– Z czego dziś będę cię musiał ratować? – zapytał Marek, zalewając wrzątkiem drugiego chińskiego nudle.
– Zupka i klopsiki! – odpowiedział wesoło Robert.
– Znowu? – Marek uśmiechnął się wymuszenie.
– Znowu!
– W zeszłym tygodniu też były te okropne klopsiki! Ile można?
– Właśnie to samo pytam żonę, ale mnie choćby nie słucha! No cóż, bierz się!
***
Tomasz, ich nowy współpracownik, patrzył ze zdziwieniem na nowych znajomych, nie rozumiejąc, dlaczego Robert nie lubi domowego jedzenia. Marek postanowił wyjaśnić.
– Rzecz w tym, iż Robert tęskni za byle jakim jedzeniem, takim jak nudle, pizza, pierogi i tym podobne, a żona codziennie pakuje mu do pracy porządny obiad. Ratuję go. Nie wyrzucać przecież jedzenia! On je moje nudle, a ja pochłaniam to, co przygotowała jego żona.
– A ona tak źle gotuje? – spytał Tomasz, wyjmując kanapkę z mikrofalówki.
– Nie, w sumie gotuje całkiem nieźle. Po prostu nie zawsze ma się ochotę na klopsiki, zupę pomidorową czy schabowego! – odparł Marek, otwierając pojemnik kolegi. – Trzeba mu pomóc po koleżeńsku.
– A może po prostu powiedzieć żonie, żę się nie wysilała? Byłaby pewnie wdzięczna! – zauważył Tomasz.
– Robert próbował, ale ona nie chce choćby słuchać!
– A ty się cieszysz, iż możesz mu pomóc!
– Po co marnować dobre jedzenie?
– Gdybym miał żonę, która pakowałaby mi obiady do pracy, nigdy bym się nimi nie dzielił! – powiedział z rozmarzeniem Tomasz, odgryzając kanapkę.
– W czym problem? Ożeń się! Kto ci broni?
– Jeszcze nie znalazłem swojej drugiej połówki!
– No to znajdziesz! – poklepał go po ramieniu Marek. – Niedawno przyjechałeś do naszego miasta? U nas mnóstwo sympatycznych dziewczyn!
Chłopaki zjedli obiad i wrócili do pracy. Wszyscy pracowali w tej samej fabryce mebli, choć na różnych stanowiskach. Robert był szefem działu sprzedaży, Marek pracował na montażu, a Tomasz niedawno zatrudnił się na magazynie.
Nowy znajomy chyba miał dar jasnowidzenia. Tego samego wieczora Tomasz poznał sympatyczną kobietę około trzydziestki. Może trochę młodszą.
Stała w supermarkecie i próbowała sięgnąć po paczkę makaronu z najwyższej półki. Niska, może metr pięćdziesiąt, ale bardzo ładna.
– Pomóc pani? – zaproponował z galanterią Tomasz.
Sam był ponadprzeciętnego wzrostu i bez problemu mógł dosięgnąć górnej półki.
– Byłabym bardzo wdzięczna! – Uśmiechnęła się nieznajoma.
Ten uśmiech! Tomasz poczuł, jakby się unosił. Wszystko się pomieszało – dziś, wczoraj, jutro. Chciał zostać w tej chwili, ale gdy tylko kobieta wzięła makaron, ruszyła dalej między półki.
Otrząsnąwszy się, Tomasz podążył za nią.
– Co pani planuje ugotować? – zapytał, udając obojętnego.
– A no właśnie, chcę zrobić mężowi lasagne! Bo już mu się znudziły moje klopsiki! – odpowiedziała wesoło.
– A mnie nawiasem mówiąc mówią Tomasz! – nie stracił rezonu. – A pani?
– A mnie Kasia, możemy mówić po imieniu!
Tomasz zupełnie zapomniał o dzisiejszej rozmowie w pracy, ale nagle przypomniał sobie.
– A nie szkoda ci zachodu, skoro sama musisz biegać po sklepach? – zapytał żartobliwie.
– Dlaczego? Czy to źle, żeby rozpieszczać ukochanego męża?
– Dziś usłyszałem ciekawą historię i teraz sam nie wiem, czy to dobrze, czy źle!
– Jaką historię? – spytała z ciekawością.
– Otóż pewien znajomy oddaje swoje obiady, przygotowane przez żonę, najlepszemu koledze, a sam w zamian je nudle. I jak tu zrozumieć mężczyzn!
– Rzeczywiście, dziwny typ. Gdybym się o czymś takim dowiedziała, dałabym memu niezły wycisk! – oburzyła się w imieniu innej kobiety.
– jeżeli żona Roberta się dowie, też dostanie w kość! – zgodził się Tomasz.
– Roberta? – Spojrzała na niego zdziwiona. – Można spytać, gdzie pan pracuje?
– Dopiero niedawno przyjechałem do waszego miasta. Jeszcze nikogo dobrze nie znam. Zatrudniono mnie jako magazyniera w fabryce mebli na lewym brzegu.
Usłyszawszy to, Kasia zatrzymała się i spojrzała na nowego znajomego. Wyglądała na mocno obrażoną. W myślach dodała dwa do dwóch. Mąż ostatnio przybierał na wadze, też miał na imię Robert, też pracował w tej firmie. To nie mógł być przypadek.
– A to łajdak! Więc to Marek cały czas wyjada jego obiady, a mój żywi się tymi nudlami! – warknęła.
Wtedy Tomasz zrozumiał, iż wpakował się w kłopoty, ale skąd miał wiedzieć, iż piękna nieznajoma okaże się żoną kolegi.
– Ups! – powiedział winowajczo, nie wiedząc, jak się tłumaczyć.
Kasia rzuciła wózek i ruszyła w stronę wyjścia, mamrocząc pod nosem:
– Jak on śmiał! Będzie ci lasagne! I klopsiki, i kotlety, i makaron. A ja się tak starałam, starałam, a ty!
Tomasz porzucił swoje zakupy i pognał za nią. Dogonił ją dopiero przy samochodzie, gdy już otwierała drzwi.
– Nie mogę pozwolić ci wsiąść za kierownicę w tym stanie! – powiedział stanowczo. – Chodź, postawię ci kawę, a jak się uspokoisz, pojedziesz, gdzie tam chciałaś.
– Nie! – odparła, ale Tomasz nie ustąpił.
Kasia w końcu się zgodziła. Postanowiła przyjąć zaproszenie na kawę od nowego znajomego.
Weszli do kawiarni w supermarkecie, Tomasz zamówił kawę i parę ciast. Czym jeszcze uspokoić kobietę? Przynajmniej nic lepszego nie wymyślił. Ku jego zaskoczeniu, to zadziałało.
Kasia jadła ciastko i powoli się uspokajała, choć uraza jeszcze nie minęła.
– To dopiero! Ten Marek to bezczelny typ. Wychodzi na to, iż ja się dla niego tyle czasu starałam. Wiesz, od dawna to trwa?
– Naprawdę nie wiem. Przykro mi, iż wygadałem cudzą tajemnicę. Proszę, nie wydawaj mnie. Twój mąż jest w zarządzie, na pewno by mnie zwolnił!
– Nie zwolni. Nic mu nie powiem! Wymyślę, jak go nauczyć rozumu!
Kasia pożegnała się z Tomaszem i wróciła do domu, postanawiając już nigdy nie odmawiać mężowi lasagne, ale też nie dawać się wykorzystywać przez jego lenistwo.