Chusteczka do nosa

twojacena.pl 2 dni temu

— Znowu Henio chrapie! — pomyślała z irytacją Kinga. Kobieta odsunęła rękę męża, na której leżała, i przewróciła się na drugi bok. Spojrzała na telefon i zauważyła, iż była już druga w nocy.

— Koniec, nie zaśnę więcej, a jutro muszę iść do pracy — wściekała się w duchu — znów będę kiwać nosem. Co prawda, nie muszę wstawać wcześnie, bo mam popołudniową zmianę, ale jednak. To nie te czasy, gdy miałam dwadzieścia lat i mogłam tańczyć całą noc, a rano nie czuć zmęczenia. To nie były romantyczne spacery przy księżycu, po których nie dało się zasnąć, bo w głowie wirowały wspomnienia każdego słowa, każdego spojrzenia. A teraz? Pamięta się tylko kilka zdań i głupio się uśmiecha. I ta twarz Henia — szara, spokojna, dobra, taka bliska…

A Henio? Jak gdyby nigdy nic, wydał głośny pomruk, choćby nie budząc się, spał dalej jak niemowlę.

— Co ja teraz zrobię? Może umówimy się spać w osobnych pokojach? — rozważała Kinga.

Z braku lepszego zajęcia zaczęła przypominać sobie stare urazy i wymyślać nowe. Wydawało jej się, iż tych pretensji byłoby tyle, co w wagonie towarowym, a choćby więcej — jeszcze i duży wózek z lokalnego sklepu by się nie zmieścił.

Co nią kierowało? Żal? Drażliwość? Rozczarowanie? Kto wie?

— Dzieci już dorosły. Zostaliśmy sami. Wszystko niby dobrze, ale coś jest nie tak. Ale co? — niepokojące myśli wdarły się do jej głowy jak tępe wiertło, wiercąc dziury, których teraz nie dało się już zamieść żadną miotłą.

W ciemności popatrzyła na śpiącego męża. Chrapał lekko, nieświadomy, iż jest pod lupą żony, która w mroku nocy starała się wypatrzeć wszystkie jego wady, pomnożyć je przez dwa, zapominając podzielić przez zero. Chociaż gdzieś głęboko tkwiła w niej szkolna wiedza, iż przez zero się nie dzieli.

— Cały już siwy. I przytył. Zmarszczki jak rzeki na mapie pokryły jego czoło, zdradzając wiek, wspólne trudności, choroby i troski. A jaki był przystojny!

— Henio już nie cieszy się, gdy wracam z pracy. Nie wychodzi do przedpokoju, nie całuje, nie pyta, jak mi minął dzień. A kiedy pije herbatę, mlaska, aż mnie skręca! Brudne ubrania chowa przede mną, a ja, gdy tylko zaśnie, wrzucam je do pralki. Rano kładę czyste, a on i tak niezadowolony! „Jeszcze się nie przyzwyczaiłem do starych koszul, a ty mi nowe dajesz! Oddaj moje rzeczy!” — nakręcała się Kinga.

— Oczywiście, nie raz mnie zranił. Przez wiele kryzysów przeszliśmy. Kłóciliśmy się, godzili, znów się kłócili… A jego rodzina! Uważali, iż nie jestem odpowiednią żoną dla Henia. choćby na naszym ślubie gratulowali tylko jemu, a ja stałam obok jak mebel. Liczyli choćby moje sukienki i buty, mówiąc mi wprost, iż jestem rozrzutna! A przecież zawsze pracowałam i miałam tylko najpotrzebniejsze rzeczy, i to najtańsze!

— Ale najboleśniejsze wspomnienie… — kontynuowała swoje samoudręczenie Kinga. — Gdy zachorowała nasza córka, Marysia. Jeździłam z nią po wszystkich szpitalach, zanim postawili diagnozę. Miałam jechać z nią do Warszawy na badania. Bałam się najgorszego. A Henio? Wydawało mi się, iż był obojętny. Milczał, gdy wychodziłam, nie przytulił, nie powiedział: „Wszystko będzie dobrze”.

Ale gdy najgorsze minęło, płakaliśmy razem, przepraszając się nawzajem…

— A jak się o mnie starał! Jak się poznaliśmy! Szłam nieznaną ulicą i płakałam. Niebo lało się ze mną. Nie miałam parasola. Sukienka przykleiła się do nóg. A mój problem?

Studiowałam. Lato, sesja. Dziewczyny zebrały po pięć złotych od osoby na prezenty dla wykładowców. Ja nie miałam. Mama odmówiła, mówiąc, iż to lizusostwo. A moja stypendium szło do domu, dostawałam tylko złotówkę na trzy dni. W kieszeni miałam dwa złote i trzydzieści groszy.

I nagle nad moją głową otworzył się parasol. Czarny, z drewnianą rączką.

— Dlaczego pani tak późno sama chodzi? I jeszcze bez parasola! — usłyszałam męski głos.

— Co pan sobie pozwala?! Nie pana sprawa! — warknęłam.

— Chciałem tylko dać pani chusteczkę. Suchą, czystą. Niech pani przynajmniej otWtedy Henio wyciągnął swój granatowy chusteczkę w białe kratkę – tę samą, która do dziś leży w ich szufladzie – i delikatnie otarł jej łzy, choć krótko po tym oboje już śmiali się przez całą drogę do kawiarni, gdzie zaczęła się ich historia.

Idź do oryginalnego materiału