„Wczoraj wróciłam z pracy zmęczona, marzyłam tylko o kolacji i szybkim śnie. Moja córka zwykle przygotowuje nam coś prostego, ale tym razem w mieszkaniu panowała niepokojąca cisza. Pomyślałam, iż może nie ma jej w domu… aż usłyszałam cichy płacz dobiegający z łazienki” – opowiada pani Ewa z Krakowa. Od kiedy została sama z córką po rozstaniu z mężem, życie ich obu bardzo się zmieniło.
Zamknięta w sobie
Córka Ewy, piętnastoletnia Martyna, po rozwodzie rodziców bardzo się zmieniła. Zawsze była pogodna, pomocna, chętnie rozmawiała z mamą. Ale od czasu, gdy ojciec odszedł do innej kobiety, Martyna zamknęła się w sobie. Pofarbowała włosy na fioletowo, zaczęła ubierać się „inaczej” i coraz rzadziej uśmiechała się szczerze.
„Zobaczyłam ją siedzącą na zimnych kafelkach w łazience, zapłakaną. Gdy zapytałam, co się stało, przez chwilę milczała. Potem przez łzy powiedziała: Mamo, spotkałam dziś tatę na ulicy. Szli z tą swoją nową córeczką. I… on choćby na mnie nie spojrzał. Udawał, iż mnie nie zna.”
Słowa, które ranią głębiej niż milczenie
Pani Ewa była w szoku. Jej były mąż, Tomasz, rok temu odszedł, zostawiając im mieszkanie – choć to i tak było spadkiem po babci Ewy. Obiecał utrzymywać kontakt z Martyną i płacić alimenty. Przez pierwszy miesiąc jeszcze dzwonił, potem zupełnie zniknął z życia córki.
„Zadzwoniłam do niego, zapytać, co się dzieje. Odebrał spokojnie. A potem… powiedział coś, co mnie zamurowało. Widziałaś swoją córkę? Z tymi włosami, kolczykiem w nosie i workowatymi ubraniami wygląda jak bezdomna. Wstyd mi, iż to moja córka.”
Pani Ewa nie wierzyła własnym uszom. „Jak można coś takiego powiedzieć o własnym dziecku? Przecież to tylko bunt, poszukiwanie siebie. Wszyscy kiedyś chcieliśmy być inni niż wszyscy”.
Nie zamierzam jej zostawić
Kiedy próbowała wytłumaczyć byłemu mężowi, jak bardzo Martynę zabolała jego obojętność, usłyszała kolejne raniące zdanie: Niech bierze przykład z mojej młodszej córki. Grzeczna, uczesana, w sukience. I wtedy Ewa zrozumiała – dobrze, iż się rozstali. Tyle lat żyła z człowiekiem pozbawionym empatii, który nie widzi, iż jego zachowanie rani nie tylko ją, ale przede wszystkim ich wspólne dziecko.
Matczyna miłość ponad wszystko
„Postanowiłam zabrać Martynę do ulubionej pizzerii. Chciałam ją rozweselić. Ale kiedy zaproponowałam wyjście, zapytała tylko: Mamo, a nie wstydzisz się ze mną wyjść? To było najgorsze. Moja własna córka, zawstydzona sobą, zraniona, zagubiona. Wiedziałam, iż muszę działać”.
Dla Ewy nie liczy się kolor włosów czy liczba kolczyków. Martyna jest jej córką – ciepłą, wrażliwą, mądrą dziewczyną. I zawsze będzie mogła liczyć na mamę.
Od redakcji
Okres dojrzewania to czas burzliwy – zwłaszcza gdy dodatkowo dziecko doświadcza rozpadu rodziny. Martyna próbuje zrozumieć siebie, wyrażać emocje przez wygląd i zachowanie. Zamiast oceniać, trzeba być obok – z czułością i zrozumieniem. A jeżeli emocji jest zbyt wiele, nie bójmy się prosić o pomoc specjalistów. Bo czasem najtrudniejsze pytanie dziecka brzmi: Czy ty jeszcze mnie kochasz taką, jaka jestem?