Księgarnia „Odeon” to ważne miejsce na mapie Ostrowca Świętokrzyskiego. Nie dziwi zatem sentyment, jaki mają do niej mieszkańcy miasta, ale i powiatu ostrowieckiego. O tym jakie mają wspomnienia i czego życzą właścicielom tego klimatycznego miejsca opowiadali podczas sobotniego jubileuszu.
– Wywodzę się z dzisiejszego Osiedla Spółdzielców. W Księgarni „Odeon” bywałem od małego, najpierw z rodzicami po podręczniki, potem już sam, jako czytelnik, który wybierał tytuły dla siebie. Teraz przychodzę ze swoimi dziećmi i staram się „zarazić je” miłością do książek. To taka sztafeta. Miłość do książek odziedziczyłem po moim tacie. Książki obecne były w mojej rodzinie od pokoleń – wyjaśnia Karol Wójcik, stały bywalec ostrowickiej księgarni. Przyznaje, iż dziś już nie pamięta pierwszej książki, którą kupił właśnie w „Odeonie”, ale zaznacza, iż mogło to być „W pustyni i w puszczy” lub „Historia żółtej ciżemki”.
Dodaje, iż Księgarnia „Odeon”, to miejsce wspólnej integracji, małe centrum kultury, w którym realizowane są interesujące warsztaty i spotkania autorskie.
– Tutaj integrują się pokolenia. Są organizowane spotkania, warsztaty. Myślę, iż warto wspierać takie rodzinne księgarnię, bo tych miejsc jest coraz mniej – tłumaczy Karol Wójcik.
Inna z czytelniczek, pani Halina podkreśla, iż w księgarni zawsze można liczyć na miła i sympatyczną obsługę.
– Przychodzę to od dawna. Kupuję różne rzeczy: przybory szkolne, lektury dla wnuków, książki. Mam same dobre wspomnienia, jeżeli chodzi o tę księgarnię. Zawsze mogę liczyć na pomoc, czy podpowiedź obsługi sklepu. Jest tu dużo ciekawych książek. Powinno być jak najwięcej takich książek – mówi pani Halina.
Pani Danuta przyznaje, iż Księgarnia „Odeon” to dla niej bardzo ważne miejsce.
– To są moi przyjaciele, znamy się od 40 lat. Wychowaliśmy wnuki i prawniku razem. Jesteśmy jak jedna wielka rodzina. Moją pierwszą książkę jaką kupiłam jeszcze w księgarni na Alei 3 Maja była lektura. Tutaj w „Odeonie” kupowałam bajeczki dla dzieci, dla moich wnuków i prawnuków – wspomina pani Danuta. Z okazji 25-lecia księgarni jej właścicielom życzy zdrowia, a także stabilnych warunków w prowadzeniu księgarni, aby kolejne pokolenia mogły prowadzić to niezwykłe miejsce.
Monika Bryła-Mazurkiewicz, ostrowiecki historyk i prezes Centrum Krajoznawczo-Historycznego im. Mieczysława Radwana w Ostrowcu Świętokrzyskim dodaje, iż w księgarni kupuje wiele książek, także tych o specjalistycznej tematyce.
– o ile potrzebuję jakiejkolwiek publikacji, to pierwsze kroki kieruję właśnie tutaj. Zawsze mogę liczyć na bardzo miłą obsługę, sa w stanie ściągnąć książki „zewsząd”, choćby takie o niszowych nakładach. Doceniamy to, iż tutaj zawsze można znaleźć publikacje regionalne – mówi Monika Bryła-Mazurkiewicz.
Przyznaje, iż właścicielom księgarni życzy przede wszystkim tego, żeby mogli funkcjonować w Ostrowcu Św.
– Aby Ostrowiec Świętokrzyski wciąż miał swoją księgarnię. Małe miejscowości często są już niestety pozbawione księgarni. A to są nie tylko punkty handlowe, czy usługowe, ale miejsca kultury. To tutaj osoby, które piszą, mogą spotkać się pomiędzy regałami z tymi, którzy czytają, wziąć książkę do ręki i poczuć jej zapach – podsumowuje Monika Bryła-Mazurkiewicz.
Anita Bieniek, która wraz z mężem Wojciechem prowadzi Księgarnię „Odeon” przyznaje, iż sobotni jubileusz, to dla jej rodziny bardzo istotny dzień.
– To bardzo ważne, iż przetrwaliśmy te 25 lat. Co prawda przez ten cały czas nie uczestniczyliśmy w działalności firmy. Pracuję tu od 21 lat, mój mąż – Wojtek, jako syn właścicieli przebywał tu od małego. Zrezygnowałem ze swojej działalności żeby poświęcić się temu miejscu. Powiem szczerze, iż gdy przyszłam tutaj do pracy to bardzo wielu rzeczy nie wiedziałam, nie wiedziała więcej niż wiedziałam. Przyszłam do pracy jako całkowity laik. O wszystko musiałam się pytać, nie było dostępu do internetu. To były czasy, gdy bardzo wielu klientów przychodziło i mówiło np. „widziałam gdzieś reklamę w gazecie, taka niebieska książka z balonikiem. Może pani pamięta co to było?” Tak to się wtedy odbywało. Książek na rynku było bardzo mało. Raz w miesiącu przyjeżdżają przedstawiciele i w skrzyneczce, takiej jak na owoce, czy warzywa przywozili nowości książkowe. Teraz gdybyśmy chcieli to codziennie taka skrzynka to jest za mało. To były inne szalone czasy. Gdy wychodziła jakaś nowość np. Grocholi, to wszyscy przychodzili i kupowali Grocholę. Księgarnia to było jedyne źródło, w którym można było się w książkę wyposażyć – wspomina Anita Bieniek i dodaje, iż aktualne czasy pod względem dostępności książek są wspaniałe, jednak pod kątem prowadzenia księgarni już nieco gorsze. Gdy zaczynała pracę w księgarni było 9, a a kluczowych momentach 11 księgarni. Teraz są zaledwie 2.
– My w tym trwamy. Jak długo jeszcze? Nie wiadomo. Z jednej strony jesteśmy czasami na to źli, iż nie układa się tak, jak byśmy chcieli, ale z drugiej strony nie wyobrażam sobie, iż mogłabym pracować gdzie indziej – wyjaśnia.
Przyznaje, iż przez lata nazbierało się wiele radosnych, momentami też zabawnych wspomnień.
– Był taka historia z generałem Andersem. Kiedyś mieliśmy młode dziewczyny na stażu. Szefowa poprosiła jedną z dziewczyn, żeby zastanowiła się, gdzie można położyć taką książkę o Andersie. Ta nie wiedziała, ale po mału doczytała i ułożyła książkę na adekwatnym
Foto: Łukasz Grudniewski/naOSTRO.info