„Otworzyłam okno, żeby nacieszyć się zapachem budzącej się ziemi. I wtedy… poczułam to. Coś między gnijącą kapustą a mokrym psem. Smród tak intensywny, iż zatkało mi dech w piersiach. To był moment, w którym zrozumiałam, iż wiejska sielanka to jedno, ale życie obok obory Józka – to zupełnie inna historia”.