Cicha kobieta, która przemówiła donośnie

twojacena.pl 3 tygodni temu

Cicha kobieta powiedziała głośno

Władysław Zbigniewski! Jak długo to ma trwać?! To już drugi raz w tym tygodniu zalewasz moje mieszkanie! krzyczała sąsiadka z dołu, wymachując mokrą szmatą tuż przed nosem Elżbiety Nowak.

Już się przeprosiłem! Grzejnik mi przecieka, hydraulika wezwałem! tłumaczył się mężczyzna, stojąc w drzwiach w samych kalesonach i podkoszulku.

Przeprosił! A co ja mam zrobić z tym sufitem? Właśnie nowe tapety przykleiłam! Wy tam w ogóle niczym się nie zajmujecie?

Elżbieta stała za plecami męża, zaciskając pięści. Sąsiadka Danuta Kowalska miała rację, ale Władysław, jak zwykle, nie chciał słuchać. Grzejnik rzeczywiście przeciekał już od miesiąca, a on wciąż odkładał naprawę.

No czego tak wrzeszczysz jak przekupka na targowisku! nie wytrzymał Władysław. Naprawię, już mówiłem!

Kiedy naprawisz? Jak całe mieszkanie mi zaleje? Danuta Kowalska była wściekła, jej siwe włosy rozczochrały się, policzki płonęły.

Elżbieta cicho podeszła do męża, dotknęła jego ramienia.

Władek, może jutro rano znajdę hydraulika, dobrego. Mam numer jednego fachowca szepnęła.

Daj spokój! Sam się tym zajmę! odparł mąż, choćby się nie odwracając.

Danuta spojrzała na Elżbietę ze współczuciem. Kobiety znały się już osiem lat, od kiedy Nowakowie wprowadzili się do tego mieszkania, ale przez cały ten czas sąsiadka nigdy nie słyszała, by Elżbieta Nowak podniosła głos. Zawsze cicha, zawsze uległa, zawsze przepraszająca się za męża.

Dobrze, Elżbieto, wiem, iż to nie twoja wina. Ale zróbcie coś w końcu! Danuta odwróciła się i ruszyła w stronę klatki schodowej.

Władysław trzasnął drzwiami i poszedł do kuchni, gdzie na kuchence stał rosół. Elżbieta szła za nim, jak zawsze, w milczeniu.

Czego się tak mazgajisz? burknął mąż, siadając do stołu. Nalej mi zupy.

Elżbieta wzięła chochlę, ale ręce jej drżały. Krople żółtego rosołu spadły na czysty obrus, który dopiero co wyprasowała.

Niezdaro! mruknął Władysław. Nie potrafisz normalnie nalać?

Przepraszam szepnęła Elżbieta i gwałtownie wytarła plamę serwetką.

Przy obiedzie mąż opowiadał o pracy, narzekał na szefa, na kolegów, na wszystkich po kolei. Elżbieta kiwała głową, od czasu do czasu wtrącając: Tak, oczywiście albo Masz rację. Tak było zawsze, przez dwadzieścia trzy lata ich małżeństwa.

Po obiedzie Władysław położył się na kanapie oglądać mecz, a Elżbieta poszła zmywać naczynia. Przez kuchenne okno widać było, jak sąsiadka wiesza pranie na balkonie. Danuta Kowalska zauważyła jej spojrzenie i pomachała ręką. Elżbieta nieśmiało odwzajemniła gest.

Wieczorem, gdy mąż zasnął przed telewizorem, Elżbieta cicho się ubrała i zeszła do sąsiadki. Danuta otworzyła drzwi w szlafroku, z kubkiem herbaty w ręce.

Elżbieto! Wejdź, wejdź! Herbaty się napijesz?

Dziękuję, nie trzeba. Tylko na chwilę. Chciałam zobaczyć, jak u ciebie z sufitem.

W łazience rzeczywiście było kiepsko. Na suficie rozlewała się duża żółta plama, a w rogu zaczynała odchodzić taśma tapety.

Okropność! westchnęła Elżbieta. Danuto, wybacz nam, proszę! Jutro sama znajdę hydraulika i zapłacę!

Co ty, Elżbieto! Nie w pieniądzach rzecz. Po prostu mam już dość. Sam

Idź do oryginalnego materiału