Cicha Obserwatorka: Młoda Dziewczynka Wyczekująca Tajemniczej Wizyty Ojca.

newsempire24.com 3 tygodni temu

Mała obserwatorka: Uważna dziewczynka i tajemnicza wizyta ojca.

Malutka Zosia, by nie zwracać na siebie uwagi, cicho obserwowała, jak ojciec wprowadzał starszą panią do swojego małego pokoju. Kobieta była niska i pomarszczona.

Tak, mamo, tu nie jest tak przestronnie jak w twoim domu, ale warunki są lepsze: centralne ogrzewanie, bieżąca woda, ciepła łazienka. A gdy sprzedamy twój dom i kupimy większe mieszkanie, będziesz miała własny pokój.

Dlaczego to łóżko jest takie małe? głos staruszki był łagodny, ale pełen godności. choćby ja bym się tu nie zmieściła

Ach! To łóżko Zosi, twojej wnuczki. Nie martw się, znajdziemy ci większe.

Ale zabraknie miejsca!

Chcesz tu biegać jak dziecko? ojciec zaśmiał się łagodnie. Wszystko się ułoży, jakoś się pomieścicie!

A Zosia?

Tak! głos ojciec nagle stał się twardy. Córka Joanny.

Ale też twoja córka poprawiła spokojnie starsza pani, nie zrażona surowym tonem syna, i dodała Niech Bóg ma ją w opiece, Joasiu.

Zosia odruchowo przeżegnała się.

Jej mama była piękna i kochająca, uwielbiała córkę, którą nazwała na cześć bohaterki ukochanej powieści. Zosia pamiętała uśmiech mamy, gdy wracał do domu jej tata, Piotr. Był czuły i wesoły, zawsze przynosił Zosi zabawki i okazywał czułość.

Ale pewnego dnia wszystko się zawaliło. Mama nie obudziła się. Zosia nie rozumiała, co się dzieje, dlaczego wszyscy płakali i współczuli jej, dlaczego tata wydawał się ciągle zły i odległy. Straszne słowo zmarła, które powtarzano w domu, prześladowało ją, choć nie pojmowała jego znaczenia.

Wkrótce pojechali z tatą w długą podróż samochodem. Milczał i nie odpowiadał na jej pytania. W końcu zatrzymał auto i ciężkim głosem oznajmił:

Mamy już z nami nie ma, Zosiu. Będziesz mieszkać ze mną i moją rodziną. Masz dwóch braci.

Zosia trochę się uspokoiła. Ale gdy dotarli do mieszkania taty, przywitała ich rozczochrana kobieta, krzycząc:

Po co mi to obciążenie? Sam się nią zajmij! Nie będę wychowywała twojej córki z poprzedniego związku!

Zosia przytuliła się do ściany. Dwaj chłopcy, dwunastoletni bliźniacy, pojawili się na odgłos krzyków. Spojrzeli na nią z pogardą.

Kto ty jesteś? zapytał jeden. Co to za straszydeło?

Drugi wyrwał jej torbę, otworzył i wysypał wszystko na podłogę.

Co tu mamy? Fu! Śmieci! Wygrzebałaś ze śmietnika? zaczął deptać jej rzeczy.

Zosia krzyknęła. Przybiegli rodzice.

Widzisz?! kobieta znów krzyknęła. Ledwo przyszła, a już robi problemy. Czego beczysz, bachorze?

Zosia spojrzała na tatę łzawymi oczami. On ocenił sytuację i zimno powiedział:

Do pokoju! A ty zwrócił się do Zosi chodź ze mną!

Dziewczynka posłusznie poszła za tatą. Słyszała, jak kobieta mamrocze, gdy odchodzili.

Zosiu! weszli do maleńkiego pokoju z malutkim oknem, który wyglądał na dawną spiżarnię. Twoja mama odeszła. Będziesz mieszkać ze mną i moją rodziną. Ta kobieta to moja żona, Helena. A chłopcy to moi synowie, Kacper i Maciek. Postaraj się z nimi dogadać.

Ojciec zostawił ją, ale niedługo wrócił, niosąc stare łóżko i stolik.

Urządzaj się!

Życie Zosi zmieniło się radykalnie. Choć starała się, rodzina ojca nigdy jej nie zaakceptowała. Ciocia Helena irytowała się na jej widok, narzekając, iż jest obciążeniem. Chłopcy celowo szczypali ją lub popychali. Zosia gwałtownie zrozumiała, iż lepiej nie wychodzić ze swojego kąta, gdy ktoś jest w domu. Spędzała dni w pokoiku, bawiąc się starą lalką jedyną rzeczą, która pozostała z dawnego życia.

Czasem chłopcy wchodzili i dokuczali jej. Aż tata to zauważył i surowo ich ukarał. Potem już nie podchodzili do jej drzwi, ale wykorzystywali każdą okazję, by dręczyć ją, gdy wychodziła do łazienki lub jadła. Nie zawsze dostawała to samo co inni, często jadła sama. Czuła zapach pączków na śniadanie, ale dostawała owsiankę i wodnistą zupę. Tata czasem po kryjomu dawał jej słodycze.

Zosia marzyła, by pójść do szkoły, znaleźć przyjaciół i być wśród innych dzieci. Ale do tego było jeszcze daleko.

Teraz babcia została jej nową współlokatorką. Zosia wtuliła się w łóżko i obserwowała, jak starsza pani urządza się w pokoju. Widziała, jak tata z chłopcami wnosi stary tapczan i małą szafkę. Po ich ustawieniu ledwo było miejsca, by przejść.

Poznajmy się powiedziała starsza pani, siadając na tapczanie. Jestem pani Helena, matka twojego ojca, więc jestem twoją babcią. Możesz mnie tak nazywać.

Zosia szepnęła dziewczynka.

Nie miała ochoty rozmawiać z babcią, nie wierzyła, iż może być dla niej dobra.

Mimo to zaprzyjaźniły się. Łączyła ich wzajemna niechęć ze strony rodziny ojca. Nikt jednak nie odważył się mówić źle przy pani Helenie. Ale Zosia słyszała, jak ciocia Helena narzeka, iż tata przyprowadził jej starą wariatkę. Chłopcy starali się dokuczyć babci raz połamali jej okulary, raz rozlali herbatę, raz rozsypali pinezki w kapciach. Ale babcia jadała z nimi w kuchni, co Zosię zdumiewało.

Piotrze, dlaczego Zosia nie siada z nami do stołu? zapytała, widząc, iż dziewczynka je w pokoju.

Nie ma miejsca! odcięła się Helena.

Jak to? Mogę się przesunąć, chłopcy też.

Co za bezczelność! warknął Kacper. Nie będę siedział z intruzem!

Jak możesz tak mówić? westchnęła babcia. Przecież to twoja siostrzyczka!

Piotrze! wrzasnęła Helena. Proszę, pogadaj z matką! To nie jej sprawa, jak wychowujemy dziecko!

Mamo zaczął Piotr, ale babcia go przerwała.

Wygląda na to, iż Zosia żyje tu jak zwier

Idź do oryginalnego materiału