Cienie przeszłości: niespodziewany zwrot losu

newsempire24.com 3 tygodni temu

Cienie przeszłości: niespodziewany zwrot losu

Halina Kowalska siedziała w kuchni, wpatrując się przez okno z ciężkim sercem. Jej jedyny syn, Marek, zapomniał o rocznicy ślubu rodziców i nie zadzwonił. Łzy toczyły się po jej policzkach, gdy zastanawiała się, jak spędzić ten smutny dzień. Nagle ciszę przerwał dzwonek telefonu. „Wreszcie! Niepotrzebnie źle myślałam o synu” – pomyślała Halina, biegnąc do aparatu. Gdy jednak podniosła słuchawkę, zdrętwiała, słysząc głos synowej. „Halino Kowalska, mam do pani istotną sprawę” – stanowczo zaczęła Katarzyna, nie dając teściowej dojść do słowa, i rzuciła propozycję, od której Halinie zaparło dech.

„Jak to? Sprzedaliście bez mojej zgody?” – wykrzyknęła Halina, nie panując nad emocjami. „Jak mogłeś, Marek? Tego się po tobie nie spodziewałam!”

„Mamo, no co ty się denerwujesz? Tak wyszło. Kupiec znalazł się szybko, a nam pilnie potrzebne były pieniądze. Wiesz przecież, iż Kasia otwiera swój biznes. Mieliśmy czekać, aż wrócisz z sanatorium, żeby pytać cię o naszą działkę?” – odparł zirytowany Marek.

„Jak mogłeś, synu? Tyle wspomnień wiąże się z tym domem! – ciągnęła Halina z bólem. – I dla ciebie też. Mogliście się choć poradzić!”

„Mamo, już wszystko wyjaśniłem” – rzucił zmęczonym głosem Marek i się rozłączył.

Halina była wściekła. Ostatnio czuła się niepotrzebna, odsunięta, jakby była intruzem we własnej rodzinie. Za wszystko winiła synową Katarzynę.

Od kiedy pojawiła się Katarzyna, Marek się zmienił. Stał się obojętny na życzenia i rady matki. Dzisiejsza wiadomość ostatecznie złamała Halinie serce. Gdy jej mąż, Wojciech, nalegał, by dać synowi na ślub starą działkę po rodzicach w Zakopanem, Halina była przeciw. Ale Wojciech był nieugięty, i musiała ustąpić.

„Po co ci ten dom? – mówił Wojciech. – Nam wystarczy mieszkanie. Niech młodzi decydują – czy tam mieszkać, czy sprzedać. Nie uzbieraliśmy pieniędzy, żeby dać synowi porządny prezent. Działka to najlepsze, co mamy. Nie sprzeciwiaj się, postanowiłem.”

I oto, pięć lat po ślubie, Marek oznajmił, iż działkę sprzedali. Halina była pewna: gdyby Wojciech żył, nie pochwaliłby decyzji syna.

Działka była prawdziwym skarbem: drewniany, dwupiętrowy dom z okiennicami, przestronną werandą i dwoma balkonami stał w malowniczym zakątku nad jeziorem, otoczonym lasem sosnowym. Kiedyś, zaraz po ślubie, Halina i Wojciech tam mieszkali, a te dni wspominała jako najszczęśliwsze. Przyroda, cisza, dobrzy sąsiedzi, świeże produkty od miejscowych – mleko, jajka, pachnące truskawki – wszystko tworzyło raj. Tam właśnie Halina dowiedziała się, iż zostanie matką. Dom był przesiąknięty jej najpiękniejszymi wspomnieniami.

Katarzyna, w oczach Haliny, nigdy nie doceniła tego daru. Rzadko przyjeżdżała z Markiem na działkę, a o noclegu czy tygodniowym wypoczynku nie było mowy. „Jestem miejska” – mówiła Katarzyna. „Na wsi jest nudno, gorąco, kurz i komary. Potrzebuję komfortu, klimatyzacji!” – dodawała, poprawiając idealny manicure.

Halina wciąż jeździła na działkę, najpierw z mężem, a po jego śmierci – sama. W głębi duszy uważała ten dom za swój, marząc, iż syn kiedyś go jej odda, by mogła tam zamieszkać, ciesząc się spokojem. Zapraszała przyjaciółkę, Danutę, i spędzały dni w ciszy, z dala od miejskiego zgiełku.

„Piękna masz działkę, Halinko – mówiła Danuta. – Gdyby sprzedać, można by dostać niezłe pieniądze. Takie domy teraz w cenie, a i natura tu – lepsza niż na wczasach.”

„Nie sprzedamy – odpowiadała Halina. – Tu jest tak dobrze. To pamiątka po rodzicach Wojtka.” Marzyła, by tam zamieszkać na stałe, przyjmować gości, a może choćby wynajmować część domu, by dorobić do skromnej emerytury.

Katarzyna, ekonomistka z wykształcenia, po urlopie macierzyńskim nie wróciła do pracy w biurze rachunkowym klubu sportowego. „Nie zamierzam harować za grosze – oświadczyła. – To upokarzające.” Marek, inżynier w fabryce, wspierał ją: „Zostań w domu z Kubą, mojej pensji starczy.”

Ale Katarzynie zaczęło być nudno. Syn podrósł, i postanowiła otworzyć salon kosmetyczny. „Wpadłam na pomysł! – oznajmiła Markowi. – Sprzedamy działkę i kupimy lokal na salon. Już znalazłam odpowiedni, cena dobra.”

„Jesteś pewna, iż dasz radę? – wątpił Marek. – Przecież nie masz doświadczenia w biznesie.”

„Oczywiście! – odpowiedziała pewnie. – Znajdę fachowców, a wykształcenie mam odpowiednie. Tylko trzeba gwałtownie sprzedać działkę.”

„Szkoda domu – oponował Marek. – To pamiątka po dziadkach, po tacie. Może weźmiemy kredyt?”

„Żadnych kredytów! – ucHalina odłożyła słuchawkę, zaskoczona własną decyzją – jutro zaczyna nowe życie w salonie Katarzyny, a dawne urazy w końcu poszły w niepamięć.

Idź do oryginalnego materiału