„Cały wieczór obserwowałam dziewczynę” – nie pasuje mojemu synowi na żonę

polregion.pl 1 tydzień temu

„Cały wieczór przyglądałam się tej dziewczynie” – moja przyszła synowa nie pasuje do mojego syna

W małym miasteczku pod Poznaniem, gdzie ciche uliczki przechowują ciepło rodzinnych tradycji, moje życie w wieku 54 lat zmącił niepokój o przyszłość syna. Nazywam się Krystyna Nowak, i kilka dni temu mój syn Bartosz przyprowadził swoją dziewczynę, aby mnie z nią poznać. Cały wieczór obserwowałam ją, wypytywałam, i moje wnioski są niepokojące. Szczerze mówiąc, nie sądzę, iż ta dziewczyna, Kinga, jest odpowiednią partnerką dla mojego Bartosza. Moja matczyna intuicja krzyczy, iż to błąd, ale jak mogę ochronić syna, nie niszcząc naszej relacji?

Mój syn – moja duma

Bartosz to moje jedyne dziecko, moja euforia i nadzieja. Wychowywałam go sama po rozwodzie z mężem, wkładając w niego całe serce. Wyrosło z niego mądre, dobre i pracowite dziecko – pracuje jako programista, wynajmuje mieszkanie, marzy o rodzinie. W wieku 26 lat pierwszy raz naprawdę się zakochał, i cieszyłam się, gdy powiedział, iż chce przedstawić mi swoją wybrankę. „Mamo, Kinga jest wyjątkowa, spodoba ci się” – mówił z uśmiechem. Przygotowałam się na spotkanie z otwartym sercem, ale coś poszło nie tak.

Kinga przyszła do nas na kolację. Nakryłam stół – żurek, pierogi, domowe ciasto, wszystko, co Bartosz lubi. Chciałam, aby wieczór był ciepły i rodzinny. Ale już od pierwszych minut poczułam napięcie. Kinga, wysoka, z intensywnym makijażem i modnym strojem, trzymała się pewnie, ale jej maniery mnie zaniepokoiły. Ledwo się przywitała, usiadła przy stole, jakby to był jej dom, i zaczęła mówić o sobie, nie pytając ani słowem o mnie.

Wieczór, który wszystko ujawnił

Przez całą kolację uważnie ją obserwowałam. Pytałam: gdzie pracuje, kim są jej rodzice, jakie ma plany. Kinga jest grafikiem komputerowym, ma 24 lata, mieszka sama, pochodzi z innego miasta. Słowa były gładkie, ale jej odpowiedzi wydały mi się puste. Chwaliła się swoimi projektami, podróżami, ale ani słowa o rodzinie, o wartościach. Gdy zapytałam, czy myśli o dzieciach, roześmiała się: „Oj, to dopiero za wiele lat, ja najpierw chcę żyć dla siebie”. Bartosz się uśmiechnął, a mnie ścisnęło się serce. Mój syn marzy o dzieciach, a ona – o wolności.

Jej zachowanie przy stole tylko wzmocniło moje obawy. Zaledwie skosztowała mojego żurku, przekłuwała widelcem pierogi, a ciasta choćby nie tknęła, mówiąc: „Dbam o figurę”. Nie oczekiwałam pochwał, ale jej obojętność na moje starania zabolała. Co chwilę sprawdzała telefon, pisała wiadomości, a gdy Bartosz próbował wciągnąć ją w rozmowę, odpowiadała krótko, jakby ją to nudziło. Widziałam, jak mój syn patrzy na nią z uwielbieniem, ale w jej oczach nie było takiego samego ciepła. Wydała mi się zimna, egoistyczna, niegotowa na rodzinne życie.

Moje obawy i wnioski

Po kolacji nie spałam całą noc. Kinga nie wydaje się dziewczyną, która otoczy Bartosza troską. On jest domatorem, kocha spokój, tradycje, a ona – skupiona na swoich ambicjach, mediach społecznościowych, „życiu dla siebie”. Boję się, iż złamie mu serce. Moje koleżanki, gdy wysłuchały moich obaw, podzieliły się zdaniem: jedne mówią, iż dramatyzuję, inne – iż moja intuicja ma rację. Ale ja znam mojego syna. Potrzebuje kobiety, która go wesprze, a nie będzie ciągnąć za sobą w świat imprez i kariery.

Przypominałam sobie, jak Bartosz opowiadał o Kindze. Mówił, iż go inspiruje, iż z nią czuje się żywy. Ale ja widzę coś innego: on dostosowuje się do niej, zmienia nawyki, choćby rzadziej do mnie dzwoni. Ona już ma na niego wpływ, i to mnie przeraża. Co będzie, jeżeli się pobiorą? Czy odciągnie go od rodziny, ode mnie, od wszystkiego, co kocha? A może, co gorsza, stanie się tylko jej cieniem, nieszczęśliwym, choć zakochanym?

Mój obowiązek jako matki

Nie chcę, by Bartosz powtórzył moje błędy. Mój małżeństwo rozpadło się, bo wybrałam człowieka, który patrzył w inną stronę. Nie mogę pozwolić, by syn związał się z dziewczyną, która, jak sądzę, nie kocha go naprawdę. Ale jak mu to powiedzieć? Próbowałam delikatnie zasugerować po kolacji: „Bartosz, Kinga jest ładna, ale może nie do końca dla ciebie?”. Zmarszczył brwi: „Mamo, nie znasz jej, daj jej szansę”. Jego obrona Kingi mnie zabolała. Czy naprawdę nie widzi tego, co ja widzę?

Boję się, iż jeżeli będę naciskać, stracę go. Bartosz jest dorosły, sam wybiera swoją drogę. Ale ja jestem matką, i moim obowiązkiem jest go chronić. Myślę, by porozmawiać z Kingą sam na sam, poznać jej zamiary. Albo opowiedzieć Bartoszowi o moich obawach, ale delikatnie, by go nie odtrącić. A co, jeżeli wybierze ją, a nie mnie? Ta myśl rozdziera mi serce.

Moje wołanie o miłość

Ta historia to mój krzyk matczynej miłości. Kinga może i jest dobrą dziewczyną, ale nie wierzę, iż pasuje do mojego Bartosza. Nie chcę być teściową, która się wtrąca, ale nie mogę milczeć, widząc, jak mój syn zmierza ku potencjalnemu cierpieniu. W wieku 54 lat pragnę widzieć go szczęśliwego, z żoną, która będzie go chronić, tak jak ja chroniłam go przez wszystkie te lata. Niech moje słowa okażą się błędem, ale wypowiadam je dla jego dobra.

Jestem Krystyna Nowak, i będę walczyć o szczęście mojego syna, choćby jeżeli mnie nie zrozumie. Niech Kinga udowodni, iż się mylę, ale póki co moja intuicja krzyczy: ta dziewczyna nie jest dla Bartosza.

Idź do oryginalnego materiału