Dzisiaj miał być szczególny dzień, a okazał się najtrudniejszą próbą w moim życiu. Mieszkamy w małym miasteczku na Podlasiu, gdzie drewniane domy pamiętają jeszcze czasy naszych pradziadków. Tu, wśród tych ścian przesiąkniętych rodzinnymi historiami, moje marzenia o szczęśliwym zaręczynach rozbiły się o brutalną rzeczywistość. Ja, Kinga, chciałam przedstawić rodzicom mojego narzeczonego, Bartka, moją mamę. Zamiast ciepłego powitania, dostałam awanturę, która pogrzebała moje nadzieje i zostawiła w sercu ranę.
Z Bartkiem byliśmy razem dwa lata. Wierzyłam, iż odnalazłam swoją drugą połówkę. Był troskliwy, pracowity i zawsze miał dla mnie czas. Gdy się oświadczył, czułam się jak w niebie. Uznaliśmy, iż pora zapoznać nasze rodziny. Moja mama, Bożena, od dziesięciu lat pracowała w Hiszpanii, ale specjalnie na tę okazję wróciła do Polski. Rodzice Bartka, Marek i Janina, wynajmowali mieszkanie w sąsiedztwie. Wiedziałam, iż nie mają łatwego życia. Bartek często im pomagał, opłacał czynsz i podziwiałam go za to. Ale nigdy bym nie pomyślała, iż ich trudna sytuacja stanie się źródłem dramatu.
Przygotowania do spotkania nie były proste. Mama zaproponowała kolację u nas, żeby było przytulnie i swojsko. Dni spędziłam na sprzątaniu, zakupach i pieczeniu sernika według jej receptury. Bartek zapewniał, iż jego rodzice nie mogą się doczekać poznania mamy. Wyobrażałam sobie nas wszystkich przy stole, śmiejących się i planujących wesele. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna.
Gdy mama wróciła z lotniska, była zmęczona, ale szczęśliwa. Przywiozła prezenty dla rodziców Bartka – butelkę hiszpańskiego wina i pamiątki. Byłam z niej dumna – zawsze potrafiła stworzyć miłą atmosferę. Ale gdy tylko Marek i Janina przekroczyli próg, poczułam napięcie. Janina obrzuciła nasz dom pełnym zawiści spojrzeniem, a Marek miał ponurą minę. Próbowałam rozładować sytuację, częstując ich herbatą, ale wtedy Janina zaczęła mówić o tym, jak ciężko im się żyje.
„Całe życie musimy wynajmować – powiedziała, patrząc na moją mamę. – Bartek nas utrzymuje, a sam ledwo wiąże koniec z końcem. A pani, Bożeno, pewnie w Hiszpanii opływa w luksusy?” Jej głos był pełen jadu. Mama, chcąc załagodzić sytuację, odparła, iż pracuje jako opiekunka do osób starszych i żyje skromnie, ale Janina przerwała: „Skromnie? To po co te drogie prezenty? Żeby się pochwalić?”
Zamarłam. Mama była zdezorientowana, a Marek milczał, nie reagując na słowa żony. Bartek poczerwieniał, ale też nie zabrał głosu. Janina nie ustępowała: „Wy tu serniki pieczecie, a my ledwo przeżywamy! Myślicie, iż skoro wam się powiodło, to możecie nas lekceważyć?” Próbowałam protestować, ale ona już krzyczała, oskarżając nas o wyniosłość. Mama wstała od stołu: „Przyjechałam, żeby się poznać, a nie słuchać obelg”. Na to Janina rzuciła: „No to wracaj pani do swojej Hiszpanii!”
Kolacja zakończyła się katastrofą. Janina i Marek wyszli, trzasnąwszy drzwiami. Bartek przepraszał, ale jego słowa brzmiały pusto. Mama płakała, a ja czułam, jak rozpada się moje marzenie o ślubie. Jak budować rodzinę, skoro rodzice narzeczonego są tak wrodzy? Obwiniałam siebie – może powinnam była zaprosić ich do restauracji? Ale ich gniew był irracjonalny. Czy naprawdę widzieli w nas wrogów tylko dlatego, iż mamy trochę lepiej?
Następnego dnia zadzwoniłam do Bartka, licząc, iż porozmawia z matką. On jednak odparł: „Mamy nie przekonasz, całe życie cierpiała. Może twoja mama rzeczywiście się wywyższa?” Te słowa mną wstrząsnęły. Kochałam go, ale czy mogę zaakceptować rodzinę, która nienawidzi mojej? Mama wróciła do Hiszpanii bez pożegnania z jego rodzicami. Powiedziała tylko: „Kinga, zastanów się, czy chcesz takiej teściowej”.
Teraz czuję się zagubiona. Bartek prosi o czas, ale nie umiem zapomnieć upokorzenia, które spotkało mamę. Janina choćby nie przeprosiła, a Marek milcząco ją poparł. Boję się, iż ta trucizna będzie nas zatruwać. Moja miłość do Bartka jeszcze trwa, ale między nami rośnie przepaść. Marzyłam o ślubie, o rodzinie, w której wszyscy będą bliscy, a dostałam tylko ból i gniew.
Sąsiadka, gdy usłyszała, co się stało, poradziła mi szczerą rozmowę z Bartkiem: jeżeli nie potrafi mnie obronić przed własną„Jeśli nie staniesz w mojej obronie, to może lepiej, żebyśmy dali sobie spokój.”