Były mąż obiecuje synowi mieszkanie, ale żąda, żebym znów za niego wyszła

twojacena.pl 11 godzin temu

Była to historia, która wydarzyła się dawno temu, ale do dziś boli jak świeża rana. Miałam wtedy zaledwie dwadzieścia pięć lat, młoda, naiwna, zakochana po uszy w Wojtku przystojnym, pełnym życia mężczyźnie, który wydawał się spełnieniem wszystkich marzeń. Pobraliśmy się szybko, a rok później na świat przyszedł nasz syn, Krzysiek. Pierwsze lata przypominały senną idyllę. Mieszkaliśmy w małym mieszkaniu w Krakowie, snuliśmy plany, marzyliśmy. Ja uczyłam w szkole, on pracował jako inżynier. Wydawało się, iż nic nie może zburzyć naszego szczęścia.

Ale z czasem Wojtek się zmienił. Coraz częściej wracał późno, kłamał, oddalał się. Nie chciałam wierzyć plotkom, ignorowałam jego nieobecności, obce perfumy na koszuli. Aż w końcu prawda wyszła na jaw: zdradzał mnie. Nie raz, nie dwa. Wiedzieli wszyscy przyjaciele, sąsiedzi, choćby rodzice. A ja? Ja trwałam, bo myślałam o synu. Wytrzymałam zbyt długo, wierząc, iż się opamięta. Ale pewnej nocy, gdy obudziłam się i zrozumiałam, iż znów nie wrócił, dotarło do mnie koniec.

Spakowałam rzeczy, wzięłam pięcioletniego Krzysia za rękę i zamieszkaliśmy u matki. Wojtek choćby nie próbował nas zatrzymać. Miesiąc później wyjechał za granicę niby do pracy. niedługo znalazł inną kobietę i wymazał nas z życia. Ani listu, ani telefonu. Cisza. Zostałam sama. Matka odeszła, potem ojciec. Krzysio i ja przetrwaliśmy wszystko razem szkołę, choroby, radości, maturę. Pracowałam na trzy zmiany, by mu niczego nie brakowało. Nie miałam życia uczuciowego nie było na to czasu. Był dla mnie całym światem.

Gdy dostał się na uniwersytet w Warszawie, wspierałam go, jak mogłam paczkami, oszczędnościami, słowem otuchy. Ale mieszkania nie byłam w stanie mu kupić nie starczało. Nigdy nie narzekał. Mówił, iż da radę sam. Byłam z niego dumna.

Aż miesiąc temu przyszedł do mnie z wiadomością: postanowił się ożenić. euforia nie trwała długo. Był spięty, unikał mojego wzroku. W końcu wybuchnął:

Mamo potrzebuję twojej pomocy. Chodzi o tatę.

Zamarłam. Powiedział, iż odnowił kontakt z Wojtkiem. Że ojciec wrócił do Polski i oferuje mu klucze do dwupokojowego mieszkania, które odziedziczył po babci. Ale pod jednym warunkiem ja mam go ponownie poślubić i pozwolić mu zamieszkać u mnie.

Zabrakło mi tchu. Patrzyłam na syna, nie wierząc, iż mówi to na poważnie. Mówił dalej:

Przecież jesteś sama Nie masz nikogo. Dlaczego nie spróbujesz jeszcze raz? Dla mnie. Dla mojej przyszłej rodziny. Tata się zmienił

Bez słów wstałam i wyszłam do kuchni. Czajnik, herbata, drżące dłonie. Wszystko rozmazało mi się przed oczami. Dwadzieścia lat dźwigałam wszystko sama. Dwadzieścia lat on choćby nie zapytał, jak się mamy. A teraz wraca z ofertą.

Wróciłam do pokoju i powiedziałam spokojnie:

Nie. Nie zgodzę się.

Krzysio wpadł w złość. Krzyczał, oskarżał. Mówił, iż zawsze myślałam tylko o sobie. Że przez mnie nie miał ojca. Że teraz znowu niszczę jego życie. Milczałam. Bo każde jego słowo wbijało się jak nóż w serce. Nie wiedział, jak zasypiałam z przemęczenia. Jak sprzedałam obrączkę, by kupić mu zimową kurtkę. Jak odmawiałam sobie wszystkiego, by on mógł jeść mięso, a nie ja.

Nie jestem samotna. Moje życie było ciężkie, ale uczciwe. Mam pracę, książki, ogródek, przyjaciółki. Nie potrzebuję człowieka, który mnie zdradził i teraz wraca nie z miłości, ale z wygody.

Syn wyszedł bez pożegnania. Od tamtej pory nie zadzwonił. Wiem, iż jest zraniony. Rozumiem go. Chce dla siebie najlepiej, tak jak ja kiedyś. Ale nie sprzedam swojej godności za kilka metrów kwadratowych. Cena jest zbyt wysoka.

Może kiedyś zrozumie. Może nieprędko. Ale ja będę czekać. Bo kocham go. Prawdziwą miłością bez warunków, bez mieszkania i jeśli. Urodziłam go z miłości i wychowałam. I nie pozwolę, by miłość stała się towarem.

A Wojtek? Niech zostanie w przeszłości. Tam jest jego miejsce.

Idź do oryginalnego materiału