Coś zupełnie nowego, coś wyjątkowego, coś czego jeszcze w
Polsce nie było, coś na jubileusz.
Circus on Ice – widowisko 2024 z okazji 10-lecia Cyrku
Wictoria, które obejrzałem 24 marca w Poznaniu to program, który zachwycił mnie
pod wieloma względami.
Od niedawna cyrk podróżuje z większym, wyższym namiotem bez
kwadropoli, muszę przyznać, iż na żywo ten namiot wygląda naprawdę nieźle. Na
wejściu elegancko ubrana obsługa cyrku, która służy pomocą, a wśród pracowników
panuje atmosfera serdeczności co jest ważnym aspektem dla gości. Po wejściu pod
namiot od razu w oczy rzuca się lodowa arena z syntetycznego lodu, oraz światła
podwieszone nie na masztach ale na kratownicach pomiędzy nimi -podobnie jak głośniki.
Co do głośników – bardzo dobra jakość dźwięku.
Program zaczyna się punktualnie, z głośników można usłyszeć
lektorski głos Jacka Brzostyńskiego, który wprowadza w świat Circus on Ice. Jak
na tematykę programu przystało na start pierwsza z kilku różnych choreografii w
wykonaniu 5-cio osobowego baletu na łyżwach. Jak na warunki, czyli niezbyt duża
powierzchnia oraz syntetyczny lód łyżwiarze radzą sobie doskonale, ja nie ma się
czego doczepić. Wejścia choreograficzne są przemyślane, dopracowane, wzbogacają
całe widowisko i choćby poszczególne numery.
Joe Roque to klaun z ameryki południowej, który ma przekomiczną
fryzurę, klasyczny makijaż i do tego mnóstwo umiejętności. Jego repryzy
porywają do wspólnej zabawy dzieci i dorosłych, publika również ma szansę się wykazać.
Joe to fantastyczny komik, jego strumienie łez, rozbawiają widownie – także do
łez. Można w niego porzucać pizzą, poczarować, czy zakochać się, gdy on podaje
balona. Joe w tegorocznym programie balansuje na drabinie, ale i gra na trąbce.
Na takich klaunów warto wybrać się do cyrku.
Oswaldo Ramos to kolejna gwiazda tegorocznego show. Artysta
z bogatym doświadczeniem, pochodzi z Meksyku, a jego lina pozioma to jeden z
najlepszych numerów w całym programie. Brawurowe skoki, mnóstwo energii i
mistrz w utrzymaniu równowagi – prawdziwy linoskoczek, który żadnej odległości
w przeskakiwaniu przez przeszkody na linie się nie boi. Oswaldo zabiera widzów
też w magiczny świat laserów – jego laserowe show to chyba najlepsze jakie
mogłem do tej pory oglądać w cyrkach. Wizualnie – perełka, a do tego wszystko
idealnie zgrane z muzyką.
Patricia Valencia Casalino i jej lina pionowa to kolejny
godny uwagi punkt programu. We mgle, wśród obłoków powoli wkracza na scenę w
przepięknym kostiumie, a nad nią unosi się pęk balonów, które unoszą ją wraz z
liną pionową w przestworza… I tak kilka metrów nad areną dzieje się magia – bo tak
można nazwać ten wyjątkowy numer na linie pionowej.
Skoro już jesteśmy przy magii to czas na Rafała Walusza.
Powrócił po kilku latach do polskiego cyrku i to w wielkim stylu. Uwielbiam
tego artystę – nie tylko za jego genialne magiczne tricki, ale i za ogromne
poczucie humoru – żarty na każdą porę dnia, na każdą okazję i dla każdej osoby.
Rafał jednocześnie oczarowuje, ale i rozbawia niczym profesjonalny komik. Nie
spodziewałem się, iż zobaczę Rafała w tak bogatym wydaniu. Prócz numeru
pick-pocket, który prezentował między innymi na Międzynarodowym Festiwalu
Sztuki Cyrkowej w Monte Carlo, ma jeszcze kilka wejść. Wpierw coś dla tych
młodszych widzów – magiczne odgadnięcie wybranej karty, chwilę później zabawa w
liczenie – coś co rozbiło bank. Publika sama podaje losowe liczby oraz liczy na
kalkulatorach wraz z Rafałem, żeby potem być totalnie zszokowanym ostatecznym
wynikiem. Oczywiście wrócę do iluzjonisty kieszonkowca – to było, jest i będzie
dla mnie mistrzowskim występem, który mógłbym oglądać non stop i nigdy, ale to
nigdy się nie znudzi. Na finał Rafał Walusz wyczarowuje śnieg i robi to tak jak
to powinno wyglądać. Ten artysta ma ogromny dar do występów z publicznością - ogromnie się cieszę, iż mogłem go zobaczyć ponownie na żywo.
Angelina Mashnova to artystka, która drugi rok z rzędu
prezentuje swoje 3 numery napowietrzne. Są to trapez kołowy, szarfy oraz
gimnastyka na łańcuchach – każdy ma to coś, każdy ma elementy choreografii i każdy
jest dopracowany. Miło się ogląda tą wszechstronną artystkę.
Grupa Adrenaline to coś dla ludzi o mocnych nerwach.
Pierwszy raz od wielu lat w spektaklu sezonowym w polskim cyrku możemy zobaczyć
akrobatyczne skoki na huśtawce. Każdy kolejny skok to poziom wyżej, do tego
dochodzi obrót o 360 stopni samej huśtawki – ten numer zachwyca, to jest to co
powinno być w cyrkach! Drugi numer tego pełnego energii zespołu to skoki na
trampolinie ze ścianką. Kapitalny występ! Mnóstwo skoków, nieco humoru i ta
nieodłączna od pierwszych od ostatnich sekund energia. Dzieje się sporo, ale to
trzeba zobaczyć na własne oczy!
Cały program jest w profesjonalnej oprawie świetlnej, nie ma
nudy, nie ma słabych punktów programu, a finał – pomysł z ukłonem niczym w teatrze
– trafiony!
Warto podkreślić, iż liczba państw artystycznej obsady jest
naprawdę zdumiewająca. W ponad 2 godzinnym programie występują artyści między
innymi z: Polski, Ukrainy, Peru, Meksyku, Chile, Urugwaju, Wielkiej Brytanii,
czy Litwy. Nie ma też w programie bajek, pluszaków – no wreszcie – wielkie brawo!
Po obejrzeniu programu w Poznaniu… biłem się z myślami, i
jakkolwiek bym nie patrzył to rzeczywiście moja pierwsza myśl się zgadzała, a
przecież jeszcze nie tak dawno do głowy by mi nie przyszło, iż którykolwiek
polski cyrk, dorówna dwóm czołowym polskim cyrkom, które od ponad 30 lat są na
polskim rynku, a choćby minimalnie jeden z nich przebije swoim programem.
Oczywiście to tylko moje odczucia i moje zdanie, ale chyba faktycznie stało się
coś, co jeszcze w ubiegłym roku wydawało się niemożliwe. Zdecydowanie program
2024 pod namiotem Cyrku Wictoria jest najlepszy z wszystkich dotychczasowych w
historii tego cyrku.