiedzialny za wszystko, co wydarzyło się od cofnięcia lądolodu do czasów współczesnych (ponoć wciąż w nim żyjemy). Zatem sprawdźmy:
- Wyjście z jaskiń i formowanie się pierwszych, szerszych struktur społecznych? Zasługa patriarchatu.
- Porzucenie koczowniczego stylu życia i formowanie się pierwszych społeczności miejskich? Zasługa patriarchatu.
- Początki pierwszych cywilizacji, rozwój wiedzy ścisłej i techniki, korzystanie z bogactw przyrody? Rolnictwo? Zasługa patriarchatu.
- Początki i rozwój pierwszych ustrojów państwowych, wymyślenie demokracji, której postępaki są wielkimi zwolennikami? Zasługa patriarchatu.
- Rozwój kultury, sztuki? Zasługa patriarchatu.
- Rozwój technologiczny? Pierwsze systemy jednolitego gromadzenia, utrwalania oraz przekazywania informacji? Rozwój transportu, pierwsze statki, silnik parowy, lotnictwo, pojazdy samochodowe, układy scalone, które przyczyniły się do rozwoju komputeryzacji? Zasługa patriarchatu.
Gdybyśmy mieli dziękować "patriarchatowi" za współczesną jakość życia, to postępak nie mógłby choćby się wysrać bez powiedzenia "dziękuję". A już na pewno nie mógłby pluć się do kogoś przez komputer, bo stanowi on ukoronowanie patriarchalnej prosperity. Wszystko, z czego korzystają feministki każdego dnia, ma swój początek w systemie patriarchalnym, który próbują zburzyć i zastąpić nie wiadomo czym. Bo do tej pory nie została przedstawiona alternatywa.
Brak wdzięczności za dorobek patriarchatu, z którego korzystają niemal w każdej minucie swojego nędznego życia, jest zdecydowanie gorszy niż brak wdzięczności Madki dla feminizmu, iż może iść do szkoły i wkuwać tabliczkę mnożenia (która powstała w czasach patriarchatu antycznego).
Natomiast gdy już wrócimy na Ziemię, to okaże się, iż argument o wdzięczności dla feminizmu w przypadku naszego kraju jest po prostu głupi. I nieprawdziwy. Jest kalką dyskursu amerykańskiego. Bo polskie feministki nie tylko nic nie osiągnęły, ale choćby nie potrafią same stworzyć argumentu, muszą kalkować od bardziej zaradnych koleżanek. W Polsce nie było komu dziękować, bo nie było ani Polski ani feministek. Kobiety na uczelniach i szkołach to końcówka XIX wieku. Polski nie było wtedy na mapie świata. Natomiast gdy już się pojawiła, to prawa wyborcze nie zostały przez kobiety wywalczone, mimo iż nawiedzeni pokroju Madzi próbują tak to sprzedać ( https://twitter.com/magdadropek/status/1596777961977704448 ), tylko zostały im przyznane. Tak jak wszystkim Polakom po odzyskaniu niepodległości. Przez mężczyzn.
Z kolei Polki na uczelniach można było już spotkać za czasów zaborów. I nie było to udziałem żadnego ruchu feministycznego. To, jak w każdym innym przypadku, zasługa patriarchatu. Jedną z instytucji pionierskich w zakresie kształcenia kobiet był Uniwersytet Latający, założony z inicjatywy Jadwigi Szczawińskiej-Dawidowej. Która nie była żadną feministką, ani choćby sufrażystką, a działaczką oświatową i publicystką. Dzisiejsze feminiunie uznałyby ją za obrończynię patriarchatu, beton, istofobkę i tu pewnie dałoby się tę listę poszerzyć o całą litanię obelg, które postępaki kierują w stronę swoich przeciwników.
Tak naprawdę w pełni wolny dostęp do nauki wynikał z konieczności. Choć już za czasów II RP kobiety mogły się kształcić i pracować naukowo, to dopiero konieczność odbudowy kadr po tragedii II Wojny Światowej zlikwidowała wszelkie bariery stojące na drodze do najwyższych tytułów naukowych. Nie ma w tym żadnej zasługi feminizmu, który w okresie powojennym był niczym więcej jak użytecznym narzędziem w rękach zupełnie patriarchalnej władzy realnie socjalistycznej.
Argument dozgonnej wdzięczności, którą współczesne kobiety powinny czuć za "osiągnięcia feminizmu" jest zatem na każdym poziomie inwalidą. Fakty przetrącają mu jedną nogę, a zdrowy rozsądek drugą. A ponieważ życie bez nóg jest trudne, to może on mieszkać bez opłat tylko w pustych łbach feministek.