„Co jeżeli rodzice naprawdę się rozstaną? Przed tą przerażającą myślą Wovka zaczyna ból brzucha i chce płakać.”

twojacena.pl 2 dni temu

„A jeżeli rodzice naprawdę się rozwiodą?” Ta straszna myśl ścisnęła Wojtka w żołądku i miał ochotę się rozpłakać.

Trzech kolegów szło ze szkoły. Wiosenne słońce rażylo ich prosto w oczy. Chłopaki przekomarza-li się, popychając i śmiejąc. Pod blokiem Krzysia zatrzymali się.

— Idziesz wieczorem na kółko? Wczoraj z Kubą tak zajebiście jeździliśmy po parku — powiedział Krzyś.

Wojtek się nachmurzył. Od tygodni prosił tatę, żeby przyniósł rower z garażu, ale ten zawsze nie miał czasu. Albo wracał z pracy po zmroku, albo mówił, żeby poczekać do weekendu, a potem zapominał albo znajdował wymówki.

— No idziesz? — Krzyś popchnął go w ramię.

— Nie wiem. Rower jest w garażu. Jak tata wcześniej wróci…

— Sam nie możesz go wyciągnąć? Dobra, będziemy w parku o siódmej, podjeżdżaj. — Krzyś wyciągnął dłoń, i chłopaki przybili piątkę.

Pod następnym blokiem Wojtek również pożegnał się z Kubą. „Może jednak poszukać klucza do garażu? Tata stawiał tam auto tylko zimą. Chyba nie nosi go przy sobie” — pomyślał i ruszył gwałtownie do domu. Mieszkał najdalej ze wszystkich.

W domu Wojtek przysiadł na kanapie i od razu zaczął szukać klucza. Ale w szufladzie, gdzie rodzice trzymali różne drobiazgi, klucza nie było. Poszukał jeszcze trochę, ale w końcu odpuścił i zabrał się za lekcje. Jak mama wędzie, zapyta ją o klucz. Ale jeżeli nie odrobi zadania, pewnie mu go nie da.

Skończył lekcje w pół godziny. Sam był zdziwiony — zwykle zajmowało mu to ze dwie godziny. Drzwi wejściowe zaskrzypiały. „Mama!” — ucieszył się i wybiegł do przedpokoju.

— Cześć — powiedziała zmęczona mama, przechodząc z siłami do kuchni. Wojtek za nią podążył. Wyjmowała zakupy i wkładała je do lodówki.

— Dlaczego nie zjadłeś makaronu z kotletem? Znowu kanapki i herbata? Włóż do szafki — podała mu paczkę kaszy gryczanej.

— Mamo, gdzie jest klucz do garażu?

— Po co ci?

— Chcę wyciągnąć rower.

— Odrobiłeś lekcje? — Mama zatrzasnęła lodówkę i spojrzała na niego.

— Tak, możesz sprawdzić — powiedział gotowy na kontrolę.

— Klucz… — Mama obrzuciła wzrokiem kuchnię. — Nie pamiętam. Poczekaj na tatę, on na pewno wie.

— Przyjdzie w nocy? — Wojtek wściekle tupnął nogą. — Chłopaki już dawno jeżdżą. Po co w ogóle chowaliście ten rower? Mogliście zostawić na balkonie. Tata przyjdzie, a wy i tak będziecie się kłócić. Mało wam? — burknął, już wiedząc, iż dziś roweru nie odzyska.

Ostatnio tata często zostawał w pracy. Z mamą codziennie się kłócili, wrzeszczeli na siebie. Wojtek coraz częściej słyszał słowo „rozwód”.

Nie umiał sobie wyobrazić, iż rodzice się rozstaną. No tak, tata rzadko pytał o szkołę, od dawna gdzieś razem nie jeździli. Pewnego razu wrócił wcześniej. Przy kolacji zapytał, jak leci. Wojtek zaczął opowiadać, ale gwałtownie umilkł, widząc, iż tata myśli o czymś innym.

Wtedy mama zaczęła krzyczeć, iż tacie nie zależy, iż nie zajmuje się synem, a to przecież istotny wiek, kiedy ojciec powinien być obecny… Wojtek zamknął się w pokoju, starając się nie słuchać. Ale jak tu nie słyszeć, gdy rodzice drą się jak opętani?

Wszyscy koledzy mieli normalne rodziny. Krzyś z tatą często jeździli na ryby albo na mecze. Kuba prawie nie wychodził na podwórko — ciągle gdzieś jeździli samochodem. Wojtek westchnął.

Siedział na łóżku z książką w ręku, ale choćby nie zajrzał do środka. Do pokoju weszła mama, usiadła na brzegu łóżka i sięgnęła, żeby pogłaskać go po włosach. Wojtek odsunął głowę, a mama cofnęła rękę.

— Znalazłam klucz. jeżeli odrobiłeś lekcje… — zaczęła niepewnie.

— Odrobiłem, mówiłem — przerwał jej.

— No to się przebieraj. Pójdziemy razem po rower.

Wojtek rzucił książkę, wskrzył z łóżka i narzucił bluzę.

— Gotowy — powiedział radośnie.

— Tylko obiecaj, iż nie będziecie jeździć po ulicy. Tylko park albo chodniki — powiedziała mama, wstając.

Garaż był niedaleko, doszli w pięć minut. Wojtek z trudem otworzył zardzewiałą kłóde, pociągnął metalowe drzwi. Zaskrzypiały.

— Ile razy mówiłam, żeby nasłoczyć zawiasy — mruknęła mama, wchodząc do środka.

Włączyła światło, i pod niskim sufokiem zapaliła się goła żarówka. Na półkach i w kątkach stały pudła, narzędzia i różne rupiecie. W rogu stary kuchenny stół i taborety. Garaż był jak schowek — trzymaliWojtek popatrzył na rodziców, którzy stali teraz blisko siebie, uśmiechnięci i spokojni, i pomyślał, iż może jednak nie wszystko stracone.

Idź do oryginalnego materiału