– Gdybyście tylko zobaczyli, jak pięknie mieszka mama mojego zięcia! Moje dziecko trafiło do raju! – opowiadała teściowa o szczęśliwym małżeństwie swojej córki z takim entuzjazmem, iż aż klaskała w dłonie.
Młodsza siostra mojego męża wyszła za mąż kilka miesięcy temu. Według teściowej to było bardzo udane małżeństwo. Zięć ma ogromny dom, do którego zabrał Dianę.
Rozumiem teściową i jej radość, bo sama nigdy niczego takiego nie miała. Mieszka w swoim jednopokojowym mieszkaniu, w którym wychowała dwoje dzieci. Teraz dzieci wyprowadziły się, jedno na prawo, drugie na lewo, i to całkiem nieźle się urządziły, więc teściowa została sama.
My z mężem też nie mamy na co narzekać, bo mieszkamy we dwójkę w trzypokojowym mieszkaniu. Ale dla mojej teściowej to wciąż za mało, bo jej zdaniem mieszkanie to nie to samo co dom.
Nie zamierzałam się z nią kłócić. Cieszyłam się razem z nią z powodzenia szwagierki, które miało taki pozytywny obrót, i to było na tyle.
Nie uważam się za osobę biedną, więc nie przejmuję się tym, co myśli teściowa. Mieszkanie, w którym mieszkamy z mężem, należy do mnie – to moja przedślubna własność. Kiedyś mieszkali tu moi dziadkowie, którzy byli dość zamożni.
Jestem ich jedyną wnuczką, więc mieszkanie przypadło mnie. Teściowa cieszyła się, dopóki jej córka nie miała lepiej. Teraz, według niej, u nas jest źle, a Diana żyje w przepychu.
Mój mąż to dobry człowiek, nie jest zachłanny jak jego matka i siostra. Przed naszym ślubem oszczędzał na mieszkanie, ale kiedy zaczęliśmy mieszkać razem, nie musiał już go kupować i kupił sobie dobry samochód.
Żyliśmy spokojnie, nikomu nie przeszkadzając. Ale życie bywa przewrotne. Pewnego dnia teściowa przyszła do nas, żaląc się, iż Dianie źle się mieszka z teściami i wróciła do domu z dzieckiem.
To była trudna sytuacja, bo dziecko to jeszcze niemowlę, które potrzebuje obojga rodziców. Znam charakter szwagierki, więc nie jestem pewna, czy sobie poradzi. Matka też nie ma wiele do zaoferowania poza narzekaniem.
Po dwóch tygodniach zięć się jednak opamiętał i postanowił wrócić do żony i dziecka. Ale ponieważ Diana stanowczo odmówiła powrotu do jego rodziców, przeniósł się do jednopokojowego mieszkania teściowej.
– Oczywiście cieszę się, iż Dianie uda się utrzymać rodzinę, ale nie mogę dłużej spać na niewygodnym tapczanie w kuchni. Jestem starszą osobą i mój kręgosłup tego nie wytrzymuje – znowu narzekała teściowa u nas.
Nie od razu zrozumiałam, do czego zmierza, dopóki mąż nie wezwał mnie na rozmowę.
– Anno, mama naprawdę nie może tak mieszkać. Pozwól jej na jakiś czas zamieszkać u nas. To tylko na miesiąc, może dwa, dopóki siostra z mężem nie znajdą sobie nowego mieszkania.
Nie podobał mi się ten pomysł, bo któż chciałby mieszkać z teściową w swoim własnym mieszkaniu? Ale zgodziłam się, bo mąż bardzo nalegał. Kocham go i nie chciałam psuć naszej relacji.
Teściowa się do nas wprowadziła. Daliśmy jej cały osobny pokój. Zamiast jednak spokojnie siedzieć tam i cieszyć się odpoczynkiem, zaczęła rządzić się w moim domu.
Zaglądała w każdy kąt, szukając kurzu, brudu i pajęczyn. Chodziła demonstracyjnie z ściereczką, coś wycierając i podkreślając tym samym, iż jestem kiepską gospodynią.
Mój spokój się skończył, kiedy zobaczyłam, jak grzebie w mojej szafie i jeszcze karci mnie za to, iż układam brudne rzeczy obok czystych. Zastanawiam się, jak ona to sprawdzała – czy wąchała, czy pod światło sprawdzała, żeby zobaczyć brud?
Tego już nie mogłam znieść w swoim domu. Wieczorem w kulturalny sposób wyjaśniłam teściowej, iż jej wizyta się przeciągnęła i iż powinna wrócić do siebie.
Na taki obrót sprawy teściowa nie była przygotowana i poskarżyła się mojemu mężowi. A ten, kiedy wrócił z pracy, oświadczył, iż jeżeli jego mama odejdzie, to on odejdzie razem z nią.
– Więc wybieraj, Anno – ostrzegł mnie.
A co tu wybierać? Nie chcę, żeby teściowa u mnie mieszkała, mam do tego prawo. Dlaczego jej córka może mieszkać sama z mężem, a ja nie mogę? To niesprawiedliwe.
Ale z drugiej strony nie chcę, żeby mąż ode mnie odszedł. Więc co zrobić w tej sytuacji?