Chcieli skromne wesele, ale rodzice mieli inną wizję. "Nie znała połowy gości"

kobieta.gazeta.pl 4 godzin temu
Zdjęcie: fot. archiwum prywatne


Wiele osób z niecierpliwością wyczekuje swojego wesela. Tu jednak mamy różne podejścia. Jedni wolą skromne przyjęcie dla najbliższej rodziny, inni najchętniej zaprosiliby pół miasta. Są też tacy, którzy chcieliby świętować kameralnie, ale najpierw muszą stawić czoła rodzicom i teściom, którzy mają nieco inną wizję.
Przyjęło się, iż wystawne wesela to już tradycja. Choć oczywiście wszystko zależy od chęci i możliwości narzeczonych. Bywa, iż ci decydują się na mniejsze przyjęcia. Wydawałoby się, iż dzieje się to coraz częściej, jednak - jak wskazują wyniki badania "Jakie są współczesne śluby" przeprowadzonego przez serwis Prezent Marzeń - kameralne wesela stanowią zaledwie 15 proc. wszystkich takich uroczystości. Zdecydowana większość narzeczonych stawia na wesela większe: ok. 100 osób (36 proc.) i 100-200 osób (33 proc.).


REKLAMA


Zobacz wideo Jak wyglądało organizowanie wesel 19 lat temu? "Kiedyś cały projekt ślubny prowadziły kobiety, teraz większość kontaktu mam z panami"


"Nie wiedziała, kto jest jej gościem, a kto męża. Nie znała połowy osób"
Wiele par rzeczywiście uwielbia takie okazje, jednak często decyzja o tym, jak ma wyglądać ich własne wesele, nie całkiem należy do nich samych. Wiele do powiedzenia mają nieraz ich rodzice - szczególnie, gdy to oni finansują całe lub część przyjęcia. Z tego powodu niektóre pary naginają swoje wizje ślubu i wesela po to, by zadowolić mamę, teścia, babcię czy wujka. No i całą tę rodzinę, której może choćby nie mieli okazji zobaczyć na oczy. Tak, jak to wyglądało w przypadku siostry naszej rozmówczyni:


Odwlekam wesele, bo chciałabym mieć skromne. Rodzice mojego narzeczonego mają tyle planów i marzeń odnośnie naszej imprezy, iż przeraża mnie wizja konfrontacji z nimi. Pewnie będzie z rozmachem, bo zrobi mi się szkoda teścia, który ma ogromną rodzinę. Moi rodzice już odpuścili, bo po tym, jak urządzili siostrze tak wystawne wesele, mają dość. Siostra nie wiedziała, kto jest jej gościem, a kto męża. Nie znała połowy osób.


- Oboje z mężem lubimy duże wesela, więc i na nasze chcieliśmy zaprosić sporo osób - zaczęła kolejna rozmówczyni. - Problem pojawił się, gdy teściowie zaczęli nalegać, żeby pozapraszać daleką rodzinę, której choćby oni nie do końca pamiętali. Dla świętego spokoju machnęliśmy ręką. Ale do dziś wspominam, jak mąż dzwonił do wszystkich i podczas przedstawiania się, musiał przejechać pół drzewa genealogicznego, żeby w ogóle załapali, z kim rozmawiają. Ostatecznie pandemia pozmieniała nasze plany i zorganizowaliśmy wesele na 50 osób. Tylko najbliższa rodzina i przyjaciele. I szczerze? Nie zamieniłabym tego na wystawne przyjęcie - podsumowała.


Wielkie wesele czy kameralne przyjęcie? 'Nie wiedziała, kto jest jej gościem, a kto męża' fot. shutterstock / Pawel Michalowski


"Zawsze, jak wydam jakoś głupio kasę, to pocieszam się, iż można stracić jeszcze więcej"
Nie bez znaczenia jest także kwestia pieniędzy. Śluby i wesela swoje kosztują. Jak wynika z cytowanego badania, na tę okazję wydajemy najczęściej do 50 tys. zł (43 proc. ankietowanych). Nieco mniej, ale wciąż sporo, bo 39 proc. wydaje od 50 do 100 tys. zł. Podczas rozmów dotyczących tego typu wydarzeń wiele osób z pewnością słyszało szydzenie z drogich wesel, a żarty o braniu kredytów na jednodniowe przyjęcie to już w zasadzie norma.


Nie rozumiem ludzi, którzy wydają ponad 100 tys. na organizację wesela. Przecież to jeden dzień. Rozumiem wspomnienia, ale tu najważniejsza jest miłość. Można ją celebrować w skromniejszy sposób. Przepych na tych imprezach jest typowo polski


- powiedziała nam następna rozmówczyni i dodała: - Ja zaprosiłam najbliższych. Ślub był cywilny, ale w Kazimierzu Dolnym. Potem promem przepłynęliśmy do lokalu, w którym mieliśmy skromną ucztę, tańce. Muzykę puszczaliśmy sami. Moim zdaniem było wspaniale, a nie wydaliśmy fortuny - powiedziała. Podobnego zdania jest także kolejna osoba:
- Dla mnie polskie wesela kojarzą się z niepotrzebnym wydatkiem ogromnej ilości pieniędzy. Szczerze mnie dziwi, iż ludzie się w to bawią. Byłam kiedyś na takim wystawnym weselu, dziś ci ludzie są już dawno po rozwodzie. Mam też znajomego, który miał ślub w Hiszpanii za kilkaset tysięcy. Małżeństwo nie przetrwało roku. Zawsze więc, jak wydam jakoś głupio kasę, to pocieszam się, iż można stracić jeszcze większą kwotę. Wielkie wesele nie jest gwarancją udanego małżeństwa, a ja nie lubię takich imprez. Nie widzę sensu, by je organizować. Zawsze jednak podkreślam, iż jestem elastyczna. I jakby drugiej stronie na tym bardzo zależało, to nie mam problemu. Uważam, iż nie warto się o to kłócić. Jednak mój partner w tej chwili raczej nie ma marzeń o hucznej imprezie - podsumowała. A jakie jest wasze zdanie o weselach? Zapraszamy do udziału w sondzie i komentowania.
Idź do oryginalnego materiału