Pamiętam jak parę lat temu mówiłam, iż w życiu nie zabiorę się za robienie chleba w domu. W życiu! A jak usłyszałam słowo „zakwas na chleb”, robiło mi się słabo. A teraz proszę bardzo jakie cudawianki robię. Jedyne chyba jeszcze czego nie piekłam to klasycznego białego pieczywa na zakwasie. Zrobię je na pewno. Najwyżej mi nie wyjdzie.
Przedwczoraj przypomniałam sobie, iż My kończy się pieczywo i powinnam już zabierać się za dokarmianie zakwasu. o ile robimy chleby na zakwasie trzeba się za nie zabrać paręnaście godzin wcześniej. To nie jest tak, iż tu się wymiącha, tam się wymiącha, potem za dupę do pieca i gotowe. No nie. Przygotowywanie takiego chleba musi potrwać.
Więc… przypomniałam sobie o chlebie dla My. Przygotowałam sobie zakwas, mąkę, wodę. Nakarmiłam zakwas i go odstawiłam. Parę godzin później pomyślałam, iż może czas upiec coś innego, niż tylko 100% chleb żytni. Zajrzałam do moich candidowych notatek, zajrzałam do szafy i moim oczom ukazała się mąka gryczana, a której zupełnie zapomniałam. No i ok, mamy to.
Chleb wyszedł pyszny. Ciut inny od tego, który normalnie piekę. Trochę się obawiałam, iż będzie za bardzo smakował gryką, za którą My nie przepada, ale nic z tych rzeczy. I ten pierwszy postanowiłam zrobić bez żadnych dodatków, jedynie z podstawowych składników.
Pięknie wyrósł i naprawdę bardzo dobrze smakuje. Bardzo go Wam polecam.
Jeżeli ktoś z Was wszedł na ten przepis ze względu na candidę, przeczytajcie tekst poniżej.
Parę słów jeszcze na temat diety. Będę musiała wklejać takie informacje prawie pod każdym przepisem, który podepnę sobie pod candidę, żeby mnie nikt nie zjadł.
Nie jestem lekarzem, nie jestem dietetykiem. Jestem żoną faceta, który jest w trakcie leczenia boreliozy. A przy tymże konkretnym leczeniu (ILADS) niezbędna jest właśnie dieta przeciwgrzybicza (która w naszym przypadku może potrwać choćby rok).
Ogólne założenie tej diety to rezygnacja z cukru (w tym słodkich owoców, miodu, itp.), mąki pszennej, drożdży, grzybów, alkoholu, czerwonego i tłustego mięsa, produktów zawierających ocet (poza octem jabłkowym, który jest dopuszczalny), sklepowych wędlin z kiepskim składem, itd.
Co można jeść? Jajka. Kiszonki (ogórki, kapusta, rzodkiewka), warzywa (zwłaszcza zielone), przeciwgrzybiczo działa cebula, czosnek (tych używam sporo), świeże zioła, kaszę jaglaną (jest bardzo wskazana) i gryczaną (najlepiej niepaloną), soczewicę, ciecierzycę, oleje tłoczone na zimno (oliwa z oliwek, olej rzepakowy, z wiesiołka, lniany, kokosowy), ryby, drób, pestki dyni, niektóre orzechy, sezam, makarony żytnie, orkiszowe (od czasu do czasu), brązowy ryż, mąkę żytnią. Wskazane jest używanie przypraw jak: curry, kurkuma, imbir. Z owoców można jeść grejpfruta, awokado. Czasem można pozwolić sobie na kwaśne jabłko lub niedojrzałe kiwi. Coraz częściej spotykam się także z informacją, iż granat także jest dopuszczalny.
Co z nabiałem? Z nabiału można jeść od czasu do czasu jogurty naturalne (najlepiej te zawierające bakterie lactobacillus acidophilus lub bifidobacterium infantis), chude twarogi i mozzarellę. Preferowane jest jednak raczej mleko owcze i kozie (można np. jeść fetę zrobioną na bazie tylko tych mlek, sery pleśniowe oczywiście są zabronione).
Ogólnie jemy produkty jak najmniej przetworzone.
Nie rezygnujemy z warzyw takich jak burak, pomidor, papryka. Na początku miałam co do nich wątpliwości, ale dietetyk powiedział, iż można. Oczywiście wszystko będziemy jeść z umiarem. Do naszego jadłospisu wjeżdżają także z powrotem suszone pomidory i passaty (o jak dooobrze), co do których też nie byłam pewna.
Ważne jest żeby czytać składy produktów i z automatu wyrzucać te, w których jest cukier, ocet, chemia i inne niewskazane badziewia lub po prostu zabronione składniki.
Jeżeli macie jednak jakieś wątpliwości odnośnie któregoś z moich przepisów, po prostu go pomińcie. Ja też je długo miałam i też omijałam niektóre przepisy znalezione w internecie. Na dodatek przez cały czas spotykam się ze sprzecznymi informacjami, o ile chodzi o dozwolone produkty. To dotyczy nabiału (niektórzy mówią, iż jest kategorycznie zabroniony, inni piją kefiry, zsiadłe mleka, jogurty), warzyw pokroju czerwona papryka, burak, pomidor, mąki orkiszowej, owoców, itp. I bądź tu mądry.
Ja inspiracje czerpię z książki „Leczenie dietą. Wygraj z candidą” Marka Zaręby, z bloga qchenne-inspiracje, sugeruję się także wytycznymi lekarza zakaźnika i przede wszystkim dietetyków.
Mam nadzieję, iż przepisy z kategorii candida będą dla Was inspiracją. Tylko inspiracją. Lub aż.
Składniki:
250 g mąki żytniej (ja użyłam typu 2000)
250 g mąki gryczanej
500 ml ciepłej wody
5 łyżek aktywnego zakwasu chlebowego (ja użyłam żytniego)
1-1,5 łyżeczki soli
Mąki wsypujemy do miski. Dodajemy do nich zakwas, sól i wodę. Wszystko dokładnie mieszamy (najlepiej drewnianą łyżką). Masa będzie klejąca, uprzedzam. Keksówkę cienko smarujemy olejem, ciasto przekładamy do keksówki (można je delikatnie wyrównać palcami lekko posmarowanymi olejem). Przykrywamy wilgotną ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia w ciepłe miejsce na jakieś 6-12 godzin. Ilość godzin jest różna, musicie po prostu sprawdzać na jakim etapie wyrastania jest Wasz chleb (wszystko zależy od zakwasu, miejsca, w którym wyrasta pieczywo. Mój chleb wyrasta w łazience, przy kaloryferze, pilnuję jednocześnie, żeby ściereczka, która przykrywa chleb była zawsze lekko wilgotna). Zakwas potrzebuje więcej czasu niż drożdże. Chleb z dzisiejszego przepisu wyrastał u mnie jakieś 8 godzin.
Wyrośnięty chleb wkładamy do rozgrzanego do 220 stopni piekarnika. Po ok. 20 minutach zmniejszamy temperaturę do 180 stopni i pieczemy przez kolejne 30-35 minut. Gotowy chleb wyciągamy z piekarnika i odstawiamy do ostygnięcia.
Keksówka w jakiej piekłam chleb miała wymiary 25×11 cm.
Podobne przepisy:
Chleb żytni na zakwasie
Chleb pszenno-żytni na drożdżach
Chleb z garnka
Chleb pszenny na drożdżach z płatkami owsianymi
Chleb pszenno-żytni z żurawiną i pestkami dyni
Chleb żytni na zakwasie z ziarnami