Darek
Marek miał zwyczajną rodzinę. Mama i tata kochali go, tak jak on ich. W weekendy chodzili razem do kina, teatru, na lodowisko, a latem jeździli nad morze. Zbierali muszelki, tata uczył Marka pływać… Aż firma, w której pracował, zbankrutowała. I ojciec zaczął pić. A gdy się upił, przeklinał rząd, prezydenta, ustawy. Wszyscy byli winni, iż stracił pracę.
Gdy mama, zmęczona jego pijanymi tyradami, prosiła odwieść się i iść spać, natychmiast na nią napadał. Ostatnio od razu zaczynał się do niej przyczepiać. Odsyłała Darka do jego pokoju, ale chłopiec i tak wszystko słyszał – krzyki, tłuczone talerze. Co mógł zrobić?
Gdy ojciec w końcu zasypiał, napełniając pokój chrapaniem i odorem alkoholu, mama przychodziła do Marka, często zasypiając z nim na jego wąskim łóżku. Chłopiec widział, iż ma siniaki na rękach, a choćby na twarzy. Rano ojciec przepraszał i przysięgał, iż nigdy więcej nie podniesie na nią ręki…
Rankiem mama ostrożnie wychodziła. Otrzeźwiały ojciec również, udając się „szukać pracy”, jak mówił. Darek zostawał sam, odrabiał lekcje. Chodził do trzeciej klasy, uczył się na drugą zmianę. Sam podgrzewał sobie obiad, jadł i szedł do szkoły.
Wieczorem wszystko zaczynało się od nowa.
— Co, ojciec znowu wczoraj szalał? — spytała sąsiadka, pani Wanda, mieszkająca za ścianą.
— Tak — kiwnął krótko Darek.
— Czemu matka nie wezwie policji?
— Muszę iść, spóźnię się do szkoły — Darek pospieszył się oddalić.
— No biegnij, biegnij — westchnęła pani Wanda, patrząc za nim.
Gdy wrócił ze szkoły, mama przygotowywała w kuchni kolację. Ojca nie było w domu, na co chłopiec się ucieszył. Usiadł przy stole i zaczął opowiadać proste, szkolne nowinki. Potem dodał, iż lepiej, gdy taty nie ma, i byłoby dobrze, gdyby już nie wrócił.
Mama spojrzała na niego z dezaprobatą.
— Przechodzi trudny okres, synku. Znajdzie pracę i wszystko wróci do normy.
Ale ojciec wrócił, hałaśliwie rozbierając się w przedpokoju, coś upuszczając i stękając. Mama od razu się skuliła, wyjrzała z kuchni.
— Idź do swojego pokoju — szepnęła, popychając Darka w plecy.
Siedział w swoim pokoju i nasłuchiwał. Ale tego wieczoru było inaczej — ciszej. Nagle mama krótko krzyknęła, coś ciężkiego upadło na podłogę. Darek ostrożnie wyszedł i zajrzał do kuchni. Ojciec stał, rozkraczony, patrząc na mamę leżącą na ziemi. Chłopiec nie wytrzymał, krzyknął. Ojciec odwrócił głowę i spojrzał na niego zaaOjciec wyciągnął rękę, jakby chciał coś powiedzieć, ale Darek już uciekał przez drzwi, prosto w ramiona pani Wandy, która natychmiast zadzwoniła na policję – i w tej jednej chwili, w chaosie krzyków i syren, chłopiec zrozumiał, iż jego życie nigdy nie będzie takie samo.