**Dziennik**
W małym miasteczku na Podhalu, gdzie drewniane domy pamiętają czasy naszych pradziadów, moje marzenie o szczęśliwym zaręczynach rozbiło się o surową rzeczywistość. Ja, Kinga, chciałam przedstawić moją mamę rodzicom mojego narzeczonego, Marcina, ale zamiast ciepłego spotkania, dostałam awanturę, która złamała moje nadzieje i zostawiła w sercu bliznę.
Z Marcinem byliśmy razem dwa lata i byłam pewna, iż znalazłam swoją drugą połówkę. On – wrażliwy, pracowity, zawsze starał się o mnie dbać. Kiedy się oświadczył, byłam w siódmym niebie. Postanowiliśmy, iż czas, by nasi rodzice się poznali. Moja mama, Wanda, od dziesięciu lat pracowała w Niemczech jako opiekunka osób starszych, ale na tę okazję specjalnie przyleciała do Polski. Rodzice Marcina, Jacek i Bożena, mieszkali w wynajętym mieszkaniu w Nowym Targu. Wiedziałam, iż nie mają lekko – Marcin często wspierał ich finansowo, płacił czynsz, co bardzo u mnie podbijało jego notowania. Ale nie spodziewałam się, iż ich trudna sytuacja stanie się zarzewiem dramatu.
Zorganizowanie spotkania nie było łatwe. Mama zaproponowała kolację u nas w domu, żeby było kameralnie. Przez kilka dni sprzątałam, kupowałam jedzenie, piekłam sernik według jej przepisu. Marcin zapewniał, iż jego rodzice są zachwyceni pomysłem i nie mogą się doczekać. Wyobrażałam sobie, jak wszyscy siedzimy przy stole, śmiejemy się, planujemy wesele. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna.
W dniu spotkania mama wróciła z lotniska zmęczona, ale uśmiechnięta. Przywiozła prezenty dla rodziców Marcina – butelkę niemieckiego wina i pamiątki. Byłam z niej dumna – zawsze potrafiła stworzyć przytulną atmosferę. Ale gdy Jacek i Bożena wkroczyli do mieszkania, od razu poczułam napięcie. Bożena obrzuciła wnętrze ostrym spojrzeniem, pełnym zazdrości, a Jacek był pochmurny jak listopadowe niebo. Próbowałam rozładować sytuację, częstując ich herbatą, gdy nagle Bożena zaczęła mówić o ich ciężkim życiu.
„Całe życie w wynajętych klitkach” – rzuciła, patrząc na moją mamę. „Marcin nas utrzymuje, a sam ledwo wiąże koniec z końcem. A pani, Wando, pewnie w Niemczech w luksusach się pławisz?” Jej ton był pełen jadu. Mama, próbując załagodzić sytuację, odparła, iż pracuje ciężko i żyje skromnie, ale Bożena przerwała: „Skromnie? A po co te drogie podarunki? Chce się pani pochwalić?”
Zamarłam. Mama była zdezorientowana, Jacek milczał, a Marcin tylko się czerwienił. Bożena nie ustępowała: „Pani tu serniki piecze, a my ledwo zipiemy! Myślicie, iż skoro was stać, to możecie nami pomiatać?” Próbowałam protestować, ale ona już wrzeszczała, oskarżając nas o butę. Mama wstała od stołu: „Przyjechałam, by się poznać, a nie słuchać obelg”. Na to Bożena: „No to wracajcie do swoich Niemiec!”
Kolacja zakończyła się klęską. Bożena z Jackiem wyszli, trzasnąwszy drzwiami. Marcin przepraszał, ale to brzmiało pusto. Mama płakała, a ja czułam, jak rozpada się moje marzenie o ślubie. Jak budować związek, skoro jego rodzice nienawidzą moich? Winiłam siebie – może powinnam była wybrać neutralny teren? Ale ich gniew był irracjonalny. Czy tylko dlatego, iż mamy trochę lepiej, staliśmy się wrogami?
Nazajutrz zadzwoniłam do Marcina, licząc, iż porozmawia z matką. On jednak tylko wzruszył ramionami: „Mamy nie przegadasz, całe życie miała pod górkę. Może twoja mama jednak się wywyższa?” Te słowa przybiły mnie. Kochałam go, ale jak pogodzić się z rodziną, która gardzi moją? Mama odleciała do Niemiec, nie żegnając się z nimi. Powiedziała tylko: „Zastanów się, Kinga, czy chcesz takiej teściowej”.
Teraz stoję na rozdrożu. Marcin prosi o czas, ale nie potrafię zapomnieć upokorzenia, jakiego doznała mama. Bożena choćby nie przeprosiła, a Jacek przyklasnął milczeniem. Boję się, iż ten jad zatruje nasz związek. Kocham Marcina, ale między nami rośnie przepaść. Marzyłam o ślubie, o rodzinie, w której wszyscy będą bliscy – dostałam tylko awanturę i łzy.
Sąsiadka, dowiedziawszy się o wszystkim, poradziła mi szczerą rozmowę: jeżeli on nie potrafi stanąć w mojej obronie, czy warto walczyć? Nie chcę go stracić, ale nie dam się też zniszczyć tej nienawiści. Serce mi pęka między miłością a dumą. Chciałam połączyć rodziny, a zostało mi tylko zwątpienie. Bożena swoją wściekłością zniszczyła nie tylko wieczór – ale i moją wiarę w przyszłość z Marcinem.
**Lekcja?** Miłość czasem nie wystarczy, gdy drugą stroną stoi gorycz. I warto się zastanowić, czy chcemy żyć w cieniu czyjegoś niezagojonego bólu.