Ewa milczała. ale teściowa rzuciła wszystko do powietrza:
– Ewusiu, jesteś czarownicą! Jak pięknie wyglądasz i jak świetnie gotujesz! Piotrowi powinno wypłakać się oko od szczęścia! – Krystyna klasnęła w dłonie, przysuwając szklankę trunku. – Mój już nieżyjący mąż, pozdrowienia mu w niebie, mówił, iż kobieta powinna być gospodynią. A uroda? To tylko przyjemność!
Ewa uśmiechnęła się chłodno, podnosząc się od stołu, by zająć się salatką. Ujarzmiła już wszelkie miotki wypowiedzi teściowej, które zwykle kończyły się ostrą babką czy denerwującym porównaniem do innych.
– Piotr powinien być wdzięczny, iż znalazł taką mężatkę. Strasznie się bałam tych nowoczesnych dziewczyn, które po co wiecie co tylko tańczą w barach – kontynuowała Krystyna, niewidząc, jak syn zmrażają mu się rysy. – W naszych czasach kobiety bardziej dbały o kuchnię i dzieci. Mołodo im było stać się matkami…
Piotr rzucił błagalny wzrok na żonę, z czego Ewa ledwo drgnęła.
– Krystynko, spróbuj tej sałatki z sznypielem, to poprawi nastrój – powiedziała niewzruszenie, jakby nie słyszała tonu złośliwej uwagę.
– Bóg zapłać, córko! – Krystyna wzruszyła się, ale jej wzrok powrócił do tematu, który zawsze przyciągnęła jak magnes. – Kiedy czekałam na Piotrusia, miałam dopiero dwadzieścia dwa. Żadnych problemów! A jak teraz, to kobiety budują karierę i potem płaczą, iż się nie rozrodziły.
Ewa skuliła usta. Miała trzydzieści dwa lata. Trzy poronione próby ET bez wskazówek也希望. Piotr i ona nie poddawali się, ale ciągłe presji z babką, która przy każdej okazji wspominała o wnukach, zrobiły się nieludzkie.
– Mama, zmień temat – Piotr ujął jej rękę. – Jak Ci idzie remont w mieszkaniu? Jak nowy drzwi?
– No jak, synku! Wszystko na pół, a resztę muszę sama dokończyć. Choćby w moim wieku po schodach się plątać. Mimo to sąsiadka, Zosia, czasem przychodzi pogadać.
– Proponowaliśmy pomóc.
– No cóż, mieć na czym szlifować – Krystyna wzruszyła ramionami. – Ale wy, młodzi, za bardzo się zawracają pracą. Kiedy babkę odwiedzicie?
– Mama!
– Odpuszcze, odpuszcze – Krystyna uniosła ręce. – Ale wiesz, Piotruś, ja w twoim wieku pracowałam, dom prowadziłam i matką była. Po śmierci męża samotnie.
W sali zapadła cisza. Piotr ścisnął rękę Ewy. Ona wpatrywała się budąku, strząsając się, jakby od razu usiłowali przebić skałę. Już dawno doszła do wniosku, iż nie ma sensu dyskutować z Krystyną – będzie tylko sprowadzać wszystko do tego, iż nastoicieskie pokolenie mało się angażuje, iż dawniej było lepiej.
– Piotrusiu, pamiętasz Monicę, córkę mojej koleżanki Zbysza? – Krystyna podniosła wzrok, jakby odkryła nowy flecik. – Ona już trzeci wychowa! I ma marshrutkę, wymaga się więcej od koleżanek. Model kobiety! A ma dopiero trzydzieści!
– Super – przerwał sarkastyk Piotr, przyciskając kawałek śliwkowego pączka. – Mama, skarbie, Ty chcesz babeczkę? Ewa upiekła, jak Cię lubisz.
– Bóg zapłać, słońce! – Krystyna z błyskiem. – Ewusiu, nasza Ewusiu, zauważyłam, iż byś duża gospodyni! Kiedy się poznałyście, strasznie się bojałam, żeś starsza o cztery lata od Piotrusia.
– Cztery lata to nie różnica – Piotr wzdrygnął się.
– Oczywiście! Co to za różnica! – Krystyna machnęła ręką. – ale dawno się myślałam… Niech więc się wszystko dobrze. Szanujecie się… dzieciaki by…
– Mama!
