Cienie przeszłości: nieoczekiwany zwrot losu

twojacena.pl 5 dni temu

Halina Nowicka siedziała w kuchni, wpatrując się przez okno z ciężkim sercem. Jej jedyny syn, Krzysztof, zapomniał o rocznicy ślubu rodziców i nie zadzwonił. Łzy toczyły się po jej policzkach, gdy rozmyślała, jak spędzić ten smutny dzień. Nagle ciszę przerwał dzwonek telefonu. „W końcu! Na próżno źle myślałam o synu” – pomyślała z nadzieją, biegnąc do aparatu. Gdy jednak podniosła słuchawkę, zdrętwiała, słysząc głos synowej. „Halino Nowicka, mam do pani istotną sprawę” – stanowczo rozpoczęła Kinga, nie dając teściowej dojść do słowa, i wyłożyła propozycję, od której Halinie zabrakło tchu.

„Jak to? Sprzedaliście bez mojej zgody?” – zawołała Halina, nie kryjąc emocji. „Jak mogłeś, Krzysztof? Nie spodziewałam się tego po tobie!”

„Mamo, no co ty się dąsasz? Tak wyszło. Kupiec znalazł się szybko, a nam pilnie potrzebne były pieniądze. Wiesz przecież, iż Kinga otwiera swój biznes. Mieliśmy czekać, aż wrócisz z sanatorium, żeby pytać o naszą działkę?” – odparł zirytowany Krzysztof.

„Jak to możliwe, synu? Tyle wspomnień wiąże się z tym domem! – mówiła z bólem Halina. – I dla ciebie też. Mogliście się poradzić!”

„Mamo, już wszystko wyjaśniłem” – rzucił zmęczonym głosem Krzysztof i się rozłączył.

Halina była wściekła. Ostatnio czuła się niepotrzebna, odrzucona, jak intruz we własnej rodzinie. Za wszystko winiła Kingę.

Od kiedy pojawiła się Kinga, Krzysztof się zmienił. Stał się obojętny na życzenia i rady matki. Dzisiejsza wiadomość złamała Halinie serce. Gdy jej mąż, Wojciech, nalegał, by podarować synowi na ślub starą letniskową chatę swoich rodziców w Osadzie Nadjeziernej, Halina się sprzeciwiała. Ale Wojciech był nieugięty, więc musiała ustąpić.

„Po co się upierasz przy tym domu? – mówił Wojciech. – Nam z tobą wystarczy mieszkanie. Niech młodzi decydują – żyć tam czy sprzedać. Nie uzbieraliśmy pieniędzy na porządny prezent. Działka to najlepsze, co mamy. Nie dyskutuj, postanowiłem.”

I oto pięć lat po ślubie Krzysztof oznajmił, iż chatę sprzedali. Halina była pewna: gdyby Wojciech żył, nie pochwaliłby decyzji syna.

Chatka była prawdziwym klejnotem: drewniany, dwupiętrowy dom z rzeźbionymi okiennicami, przestronną werandą i dwoma balkonami stał w malowniczym zakątku nad jeziorem, otoczonym sosnowym lasem. Kiedyś, zaraz po ślubie, Halina i Wojciech tam mieszkali, a te dni wspominała jako najszczęśliwsze. Przyroda, cisza, życzliwi sąsiedzi, świeże produkty od miejscowych – mleko, jajka, pachnące truskawki – wszystko tworzyło raj. Tam właśnie Halina dowiedziała się, iż zostanie matką. Chatka była przesiąknięta jej najpiękniejszymi wspomnieniami.

Kinga, według Haliny, nigdy nie doceniła tego daru. Rzadko przyjeżdżała z Krzysztofem, a o noclegu czy tygodniowym wypoczynku nie było mowy. „Jestem miejska – mawiała Kinga. – Na wsi nudno, gorąco, kurz, komary. Potrzebuję komfortu, klimatyzacji!” – mówiła, poprawiając idealny manicure.

Halina przez cały czas jeździła na działkę, najpierw z mężem, potem sama. W głębi duszy uważała chatkę za swoją, marząc, iż syn kiedyś odda ją jej, by mogła tam zamieszkać w spokoju. Zapraszała przyjaciółkę Bogusię, spędzały czas z dala od miejskiego zgiełku.

„Piękna masz chatę, Halinko – mówiła Bogusia. – Gdyby sprzedać, można by dostać niezłe pieniądze. Takie domy teraz w cenie, a przyroda tu lepsza niż na wczasach.”

„Nie sprzedamy – odpowiadała Halina. – Tu jest tak dobrze. To pamiątka po rodzicach Wojtka.” Marzyła, by tam mieszkać, przyjmować gości, a może wynajmować część domu, by dorobić do skromnej emerytury.

Kinga, ekonomistka z wykształcenia, po macierzyńskim nie wróciła do księgowości w klubie fitness. „Nie zamierzam harować za grosze – mawiała. – To upokarzające.” Krzysztof, inżynier w fabryce, wspierał ją: „Zostań w domu z Jasiem, mojej pensji starczy.”

Ale Kinga zaczęła się nudzić. Syn podrósł, więc postanowiła otworzyć salon urody. „Wpadłam na pomysł! – oznajmiła Krzysztofowi. – Sprzedamy działkę i kupimy lokal na salon. Znalazłam już odpowiedni, cena dobra.”

„Jesteś pewna, iż dasz radę? – wątpił Krzysztof. – Nie masz doświadczenia w biznesie.”

„Oczywiście! – odparła pewnie. – Znajdę fryzjerki, a wykształcenie mam odpowiednie. Trzeba tylko gwałtownie sprzedać chatę.”

„Szkoda chaty – protestował Krzysztof. – To pamiątka po dziadkach, o tacie. Może weźmiemy kredyt?”

„Żadnych kredytów! – ucHalina uśmiechnęła się przez łzy, patrząc na wnuczkę i zrozumiała, iż czasem nowe początki są właśnie tym, co pozwala zachować to, co najważniejsze – miłość rodziny.

Idź do oryginalnego materiału