Byzantion, Constantinopolis, Istambul cz. 3

adamaswtrasie.blogspot.com 1 rok temu
Jak wspominałem w poprzedniej części: głównym celem wizyty w Stambule było zjedzenie tureckiego kebaba odnalezienie śladów dawnego rzymskiego miasta i – w mniejszym stopniu – przez wieki głównego centrum chrześcijaństwa. Wbrew pozorom nie było to takie proste – choć oczywiście rzymskie mury Konstantynopola wciąż trwają.
Mury Konstantynopola
Prawie sześćset lat przebudów spowodowało, iż najwspanialszych śladów po Rzymianach musiałem szukać pod ziemią – oryginalnie Byzantion cierpiał na niedostatki wody, więc budując nową stolicę Konstantyn Wielki (i jego następcy) musiał temu zaradzić: genialni inżynierowie stworzyli więc – wykorzystywane do dzisiaj – systemy podziemnych cystern i doprowadzających doń wodę akweduktów. Pech chciał, że gdy pierwszy raz w czasach paniki koronawirusowej odwiedziłem Stambuł owe cysterny były w remoncie. Jak nie urok, to przemarsz wojsk, jak mówi Paulo Coelho stare, chińskie przysłowie.
Pozostało mi poszukać antycznych śladów na powierzchni. Cóż, owszem: nie ma ich za wiele, ale te które są to prawdziwe creme de la creme: chociażby słynna Kolumna Konstantyna (dziś zwana Cemberlitas), kiedyś na Forum Konstantyna, dziś podle Krytego Bazaru. Straszne jest, iż turyści nie zachwycają się konstrukcją lecąc w te pędy na stragany.
Kolumna Konstantyna na Forum
Swoją drogą – mały life-hack – taniej jest na stoiskach dookoła Wielkiego Bazaru. Ot, kupcy nie muszą płacić niezwykle wysokich czynszów. A i potargować się można, co przecież od zawsze było istotą handlu.
Kryty Bazar
Inne pozostałości Imperium Romanum to oczywiście wspaniała konstrukcja z czasów Justyniana Wielkiego: Kościół Mądrości Bożej.
Hagia Sophia
Dziś obudowana późniejszymi dostawkami bryła świątyni przez cały czas imponuje geniuszem architektonicznym – stoi niewzruszona ponad półtora tysiąca lat (uważny obserwator dostrzeże ślady trzęsień ziemi, ale i natura nie powaliła tego cudu). O artyzmie Bizantyjczyków zdobiących wnętrza choćby nie ma co mówić – trzeba je samemu zobaczyć.
Wnętrze dawnego Kościoła Mądrości Bożej
Oczywiście, wnętrze ozdabiano także później – wszak w czasach osmańskich i ponownie od niedawna znajduje się tu meczet – ale ja poluję na runiczne średniowieczne napisy wyryte przez Normanów z gwardii przybocznej basileusa (to tytuł cesarzy bizantyjskich, z greki znaczy tyle co król), niestety wciąż trwa remont balkonów na których są owe akty wandalizmu sprzed tysiąca lat.
Miejsce koronacji biznatyjskich basileusów
Dużo rzadziej odwiedzany przez turystów jest – jeśli mnie pamięć nie myli – odrobinę starszy kościół św. Ireny – czyli Bożego Pokoju (EDIT: jest w podobnym wieku, ale stoi na miejscu pierwszej katedry).
Kościół Bożego Pokoju
Znajduje się on na terenie kompleksu pałacowego Topkapi i jeszcze kilka lat po upadku Konstantynopola był wykorzystywany jako świątynia, a nigdy jako meczet. Zachował także w zasadzie swój pierwotny wygląd z czasów późnego antyku (czy, jak kto woli, bardzo wczesnego średniowiecza – może delikatnie przebudowano w VIII wieku), choć wewnątrz jest dziś pusty. Jak mógł wyglądać w czasach świetności? Cóż, by to sobie wyobrazić wypadałoby zajrzeć do Hagia Sophia, albo pojechać do Rawenny, ostatniej stolicy Imperium Zachodniorzymskiego – tam wszak zachowały się wpisane (podobnie jak centrum Stambułu) na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO wczesnośredniowieczne mozaiki.
Puste wnętrza kościoła św. Ireny
Ale wróćmy przed Hagia Sophia. Widać tu niedaleko trochę stanowisk archeologicznych (znaczy: kamieni takich, i potłuczonych cegieł) z początków Konstantynopola – bo nie z czasów greckiego Byzantionu – oraz pewien deptak.
Widok na Hagia Sophia sprzed Błękitnego Meczetu
To znaczy: kiedyś był tam ów słynny Hipodrom, centrum rozrywki (ach, te wyścigi kwadryg), miejsce życia politycznego, rzezi w czasie powstania Nika (przypominam, iż ówczesny władca Justynian miał przydomek Wielki; jemu i cesarskiej małżonce, byłej tancerce Teodorze wspaniale tyłek obrabia Prokopiusz z Cezarei w nieco plotkarskiej i antyrządowej Historii Sekretnej) i innych wielkich wydarzeń w dziejach miasta.
Hipodrom
Przypominam, iż w czasach budowy Błękitnego Meczetu teren ten zasypano gruzem, i współczesny poziom gruntu jest wyższy od antycznego. Widać to doskonale przy – wciąż stojących na swych miejscach – charakterystycznych obeliskach, w tym jednym przywiezionym z Egiptu, by wyznaczały tor jazdy rydwanów. Obelisk Teodozjusza, wzniesiony oryginalnie Totmesa III w XV wieku przed Chrystusem to w sumie najstarszy zabytek miasta, choć do Konstantynopola przybył dopiero w Roku Pańskim 390.
Egipski obelisk
Jest tu też słynna Wężowa Kolumna z Delf – rzeźba upamiętniająca zwycięstwo Greków nad Persami. Dziś węże nie mają głów, ale nadal stanowią obiekt czci Teoretyków Starożytnej Astronautyki, gdyż – jakoby – stworzono je w dziś nie znanej technologii, dzięki czemu nie poddają się erozji (didaskalia: poddają). Swoją drogą władcy Konstantynopola gromadzili w swej stolicy nie tylko relikwie chrześcijańskich świętych. Zwozili tutaj co się dało – i słynny Zeus Olimpijski dłuta Fidiasza tu właśnie, podczas jednego z pożarów, zakończył swą egzystencję.
Wężowa Kolumna z Delf
I na tym w sumie skończyłbym opis Stambułu, ale ostatnim razem udało się wejść do otwartych po remoncie cystern Konstantynopola – więc nie byłbym sobą gdybym o tym nie napisał.
Cysterna Bazyliki
Nie wspomniałem za to o urokach stambulskich bazarów i miejscowej kuchni – ale z premedytacją. Tego powinien każdy zaznać organoleptycznie, bo to iście orientalne przeżycie. Zresztą mnie łażenie po sklepach i knajpach niezbyt rajcuje, więc po co miałbym jakoś szerzej się rozwodzić?
Kebap w knajpie, w tle ajran i przystawki
Dobra – szczerze? Na Bazarze Egipskim nakupowałem miejscowych przypraw, zachwycałem się ulicznymi budami z kebapem (kebap, nie kebab) zapijanym ajranem, a iskander kebap zjedzony nad Złotym Rogiem urzekł mnie dokumentnie. Żeby to opisać musiałbym całkowicie poświęcić się kulinarnym podróżom Adamasa.
Iskander kebap
Idź do oryginalnego materiału