Cierpliwość ponad wszystko

twojacena.pl 2 godzin temu

Cierpliwości, tylko cierpliwości…

Mamusiu, tatusiu, z okazji złotych godów! zawołała z euforią córka, wchodząc z mężem i dziećmi na podwórko rodzinnego domu. Życzymy wam, byście przeżyli razem jeszcze tyle samo lat w miłości i szczęściu!

Dziękujemy, córeczko, ależ ty przesadzasz Tyle samo? rozśmiał się Stanisław. Ale obiecujemy, iż będziemy żyć dalej.

Tak, minęło pięćdziesiąt lat małżeństwa Stanisława i Haliny. Pięćdziesiąt lat wydawać by się mogło, iż to wieczność, a jednak, gdy się obejrzeć, przeminęło jak jedno mgnienie. Wielu może się pochwalić takim jubileuszem, ale nie wszystkim dane jest go doczekać. Życie bywa ciężkie są w nim ciemne dni, ból, i rozczarowania.

Czy Halina i Stanisław byli naprawdę szczęśliwi? Może zmęczony uśmiech jubilatki krył w sobie jakieś niespełnione marzenia, a za uśmiechem męża czaiła się cicha wina? Wszystko możliwe.

Hala miała zaledwie czternaście lat, gdy jej sąsiad Staś, starszy od niej o trzy lata, powiedział jej pewnego dnia, gdy wracała ze szkoły:

Halka, ale z ciebie ładna dziewczyna. Jak wrócę z wojska, to się z tobą ożenię. A ty tymczasem dorastaj. Za rok idę do wojska.

Oho, jaki to sobie znalazł narzeczonego prychnęła dziewczyna i pobiegła do domu.

W szkole już niejeden chłopak zerkał w stronę Haliny, ale choćby o nich nie myślała. Matka wychowała ją surowo, a chłopcy uważali ją za nieprzystępną. Potrafiła każdemu dać odprawę.

Hala śliczna, ale jakaś dziwna szeptali między sobą choćby zagadać nie pozwoli, jakby się jej ludzie nie imali.

Mijały lata. Staś wrócił z wojska. Drugiego dnia wyszedł z domu i od razu natknął się na Halę niosącą wiadra z wodą na jarzmie. Stanął jak wryty. Przed nim stała dorosła, wysmukła Hala, tak piękna, iż na moment oniemiał. Ale gwałtownie ochłonął.

Halka! Haluś, ale tyś jeszcze ładniejsza! A masz już chłopaka?

A ciebie to co obchodzi? odparła, uśmiechając się lekko.

Przyjdź dziś do domu kultury. Potańczymy, pogadamy

Hala wzruszyła ramionami i poszła dalej. A Staś stracił spokój. W wojsku zapomniał o swojej obietnicy, a teraz to, co mówił żartem, stało się prawdą. Na taką dziewczynę jak Hala tylko się żenić, nie można jej krzywdy zrobić. I sam by nikomu na to nie pozwolił.

Cały wieczór czekał w domu kultury. Dziewczyny kręciły się wokół niego, zapraszały do tańca, ale on tylko siedział ponury i zerkał w stronę drzwi. Hala się nie pojawiła. Nikogo nie odprowadził, choć niejedna miała nadzieję.

Następnego dnia znów ją złapał przy studni.

Cześć, Haluś. Dlaczego wczoraj nie przyszłaś? Czekałem.

Nie chodzę do domu kultury. Po co? odparła dumnie i ruszyła w stronę domu, ale on zastąpił jej drogę.

Zejdź mi z drogi! zawołała.

A co zrobisz?

Postawiła wiadra, chwyciła jedno i wylała mu wodę na głowę.

To. Roześmiała się. Zobaczymy, komu będzieś potrzebny, mokry jak szczur.

I odeszła, a on stał i patrzył za nią.

No, gorąca jest ta Halka. Ognista baba! Ale ja sobie poradzę. I tak będzie moja.

Próbował wszystkiego czatował, gdy wracała, odprowadzał do furtki. Pewnego dnia podarował jej bukiet polnych kwiatów. Wtedy w końcu się uśmiechnęła.

W końcu pewnego dnia, gdy znów ją zatrzymał i posadził na ławce przed domem, zaczęła z nim rozmawiać. Nie mógł bez niej żyć, myślał tylko o niej, choćby śniła mu się. Chciał ją objąć, pocałować. Nie wiedział, iż i ona go lubiła.

Ba, nie tylko lubiła kochała go od dzieciństwa. Tylko on był starszy, a ona jeszcze mała. Te słowa o ślubie po wojsku wbiły się jej w pamięć. Dlatego trzymała chłopaków z daleka. Czekała na Stasia. A gdy wrócił, nie wierzyła, iż on też ją kocha. Widziała, jak inne dziewczyny rzucały mu się na szyję, śmiały się głośno. Trzymała go na dystans, by nie pomyślał, iż jest taka jak one.

Ale w końcu lody pękły. Staś rozmarzył jej serce, gdy przyniósł ogromny buket bzu. Dowiedział się, iż to jej ulubione kwiaty.

Haluś, chodź na spacer. Taka piękna wiosna, wszystko kwitnie zaproponował. A ona się zgodziła.

Dobrze szepnęła, a on po raz pierwszy zobaczył, iż się rumieni. Zrozumiał wtedy.

Wkrótce po wsi poszła fama Staś z Halą się spotykają. Przestała się z niego śmiać, zobaczyła w jego oczach miłość. Chodzili już za ręce. Niektórzy chłopaki mówili mu:

Co, Hala cię na smyczy prowadzi? A on tylko się uśmiechał. Był szczęśliwy.

Coraz bardziej się zakochiwał. Pewnego wieczoru powiedział:

Haluś, jesteśmy dorośli. Pora się pobrać. Dość tych spacerów. Kochamy się. Po co zwlekać?

Zgodziła się. Zaczęli szykować wesele, ale nagle umarła matka Stasia. Ślub przełożono. Po pogrzebie trzeba było odczekać.

Pewnego dnia Staś oznajmił:

Jutro jadę do sąsiedniej wsi. Przewodniczący wysyła mnie pomóc przy żniwach.

Na długo? spytała Hala.

Nie wiem, ale czekaj na mnie. Kocham cię. Jesteś moim życiem.

Może to te słowa, a może coś więcej wzięła go za rękę i zaprowadziła na stóg siana.

Chcę, żebyś mnie pamiętał. Wracaj gwałtownie szeptała.

Wrócił po dwóch tygodniach. A niedługo potem Hala powiedziała mu, iż spodziewa się dziecka. Wesele było skromne, wciąż trwała żałoba.

Córeczko, czemu tak się śpieszycie? pytała matka.

Hala się przyznała. Ale cóż takie życie. Matka w duchu myślała: *Przynajmniej nie została sama z dzieckiem*. Ale nie mogła zrozumieć, gdzie zawiodła.

Po ślubie Hala promieniała szczęściem. Żadna kobieta we wsi nie była tak rozradowana. Uwielbiała dbać o męża. WkrótI choć czasem wspomnienia dawnych zdrad i nieufności wracały jak cień, dziś, patrząc na swoją Halinę, Staś wiedział jedno to przy niej, pośród pól i lasów, które znały ich miłość od pierwszego spojrzenia, spędził życie tak, jak powinien.

Idź do oryginalnego materiału