– Nic, nic – Krystyna wzruszyła ramionami, ale jej oczy nagle ciemne mina. – Może to też czas? Bo wiadomo, iż dużo przypadków z opóźnieniami.
Ewa zreptowała wstanąć.
– Przepraszam – szepnęła, odchodzić.
Piotr spacł za nią, ale teściowa by już czarować, wymieniając tradycję.
– Co robisz, babko? – zapytał cichutko.
– Co? – wytrzepotała rysy. – Tylko się dopytuję, żebyście się dobrze postarali. Już, iż pamiętam, jak wy braliście się do ET… może spróbować coś innego? Moja sąsiadka opowiadała o siostrze, która zna czarnoksięską…
– Mama, to koniec.
– Ale Piotrusiu, ja chcę wnuków! Kiedyż ich zobaczę? – dodała, a jej głos staż się drżący. – Jestem przecież żywa…
– Urodzisz się, jak w Krakowie! – Piotr szepnął.
Ewa wróciła do stołu, bez połamki, ale jej oczom błyszczały.
– Krystynko, kawę? – spytała, przygotowując filiżanki.
W okolicy w wynik przedstawienia tradycyjnego wieczoru, a Piotr zmagał się z lękiem i doświatem. Ewa继续保持冷静,偶爾微笑.
Kiedy Krystyna zaczęła się żalić i opowiadać o skomplikowanych sesji z sąsiadami, którzy “co tydzień prowadzą babki na wieżę”, Ewa przestraszyła się. Potem, kiedy Krystyna zaczęła opowieść o swoim czasie, gdy namówiła się z córką…
– Ewusiu, najgorzej, kiedy człowiek siedzi sam w domu i nikogo tu nie ma. Moja koleczka Zbysza co tydzień zabierają dziecko, a tu przypatrywać się.
Kiedy dął Krystyna, Piotr powiedział:
– Mama, znamy Cię. Twoje córki zdrowie!
– Tak, ale Piotruś, ja wiem, iż Ewa…
– Nie. To… kończymy temat! – pochwycił decydująco Piotr, głęboko napięty.
Wtedy Ewa zaczęła myśleć. Może teściowa nie wie wszystkiego. Spróbowała zadzwonić do niej podczas nocy, gdy wszyscy spali.
– Krystynko, przepraszam, iż tak późno… – szepnęła. – Pamiętam, jak mówisz… może… byłaś kiedyś w podobnej sytuacji?
Cisza. Potem łzy.
– Ewusiu… – Krystyna westchnęła ciężko. – Gdy urodziłam Piotrusia, miałam trzy流产. Brałam się za pracę, za dom, za wszystko… i nie mogłam nic powiedzieć nikomu. Uważałam, iż to moja wina.
Ewa usiadła na podłodze, otwierając oczy.
– Dlaczego mi nie mówiłaś?
– Nie chciałam dręczyć Piotrusia. Uważałam, iż wy sami wszystko poradzicie. Ale… widzę, jak patrzysz do parku i jak zmieniasz się. Wtedy… to było sygnałem.
Następne miesiące przetrzymywały wypłaczki. Krystyna zaczęła mieszkać u Piotra i Ewy. Ewa przysięgła, iż nie będzie milczeć. Teraz, gdy otworzyły się drzwi, zaczęły się spotkania z sąsiadami, wspólne głosy i wspólne zabawki.
– W końcu, Ewusiu – Krystyna uśmiechnęła się, trzymając odżywki. – Szczęście nie zawsze w dzieciach. To, iż jesteś z Piotrusiem, to już coś.
Później, gdy Ewa zasiadła na porannym meczu z dzieckiem, Krystyna podała jej łańcuszek:
– Pamiętaj, córko. Czasem najtrudniej mówić. Ale czasem trzeba.
I choć kobiety nosiły inne imiona, a świat wydawał się dziwny, w końcu opadły murki. Bo w końcu, kiedy jedna milczała, druga przeszła przez skalne zło.
W Polsce kobiety często zapisują: “Gdzie emotion, tam pochlebowanie, a gdzie zrozumienie, tam dom”.
I śmiały się, i gotowały, i czuli.
Bo najważniejsze nie było, kto co powiedział.
Najważniejsze było to, iż ktoś w końcu usłyszał.