Nikogo nie zaskoczę, jak po raz kolejny, głęboko wzdychając, powiem, iż czas pędzi jak szalony. Wydaje mi się, iż nie zdążyłam sobie porządnie zdać sprawy z tego, iż zbliżają się Święta, a te zostały już gdzieś daleko w tyle... Ledwie je zauważyłam, a przecież były szeregiem miłych chwil, były pełne spokoju i bardzo sprzyjały odpoczynkowi!
Nawet przygotowania przebiegały w ekspresowym tempie, a na błędy nie było miejsca. Szybka, sprawna akcja. Jak prawdziwa baba, kura domowa z krwi i kości, ugotowałam swój najlepszy na świecie żurek (tak, cała moja skromność właśnie roztrzaskała się o podłogę), zrobiłam serniczek, sałatki, upiekłam kaczkę, posprzątałam, choćby podłogi umyłam (choć przyznaję bez bicia, iż okien dla Jezusa nie umyłam...). Było jak w starej, zabawnej reklamie Tesco: żur, kiełbasa, jajec górka - idą Święta kurka rurka! W międzyczasie tradycyjnie jakieś pranie (tak, każdy ma jakieś hobby...), kilka krótkich przerw przy układaniu moich ulubionych magazynów (ooo!, o matko!, ojej, ale piękne!, aaa, muszę to mieć!), jakieś zdjęcie na Insta (ok, no może dwa!), telefony, wiadomości - dziękuję pięknie, również życzę wszystkiego dobrego. Święta przyszły nagle, ale nie dałam się zaskoczyć. Ba! choćby zdążyłam sobie paznokcie pomalować! I potem wielce zadowolona oglądałam filmy, słuchałam muzyki, czytałam, śmiałam się, piłam moje ulubione wino, jadłam tak rozsądnie i umiarkowanie, iż powinnam dostać nagrodę (albo kopa, bo czyż świąteczne obżarstwo nie jest naszą tradycją?). Nie robiłam nic w biegu, wszystko na spokojnie. Lany poniedziałek uczciłam kąpielą w Bałtyku. Było tak pięknie i słonecznie! Zdaje się, iż wszystko zrobiłam jak należy, przy czym nic nie było wbrew mojej woli - idealnie, dobre 5+ dla Świąt. Tylko czemu to całe zwolnienie było tylko iluzją? Żeby nie powiedzieć psikusem - Ty sobie usiądź wygodnie, zrelaksuj się, niech Ci się wydaje, iż czas stanął w miejscu i nagle pyk, wtorek! Dziękujemy za uwagę, przerwa na reklamy...