– Chcesz powiedzieć, iż nie będziesz wysyłać nam pieniędzy? To po co w takim razie wyjechałaś za granicę? – zdziwiona pyta mnie córka przez telefon.
– Chyba żartujesz, mamo. Zamówiłem już samochód, lada chwila go dostarczą, a czym ja zapłacę? – oburza się syn.
Trzy lata temu zostałam emigrantką zarobkową. Teraz żałuję, iż nie zrobiłam tego wcześniej. Bo i w domu byłam służącą, i tutaj adekwatnie też jestem kimś takim. Tylko iż tutaj, w Szwecji, dostaję za moją pracę co miesiąc dobre pieniądze, a w domu nigdy choćby „dziękuję” nie usłyszałam.
Teściowa od samego początku mnie nie polubiła i przez 23 lata wspólnego życia z mężem nic się nie zmieniło.
Gdy wychodziłam za Michała, starszego ode mnie o 7 lat, a do tego pochodzącego z zamożnej rodziny, byłam pewna, iż to adekwatny krok. Najbardziej cieszyli się moi krewni, bo nie musieli się martwić o moje posag, wszak trafiłam do bogatej rodziny.
Ja też byłam szczęśliwa, ale nie z powodu majątku czy domu – kochałam swojego męża i marzyłam o szczęśliwej przyszłości z nim.
Ale szczęśliwa przyszłość tylko mi się przyśniła. Mieszkaliśmy z rodzicami męża, a teściowa ingerowała we wszystkie nasze sprawy. Miałam wrażenie, iż jestem niepotrzebna. Mąż radził się w ważnych sprawach nie mnie, ale swojej matki.
Nic się nie zmieniło, gdy urodziły się nasze dzieci. Musiałam robić wszystko tak, jak mówiła teściowa, a nie tak, jak uważałam za słuszne. Doszło do tego, iż moje dzieci słuchały babci bardziej niż mnie. Własnym domu nie miałam żadnego głosu. Nieraz płakałam po nocach w poduszkę. Czułam się nikomu niepotrzebna – ani dzieciom, ani mężowi, ani tym bardziej jego matce.
W takiej atmosferze dożyłam do 44. roku życia. Swoją drogą, wyglądałam wtedy na 10 lat starszą.
Nie widziałam wyjścia, ale samo się ono znalazło w dość dziwny sposób. Moja teściowa ostatnio ciągle powtarzała, iż w domu nie ma ze mnie żadnego pożytku, a inne kobiety, których dzieci są już dorosłe, dawno wyjechały do pracy za granicę, by im pomóc.
– A co, umiesz zarabiać? Przyszłaś na gotowe i tylko korzystasz. Mogłabyś sama trochę zejść z wygód, a nie grzać się całe życie przy naszym ogniu – wypominała mi teściowa.
Byłam oburzona, o jakich wygodach ona mówiła? Byłam u nich darmową służącą – cała domowa praca spoczywała na mnie: gotowanie, nakrywanie do stołu, sprzątanie, zmywanie, pranie, utrzymanie gospodarstwa domowego.
Pomyślałam więc, iż nie mam nic do stracenia i wyjechałam do pracy za granicę. W Hiszpanii wykonuję tę samą pracę, ale za dobre pieniądze, i jeszcze ciągle mi dziękują.
W niedziele chodzimy z koleżankami na spacery, do kawiarni, jeździmy gdzieś zobaczyć coś ciekawego. W domu nigdy bym sobie na coś takiego nie pozwoliła. A tutaj zaczęłam inne życie. Robię sobie regularnie manicure, dbam o fryzurę i wygląd. Wszyscy wokół zauważają, iż odmłodniałam.
I sama to czuję. Zrzuciłam z siebie ciężar, który dźwigałam przez ponad 20 lat. Moje życie stało się całkiem inne.
Od razu powiedziałam bliskim, iż przez pierwsze trzy lata nie będę im nic wysyłać, bo chcę coś zaoszczędzić i wrócić z konkretną sumą.
Ku mojemu zaskoczeniu ten pomysł spodobał się teściowej. Poparła mnie i zaczęła choćby snuć plany, co kupimy za pieniądze, które zaoszczędzę przez te trzy lata – to przecież spora suma, minimum 30 tysięcy euro.
Przez ten czas nie przyjeżdżałam do domu, po prostu nie miałam na to ochoty. Ani dzieci, ani mąż szczególnie o mnie nie wspominali.
Ale kiedy minęły te trzy lata, moi bliscy nagle się zaktywizowali, zwłaszcza dzieci, które miały już plan, jak wydać moje pieniądze na swoje cele. Córka chce kupić mieszkanie, a syn – drogi samochód.
Nikt mnie nie zapytał, czego tak naprawdę ja chcę, bo wszyscy są przyzwyczajeni, iż mama niczego nie potrzebuje. Ale nie wzięli pod uwagę, iż mama się zmieniła i iż już nie jestem tą samą osobą, co kiedyś.
– Nic wam nie zamierzam dawać, córko. Ani tobie, synku. Chcesz mieszkanie albo samochód – zarób na nie. Na moje pieniądze nie liczcie – powiedziałam swoim dzieciom, co bardzo ich zdziwiło.
Jeszcze długo nie mogli uwierzyć, iż nie żartuję. Jak to, ich mama wreszcie ma własne zdanie?
Zbyt surowo? Może. Szczerze mówiąc, chciałabym im coś dać, ale powstrzymuję się. Lepiej wesprę naszych chłopaków materialnie.
A o siebie też pora zadbać. Bo nikt za mnie tego nie zrobi.
Może robię źle i ktoś mnie za to potępi. Ale postanowiłam diametralnie zmienić swoje życie.