CICHA BITWA: WALKA, KTÓRA TOCZY SIĘ W MILCZENIU

newskey24.com 2 tygodni temu

**DZIENNIK: WALKA W CISZY**

Halina przez chwilę stała przy oknie w salonie, trzymając w dłoniach filiżankę herbaty, która dawno już ostygła. Ostatnie promienie słońca malowały niebo na pomarańczowo, mieszając się z fioletem i bladym różem, który powoli znikał w nadchodzącej nocy. Była to jedna z tych chwil, gdy świat zdaje się zatrzymywać, a w tej ciszy Halina słyszała bicie własnego serca. Każdy dźwięk w domu skrzypienie podłogi, cichy szum lodówki, choćby świst wiatru między gałęziami starego dębu pochylającego się nad oknem wydawał się wyraźniejszy. Wszystko było nieruchome, a jednak pełne znaczenia.

W tym zachodzie słońca było coś, co przypominało jej, iż choćby w końcach tkwi piękno. Że chociaż dzień się skończy i zostawi pustkę, jest w nim odbicie światła, na które warto spojrzeć. Trzymając filiżankę oburącz, czuła przez porcelanę chłód metalu. To przypomnienie, pomyślała, iż czas nie czeka na nikogo, choćby na tych, którzy się kurczowo trzymają.

Jej brat Piotr wszedł bez póknienia, jak miał w zwyczaju od dzieciństwa. Zawsze wchodził w najmniej spodziewanych momentach. Zauważyła go od razu w półmroku salonu, z kurtką zarzuconą na jedno ramię, rękami w kieszeniach i wyrazem twarzy, w którym mieszały się ciekawość i troska.

Jeszcze nie śpisz? zapytał cicho, bez nacisku.

Nie mogę zasnąć odparła, odwracając się do niego. Mówiłeś kilka tygodni temu o tej w wywiadu Toma Hanksa dzień, w którym zrozumiesz, iż puścić nie zawsze znacza stracić

Piotr podszedł i usiadł na kanapie obok niej, zostawiając między nimi niewielki odstęp. Spojrzał w okno, na ciemniejące niebo, zanim odwrócił się do niej. Jego wzrok był jednocześnie wyrozumiały i stanowczy.

To prawda powiedział. Wiesz, ja też to dopiero pojmuję.

Halina spojrzała na niego z wilgotnymi oczami, czując, iż w tych słowach była nić porozumienia, która wydawała się zerwana od lat. Ciężka kłótni, milczeń i pretensji skupiał się w tej jednej chwili wzajemnego zrozumienia.

Próbowałam utrzymać to przy życiu wyszeptała ledwo słyszalnie choć mnie to raniło. Myślałam, iż poddać się to znaczy przegrać. Ale każda kłótna każdy wyrzut każda ciężka cisza zostawia mnie jeszcze bardziej pustą.

Piotr wziął głęboki oddech. Pochylił się lekko do przodu, opierając łokcie na kolanach. Jego spojrzenie nie było oceniające, ale refleksyjne jak kogoś, kto również nosi w sobie cichy ból.

A jeżeli prawdziwym zwycięgiem jest zachować swoją godność? zaproponował. jeżeli puścić to nie poddać się, ale ocalić to, czego nie warto złamać?

Zapadła długa, niemal niezręczną cisza. Słyszała tylko tykanie zegara na ścianie i od czasu do czasu samochód przejeżdżający za oknem. Czas zdawał się zwalniać w tym salonie, jakby cały świat czekał, aż Halina sama znajdzie odpowiedź.

Boli wyznała w końcu. Boli myśleć, iż choć dam tysią okazji, niektórzy się nie zmienią. Że to, czego potrzebuję, nie nadejdzie.

Piotr wyciągnął rękę i delikatnie ją ujął. Ciepło jego gestu przypomniało jej, iż nie jest sama.

Może nie zmienią się. Nikt nie wie. Ale ty możesz zmienić sposób, w jaki kochasz, sposób, w jaki odchodzisz. I to to już jest dorosłość.

Halina oparła cicho o jego ramię. Zapach zimnej herbaty unosił się między nimi, zmieszany z jej lekkimi perfumami. To było jednocześnie słodkie i gorzkie ulga i strach splątane w jeden.

A jeżeli stracę coś ważnego? szepnęła.

Może stracisz odparł Piotr spokojnie. Ale nie swoje marzenia. Nie miłość do siebie. Nie godność, by powiedzieć: to już mi nie służy.

Tej nocy, po godzinach wewnętrznej walki, Halina wykonała telefon, o którym wiedziała, iż będzie trudny. Nie było łatwo. Nie krzyczała, nie oskarżała. Miał drżący głos, ale każde słowo było przemyślane, by wyrazić to, co czuła, nie niszcząc resztek wzajemnego szacunku.

Myślę, iż muszę to puścić powiedziała drugiej osobie. Nie zaskoczę cię, jeżeli powiem, iż to boli. Wolę skończyć, zanim zapomnę, kim jestem.

Odłożyła słuchawkę i po raz pierwszy od tygodni poczuła, iż może oddychać swobodniej. Płakała, ale to nie był rozpaczliwy szloch to były łzy ulgi. Wreszcie wolna od ciężaru, który już nie był jej.

Niedługo potem wyszła do ogrodó ze starym, zniszczonym zeszytem, w którym przez lata zapisywała myśli. Usiadła na ławce, z nogami skrzyżowanymi i plecami wyprostowanymi, pozwalając, by wiatr muskał jej twar

Idź do oryginalnego materiału