Ciastko za cudze pieniądze

newsempire24.com 1 tydzień temu

Ciasto na cudze pieniądze

Rękę do serca ciśnienie mi skacze. Lekarz mówił, iż potrzebuję drogich leków Pomożesz mamie?

* * *

W mieszkaniu unosił się zapach wanilii i świeżo parzonej kawy Danuta właśnie wyjęła z piekarnika szarlotkę z cynamonem. Złocista skórka chrupała pod nożem, a po kuchni płynął ciepły, kojący aromat, jakby sama jesień zajrzała przez okno. Danuta układała kawałki ciasta na porcelanowych talerzach, gdy w przedpokoju rozległ się dzwonek ostry, natarczywy, jak uderzenie metronomu.

Na progu stała teściowa Wanda Januszewska. W eleganckim kaszmirowym płaszczu w kolorze morza, z idealnie ułożonymi siwymi włosami i promiennym uśmiechem. W rękach trzymała torebeczkę z ekskluzywnej cukierni tej, gdzie ciasteczka kosztowały tyle, co dzienna dieta całej rodziny.

Danusiu, dzień dobry, kochanie! zaśpiewała, wyciągając ręce do przytulenia. Akurat przechodziłam obok, pomyślałam, iż wpadnę. A u was tak pachnie! Zupełnie jak w dzieciństwie
Danuta uśmiechnęła się powściągliwie, czując, jak w środku narasta dobrze znane napięcie jak sprężyna gotowa puścić. Wiedziała: ta wizyta nie była przypadkowa.

* * *

Wanda Januszewska zaczęła nachalnie ingerować w ich życie trzy lata temu po tym, jak jej mąż, ojciec Jacka, odszedł z domu. Na początku było miło: wspólne niedzielne obiady, ciepłe rozmowy przy herbacie, pomoc w domowych sprawach. Ale z czasem jej wizyty stały się częstsze, a prośby bardziej natarczywe.

Jacku, synku wzdychała Wanda, dramatycznie przykładając dłoń do piersi ciśnienie mi szaleje. Lekarz kazał kupić drogie leki Pomożesz mamie?
Jacek, wrażliwy i uległy, nigdy nie odmawiał. Najpierw kwoty były niewielkie pięćdziesiąt, sto złotych. Potem urosły do dwustu, trzystu. Danuta próbowała rozmawiać z mężem, ale on tylko machał ręką, patrząc na nią z lekką irytacją:

Daj spokój, Danuta Mama jest chora, widzisz to. Nie możemy jej zostawić samej. To przecież moja matka
A Wanda tymczasem raz po raz zapominała wspomnieć, iż leki już kupione, a pieniądze poszły na coś innego. To na pilną kurację witaminową, to na wyjątkowy zabieg w klinice, to na pomoc przyjaciółce w potrzebie.

Pewnego dnia Danuta przypadkiem zobaczyła w mediach społecznościowych zdjęcie teściowej w kawiarni. Na fotce uśmiechała się, trzymając filiżankę cappuccino i tort malinowy, a podpis głosił: Słodki czwartek najlepsze lekarstwo na chandrę!

Danuta zmarszczyła brwi dzień wcześniej Wanda dzwoniła do Jacka z płaczem:

Synku, tak źle się czuję Leki się skończyły, a lekarz mówi, iż potrzebuję nowych, importowanych, a one kosztują majątek Nie wiem, skąd wziąć na nie pieniądze Chyba umrę
Danuta pokazała zdjęcie mężowi. Jacek spochmurniał, przesunął palcem po ekranie, jakby chciał je wymazać. W jego oczach mignęło zakłopotanie, ale natychmiast znalazł wytłumaczenie:

Może to było dawno? Albo po prostu chciała się trochę pocieszyć Chorym też czasem trzeba odrobiny radości.

Jacku powiedziała cicho Danuta, czując, jak w gardle rośnie gorzki guzek ona wydaje twoje pieniądze na kawiarnie i ciasta, a my oszczędzamy na remoncie. Naprawdę nie widzisz w tym problemu? Zbieraliśmy na nową pralkę, pamiętasz?
Tego samego wieczoru Wanda zadzwoniła do syna z płaczem Danuta słyszała jej łkanie choćby przez głośnik:

Jacku, czuję się taka samotna Nie masz pojęcia, jak mi ciężko. A teraz jeszcze Danusia się na mnie uwzięła Mówi, iż trwonię pieniądze A ja przecież tylko chcę odrobinę ciepła
Jacek odwrócił się do niej z ponurą miną, z zaciśniętymi ustami.

Znowu czepiasz się mamy? rzucił ostro, rzucając telefon na stolik. Dźwięk był zbyt głośny, jak uderzenie. Ona ledwo zipie, a ty ją dobijasz!
Danuta poczuła, jak w środku buzuje gniew gorący, palący jak rozżarzony metal.

Nie czepiam się! Chcę tylko, żebyś zobaczył prawdę. Ona tobą manipuluje! Wykorzystuje twoje uczucia!
Jesteś po prostu skąpa! warknął Jacek, a słowa zawisły w powietrzu jak trujący dym. Żal ci matce grosza? To moja krew!
Danuta w milczeniu wyszła do sypialni, zamykając drzwi z cichym kliknięciem. Za oknem padał deszcz, stukając w szyby, jakby wtórował jej wewnętrznemu chaosowi

* * *

Następnego dnia Wanda przyjechała pogodzić się. Przyniosła kwiaty bujne chryzantemy w fioletowej folii, przepraszała za emocje, ale w jej oczach widać było chłodną wyrachowanie, ukrytą pod maską skruchy.

Danusiu, rozumiem, iż martwisz się o budżet powiedziała łagodnie, mieszając łyżeczką herbatę. Ruchy miała płynne, niemal hipnotyzujące. Ale wiesz przecież, jak ważna jest troska o starszych. Nie proszę o wiele Tylko o odrobinę pomocy.
Danuta ścisnęła filiżankę tak mocno, iż zabolały ją palce. Zapach herbaty, zwykle uspokajający, teraz wydawał się dławiący.

Wando Januszewska, a nie przyszło pani do głowy, iż my też jesteśmy zmęczeni? Że mamy własne potrzeby? Remont, wakacje, przyszłość
Teściowa załamała ręce, a bransoletki na jej nadgarstkach zadzwoniły głośno.

Och, dziecko, jesteś taka młoda Nie rozumiesz, jak gwałtownie nadchodzi starość. Wczoraj omal nie zemdlałam Lekarz kazał mi pilnie brać witaminy, a one takie drogie I jeszcze badania I masaże Wszystko kosztuje.
Danuta chciała odpowiedzieć, ale w tym momencie zadzwonił Jacek.

Mamo, gdzie jesteś? w jego głosie słychać było niepokój. Martwię się.
Synku, jestem u was zaszczebiotała Wanda, a jej głos natychmiast zmiękł jak jedwab. P

Idź do oryginalnego materiału