1 września, Marina w Marsa Matruh na wybrzeżu Morza Śródziemnego szykowała się do wieczornego pokazu, gdy w planie nagle pojawiła się niewytłumaczalna luka. Kilka minut przed rozpoczęciem okazało się, iż klatka z największą atrakcją wieczoru jest pusta. Cyrk, dotąd przyciągający tłumy tresurą wielkich kotów, w jednej chwili przestał być widowiskiem, a stał się źródłem realnego zagrożenia. Miasto zamarło, a policja i obsługa areny wpadły w nerwowy tryb działania.
REKLAMA
Zobacz wideo Kuchnia egipska, czyli przysmaki znad Nilu, których musisz spróbować
Miał to być zwyczajowy pokaz, a skończył się strachem. Co się dokładnie wydarzyło?
Pierwszy sygnał wyszedł od treserki, która przed wejściem na arenę rutynowo sprawdzała klatki. Ta z białym tygrysem wyglądała jak zawsze, zamknięta na zasuwę, bez śladów szarpaniny. W środku jednak zamiast zwierzęcia leżała tylko rozsypana słoma, obserwowana przez nieruchome oko kamery zawieszonej na przeciwległej ścianie. Gdy sprawa wyszła na jaw, gwałtownie wyprowadzono publiczność z sektorów, a ochrona zamknęła zaplecze i wszystkie wyjścia techniczne.
Policja, wezwana chwilę później, zaczęła od analizy nagrań, celowo unikając nerwowych komunikatów, które mogłyby wywołać panikę na promenadzie. Jak podaje portal hurghada24.pl, to właśnie treserka zgłosiła sprawę, mówiąc o "zaginięciu kota", choć chodziło o jednego z najgroźniejszych drapieżników świata. Według serwisu zwierzę uchodziło za bardzo agresywne i nie pozwalało nikomu się do siebie zbliżyć.
Po kilkudziesięciu minutach udało się odtworzyć przebieg zdarzeń. Sprawca znał rytm pracy cyrku - pory karmienia, kontrolne obchody i dojścia techniczne. Monitoring uchwycił osobę poruszającą się pewnie po zapleczu z kluczami do klatki, a także furgon podjeżdżający w pobliże sceny. Od otwarcia zapadki do odjazdu pojazdu minęło zaledwie kilka minut.
Policja natychmiast rozpoczęła działania: na drogach wyjazdowych prowadzono poszukiwania, równolegle przesłuchiwano pracowników z dostępem do kluczy. W dokumentacji wejść pojawiły się braki i nieścisłości. Analiza nagrań z mariny zestawiona z zapisami z pobliskich sklepów, stacji i parkingów pozwoliła wytyczyć trasę ucieczki. gwałtownie stało się jasne, iż nie było to przypadkowe zniknięcie tygrysa, ale zaplanowana kradzież dokonana przez kogoś z wewnątrz.
Finał akcji był zaskoczeniem. Za wszystkim stał pracownik cyrku
Kiedy policyjne patrole przejęły monitoring z trasy, śledczy skupili się na podstawowych pytaniach: kto miał powód, dostęp i czas. Odpowiedzi szukano w grafikach zmian, duplikatach kluczy i krótkich rozmowach przy rampie. Przełom dała kamera wcześniej odrzucona z powodu oślepiającego światła. Po korekcie obrazu widać było boczne drzwi i mężczyznę niosącego transporter. Poruszał się swobodnie, wiedział, które drzwi skrzypią i gdzie omija się czujkę. Cała akcja zajęła mniej niż kwadrans, a po szybkim załadunku samochód ruszył główną arterią w stronę Aleksandrii.
Podczas przesłuchania zatrzymany przyznał, iż działał na zlecenie. Miał "zamówienie" na białego tygrysa. Zwierzę wyprowadzono z klatki, przewieziono furgonem i ukryto w przygotowanym wcześniej pomieszczeniu. Tam znaleziono zapas wody, prowizoryczne wygłuszenie i ślady pośpiesznej adaptacji. Tygrys został zabezpieczony i przewieziony do bezpiecznego miejsca.
Policja sprawdzała, czy za procederem stał tylko jeden pracownik, czy szersza grupa powiązana z cyrkiem. Kurort wrócił do codziennego rytmu, choć rozmowy mieszkańców i turystów długo krążyły wokół jednego pytania: jak tak duże zwierzę mogło zniknąć niemal bezgłośnie. Odpowiedź była jedna - wystarczyła znajomość rutyny i doświadczenie kogoś z wewnątrz.
Jak informuje hurghada24.pl prokuratura prowadzi postępowanie, a zatrzymanemu grozi co najmniej rok więzienia i grzywna nie mniejsza niż 200 tys. funtów egipskich (15,2 tys.zł). Cała sprawa stała się tłem do szerszej dyskusji o bezpieczeństwie i funkcjonowaniu cyrków w Egipcie. Czy pokazy cyrkowe z udziałem dużych drapieżników powinny zniknąć z programów na całym świecie? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.