Dziennik Tomasza
Częściej niż zwykle przesiadywał teraz w pracy.
— Dziwne — myślała jego żona, Joanna. — Albo zostaje po godzinach, albo pędzi do tego garażu do swojego kumpla, Marka. Co on tam może robić prawie codziennie?
Pewnego dnia Joanna postanowiła przespacerować się po centrum handlowym w Warszawie. Chciała oderwać myśli, a przy okazji kupić w kwiaciarni ziemię i doniczkę do fiołków. Wchodząc do rozświetlonego centrum, rozejrzała się po butikach i nagle zastygła, jakby rażona piorunem. Prosto na nią szedł Tomasz. I to nie sam — z młodą dziewczyną! Gdy ta odwróciła się w jej stronę, Joanna nie mogła uwierzyć własnym oczom. Znała tę dziewczynę.
***
Joanna zatrzymała się przed klatką swojego bloku. Droga była zablokowana przez dwóch meblowców, którzy próbowali wepchnąć do drzwi ogromny fortepian. Mimo odkręconych nóg nie mieścił się w wąskim przejściu.
— Nie wejdzie, choćbyście drzwi zdjęli — orzekli meblowcy. — Staroświecki kolos.
— Przepuśćcie mnie, potem sobie rozbierajcie cały blok — rzuciła rozdrażniona Joanna.
Załamany właściciel fortepianu, ocierając pot z czoła, westchnął ciężko:
— Wszystko już zniosłem, tylko to zostało. Gdybym mieszkał na parterze, przez okno byśmy wciągnęli, ale piąte piętro… — Spojrzał na Joannę smutnym wzrokiem.
— Ja też mieszkam na piątym, więc chyba jesteś moim nowym sąsiadem — odparła. — Słuchaj, są firmy z podnośnikami. Moja koleżanka tak wciągnęła kanapę na czwarte piętro. Mogę ci podać numer, ale to pewnie nie będzie tanie.
Mężczyzna rozpromieniał się i gorąco podziękował za radę. Joanna podyktowała numer, potem weszła do siebie, ale co chwilę zerkała przez okno, śledząc losy fortepianu. W końcu przyjechała platforma i instrument bezpiecznie znalazł się w mieszkaniu. Joanna była zdziwiona, jak bardzo wciągnęła ją ta obca historia. Na chwilę choćby zapomniała o swoich problemach.
A zaczęły się one wczoraj. Tomasz odszedł od niej…
To był dla Joanny cios. Oczywiście, zauważyła zmiany w jego zachowaniu. Stał się wycofany, szukał pretekstów, by wyjść z domu. Albo przesiadywał w pracy, albo znikał w garażu u Marka.
— Dziwne — rozważała. — Co on tam może robić codziennie?
Zrzucała to na kryzys wieku średniego. Może zakręciła mu się jakaś laska, ale minie…
W weekend poszła do centrum handlowego. Chciała się rozerwać, kupić coś do kwiatów. Ale tam, wśród gwaru i jaskrawych witryn, czekał na nią kolejny cios. Prosto na nią szedł Tomasz, obejmując młodą dziewczynę. Śmiali się, szeptali sobie coś do ucha, ich miłość była prawie namacalna. Gdy dziewczyna odwróciła się, Joanna oniemiała ze zdumienia. To była Natalia, jej młoda koleżanka z pracy.
Tomasz, widząc żonę, zmieszał się, ale gwałtownie zebrał:
— Wszystko wyjaśnię w domu.
Joanna nie śpieszyła się z powrotem. Błądziła po ulicach Warszawy, a w głowie kołatały się wspomnienia. Natalia poderwała Tomasza na firmowej imprezie rok temu. Tańczyli, wychodzili razem na papierosa, ale Joanna nie przywiązała do tego wagi. Nigdy by nie pomyślała, iż jej wierny, solidny Tomasz mógłby ją zdradzić.
Gdy wróciła, Tomasz już spakował swoje rzeczy. Unikał awantur, więc Joanna, powstrzymując łzy, cicho spytała:
— Czym ci zawiniłam? Co było nie tak?
— Wszystko było w porządku — odparł, patrząc w podłogę. — Ale żyjemy z przyzwyczajenia, wszystko mdłe, nudne. A bez Natalii nie wyobrażam sobie dnia. Dziękuję ci za te dwadzieścia lat, za córkę. Wychowałem ją, kupiłem mieszkanie, wydałem za mąż. Mam prawo do szczęścia. Wybacz, jeżeli możesz…
Joanna wybuchnęła płaczem dopiero, gdy drzwi zatrzasnęły się za nim. Nigdy nie czuła takiego bólu. Noc minęła bez snu.
Rano — zimny prysznic, lekki makijaż, elegancki garnitur. Do pracy, jak gdyby nigdy nic. Nikt nie miał widzieć jej słabości. Ale wiedziała: cały dział będzie szeptał, jak Natalia odebrała jej męża.
Natalia przyszła do ich firmy tu po studiach. Ładna, zadbana, sumienna. gwałtownie zjednała sobie wszystkich, a Joanna traktowała ją życzliwie. Teraz musiała jeździć do pracy autobusem — Tomasz zawsze woził ją samochodem. W zatłoczonym środku transportu czuła się obco.
W biurze natknęła się na Natalię. Ta zmieszana przywitała się i przemknęła obok. Ale pracowały w jednym pokoju. W zespole panowało napięcie: starsi koledzy współczuli Joannie, młodsi udawali, iż nic się nie stało, ale wypatrywali rozwJoanna spojrzała w okno, gdzie nowy sąsiad grał na fortepianie, i uśmiechnęła się, bo zrozumiała, iż czas bólu minął, a przed nią otwiera się nowy rozdział życia.