**Cienie przeszłości: dramat na progu domu**
Tomasz, starając się stąpać bezgłośnie, przekroczył próg mieszkania w starym domu na obrzeżach Poznania.
— Wreszcie, już się nie mogłam doczekać — dobiegł z kuchni głos żony, miękki, ale z lekkim niepokojem. — Nie można tak przesiadywać w pracy. Zjesz kolację?
Tomasz tylko skinął głową, opadając na krzesło. Ewa, jego żona, sprawnie podgrzała kotlety schabowe z ziemniakami, wypełniając kuchnię przytulnym aromatem.
— Kochanie, wszystko w porządku? Wyglądasz jakbyś był gdzieś daleko — zapytała ze współczuciem, wpatrując się uważnie w męża.
— Tak, wszystko dobrze — odpowiedział wymijająco, nerwowo gniotąc brzeg obrusa. — Tylko… Musimy porozmawiać…
— Mów — powiedziała cicho, ale stanowczo, siadając naprzeciw niego.
— Spotkałem inną kobietę — wyrzucił z siebie Tomasz i zamknął oczy, jakby spodziewał się ciosu. Nie miał pojęcia, jak Ewa zareaguje na to wyznanie.
***
Wcześniej tego wieczoru, żegnając go, Kinga przytuliła się do niego mocno, jakby nie chciała puścić. Jej głos był pełen tęsknoty, niemal błagalny:
— Kochanie, zrobisz to dziś? Tak, jak obiecałeś…
— Nie wiem — mruknął zakłopotany, niezdarnie odpowiadając na uścisk. — Ale spróbuję…
— Proszę, postaraj się — szepnęła Kinga, jej oczy lśniły w półmroku. — I tak prędzej czy później będziesz musiał to zrobić…
Pocałowała go, wciągając z powrotem do ciepłej sypialni, gdzie czas zdawał się zatrzymywać.
***
Godzinę później Tomasz szedł ciemnymi ulicami miasta, czując, jak serce ściska się ze strachu. Jak powiedzieć żonie? Jak spojrzeć w oczy Ewie, która przez piętnaście lat była jego oparciem? Jak wytłumaczyć, iż on, dorosły mężczyzna, stracił głowę jak smarkacz? I najważniejsze — jak usprawiedliwić to, iż właśnie niszczy rodzinę?
Przed oczami stanęły mu ich synowie, Kacper i Jakub. Bliźniacy, ich duma. Ich jednakowe brązowe oczy, pełne zaufania, patrzyły na ojca z wyrzutem, jakby już wiedziały o jego zdradzie. Tomasz potrząsnął głową, przepędzając to widzenie.
Jak oni z Ewą czekali na tych chłopców! Gdy dowiedzieli się, iż będą mieć bliźniaków, najpierw spanikowali — jak sobie poradzą? Ale Ewa okazała się prawdziwą czarodziejką. Rozróżniała chłopców na pierwszy rzut oka, dawała radę ze wszystkim: utrzymywała dom w idealnym porządku, wychowywała synów. Karmiła ich piersią prawie do roku, nie narzekając na zmęczenie, nie żądając od Tomasza więcej pomocy, niż był w stanie dać.
Po jego powrocie z pracy w domu zawsze czekał ciepły obiad, uśmiech żony i radosny śmiech synów. Ewa umiała wszystko: uspokoić marudzące maluchy, wychować ich tak, by byli posłuszni, ale nie zastraszeni. Wpoiła im szacunek do ojca, robiła wszystko, by widzieli w nim wzór. I to działało — Kacper i Jakub uwielbiali ojca, byli z niego dumni.
Chłopcy wyrośli na wspaniałych chłopaków — w trzynastce byli już samodzielni, dobrze się uczyli, grali w piłkę, mieli przyjaciół. Ewa znała wszystkich ich kolegów: imiona, gdzie mieszkali, czym się interesowali. Ich dom zawsze był otwarty, a chłopcy chętnie przyprowadzali znajomych. Kiedyś denerwowało to Tomasza — hałas, zamieszanie, dziecięce wrzaski. Ale Ewa stanowczo powiedziała:
— Nasi synowie muszą umieć się przyjaźnić. A ja chcę wiedzieć, z kim się zadają. To ważne, Tomaszu. Przyzwyczaj się.
Miała rację. Jak zawsze. Dzieci rosły, a ich dom pozostawał bezpieczną przystanią, gdzie każdy czuł się potrzebny.
Ale teraz… Czy Kinga będzie w stanie stać się częścią ich życia? Czy synowie ją zaakceptują? Na tę myśl Tomasz poczuł dreszcz. Jak Kacper i Jakub mogą pokochać kobietę, przez którą ich ojciec porzuci matkę? Uwielbiają Ewę. Jego postępek będzie dla nich zdradą — i będą mieli rację.
Ewa nie zasłużyła na coś takiego. Piętnaście lat była idealną żoną, wierną przyjaciółką, troskliwą matką. Tomasz był z nią szczęśliwy — dopóki nie pojawiła się Kinga.
Kinga — młoda, pełna życia, z iskrą w oczach, która rozpaliła w nim dawno zapomniane uczucie. Zakochał się jak nastolatek, od pierwszego wejrzenia. Zajęła wszystkie jego myśli, wypełniła serce, sprawiła, iż zapomniał o wieku, rodzinie, obowiązkach. Już po tygodniu nie mógł myśleć o niczym innym. Pragnął tylko trzymać ją w ramionach, tonąć w jej uśmiechu.
Czy to jego wina? Miłość to burza, której nie da się powstrzymać. Ale czy Ewa to zrozumie? Czy nie urządzi mu sceny? Choć… To nie w jej stylu. Zawsze była opanowana, mądra. Ale co się stanie po jego słowach? Rozwód? Kinga jasno dała mu do zrozumienia, iż chce, by do niej przeszedł.
Tomasz zatrzymał się przed klatką, ciężko opadł na ławkę. Nogi odmawiały posłuszeństwa, serce waliło. Wejść do domu było ponad jego siły.
***
Tymczasem Ewa, ułożywszy synów do snu, siedziała przy oknie, wpatrując się w ciemną ulicę. Wiedziała od dawna. Wiedziała, iż dziś się odważy powiedzieć. Miała nadzieję, iż to chwilowy kaprys, ale nie — zaszło za daleko.
*„Biedaku, boisz się wrócić do domu — myślała. — Męczysz się, dobierasz słowa. Strasznie ci, Tomaszu? Rozumiem. choćby nie podejrzewasz, iż ja od dawna wszystko wiem. Przygotowywałam się do tej rozmowy, choć nie chciałam jej zaczynać. Piętnaście lat razem, dwóch synów… Zawsze byłeś uczciwy, nigdy nie dałeś powodów do podejrzeń. A teraz — zakochałeś się. Komu się nie zdarza? Ale dlaczego tak się w to wkręciłeś? Myślisz, iż ona nas zastąpi? MyliTomasz wstał z ławki, głęboko westchnął i otworzył drzwi do domu, wiedząc, iż bez względu na to, co go czeka, musi stanąć twarzą w twarz z własnymi wyborami.