Była kochanką, pech z małżeństwem, czekała na męża do trzydziestki.

newsempire24.com 1 tydzień temu

Ewa była kochanką. Nie szczęściło jej się w małżeństwie. Przesiedziała w panieństwie do trzydziestki, aż w końcu postanowiła znaleźć sobie mężczyznę.

Na początku nie wiedziała, iż Krzysztof jest żonaty, ale z czasem sam przestał to ukrywać, gdy tylko zorientował się, iż Ewa się do niego przywiązała i pokochała. Ale Ewa nigdy nie wyrzuciła mu tego związku. Wręcz przeciwnie – winiła tylko siebie za ten romans i za swoją słabość do niego. Czuła się gorsza, skoro nie znalazła sobie męża na czas, a lata uciekały. Choć z drugiej strony – dziewczyna nie była brzydka: nie piękność, ale urocza, trochę pulchna, co pewnie dodawało jej lat. Związek z Krzysztofem prowadził donikąd. Bycie kochanką nie odpowiadało Ewie, ale nie potrafiła też go porzucić. Bała się zostać sama.

Pewnego dnia zjawił się u niej kuzyn Tomek. Był w mieście przejazdem w sprawach służbowych. Wpadł do siostry na kilka godzin, bo dawno się nie widzieli. Jedli obiad w kuchni, gadali jak za dzieciaka o tym i owym, o życiu i jego meandrach. Ewa opowiedziała bratu o swoim uczuciowym życiu. Wylała całą prawdę, trochę się przy tym popłakała.

Wtedy zajrzała sąsiadka, zawołała Ewę na chwilę – żeby oceniła nowe zakupy. Ewa wyszła na jakieś dwadzieścia minut. Akurat wtedy zadzwonił domofon. Tomek poszedł otworzyć, myśląc, iż to Ewa powraca, zwłaszcza iż drzwi były odemknięte… Na poręczu stał Krzysztof. Od razu było widać, iż to kochanek Ewy. Krzysztof zaniemówił, widząc w progu rosłego faceta w dresach i koszulce, przeżuwającego kanapkę z szynką.
– Ewa jest w domu? – nie umiał wymyślić nic lepszego Krzysztof.
– Ewa jest w łazience – błyskawicznie skłamał Tomek.
– Przepraszam, a pan jest…? – Krzysztof wciąż nie mógł ochłonąć.

– A ja jej mąż. Na razie cywilny… A pan po co się pyta? – Tomek przysunął się do Krzysztofa i złapał go za koszulę. – To ty jesteś ten żonaty elegant, o którym Ewka mi opowiadała? Słuchaj no, jak cię tu jeszcze raz zobaczę, to zepchnę cię po schodach, jasne?

Krzysztof, uwolniwszy się z uchwytu Tomka, czym prędzej zbiegł na dół.
Gdy Ewa wróciła, Tomek opowiedział jej o wizycie jej „znajomego”.
– Co ty narobiłeś? Kto cię o to prosił? – rozpłakała się Ewa. – On już nie wróci.
Usiadła na kanapie i zakryła twarz dłońmi.

– No właśnie, nie wróci, i dobrze. Dość tego beczenia. Mam dla ciebie lepszego faceta. Wdowiec z naszej wsi. Baby po śmierci żony go oblazły, a on wszystkich odgania. Chyba jeszcze chce pobyć sam. Słuchaj, po delegacji znów do ciebie wpadnę, bądź gotowa. Pojedziemy razem na wieś. Was poznam.
– Jak to? – zdziwiła się Ewa. – Nie, Tomku, tak nie mogę. Nie znam go. I co to będzie, jak przyjadę… Wstyd. Nie.

– Wstyd to spać z cudzym mężem, a nie z wolnym się spotkać. Nikt cię do jego łóżka nie ciągnie. Jedziemy, to mówię, bo u mojej Małgosi urodziny.
Po kilku dniach Ewa i Tomek byli już na wsi. Żona Tomka, Małgosia, nakryła stół w ogrodzie przy altanie. Na rodzinne święto przyszli sąsiedzi, znajomi i kumpel Tomka – wdowiec Jarek. Sąsiedzi znali Ewę od dawna, a z Jarosławem widziała się pierwszy raz.
Po serdecznych pogawędkach Ewa wróciła do miasta. W każdym razie zauważyła, iż Jarek był bardzo cichy i skromny. „Pewnie wciąż rozpamiętuje żonę. Biedny człowiek. Mało takich wrażliwych” – pomyślała.

Po tygodniu, w weekend, ktoś zadzwonił do drzwi. Ewa nikogo nie spodziewała się. Otworzyła i oczy jej się rozszerzyły – w progu stał Jarek z paczką w ręce.
– Przepraszam, Ewuś, jestem tu przejazdem. Na targ i do sklepów przyjechałem. Skoro się znamy, pomyślałem, wpadnę – wydukał przygotowane zdanie, wyraźnie zawstydzony.
Ewa zaprosiła go do środka. Jej zdziwienie nie mijało, ale zaproponowała herbatę, podejrzewając, iż ta wizyta nie była przypadkowa.
– Co, wszystko już kupiłeś? – spytała.
– Tak, zakupy w samochodzie. A to dla ciebie. – Jarek wyjął z torby mały bukiet róż i podał Ewie.

Wzięła kwiaty i jej oczy rozbłysły. Siedli w kuchni, pijąc herbatę i rozmawiając o pogodzie i cenach na targu. Gdy skończyli, Jarek podziękował i zaczął się zbierać do wyjścia. W przedpokoju powoli i jakby niechętnie narzucił marynarkę, włożył buty. Potem, już prawie na progu, nagle odwrócił się i rzekł:
– Jak teraz wyjdę i nie powiem, to sobie nie wybaczę. Ewuś, cały tydzień myślałem tylko o tobie. Słowo honoru. Zapadłaś mi w serce. Ledwo doczekałem weekendu. Więc przyjechałem od razu. A adres wziąłem od Tomka…
Ewa poczerwieniała i spuściła wzrok.
– Przecież tak mało się znamy… – odparła.

– To nic, nic. Ważne, czy cię nie odrzucam? I czy mogę mówić ci po imieniu?… Wiem, iż nie jestem ideałem. Do tego mam córeczkę, osiem lat. Teraz jest u babcius.
Jarek był wyraźnie zdenerwowany, ręce mu drżały.
– Córka to dobrze. To szczęście – powiedziała z nutą marzenia Ewa. – Zawsze chciałam córkę.
Jarek, ośmielony, chwycił Ewę za dłonie, przyciągnął ją do siebie i pocałował.
Po pocałunku spojrzał na nią. W jej oczach błyszczały łzy.
– Czyżbym był taki nieprzyjemny? – spytał z wahaniem.

– Wręcz przeciwnie. choćby się nie spodziewałam… Jest słodko i spokojnie. I nikomu nic nie odebrałam…
Od tego czasu spotykali się co weekend. A po dwóch miesiącach Ewa i Jarek wzięli ślub i zamieszkali na wsi. Ewa znalazła pracę w przedszkolu. Rok później urodziła córeczkę. I tak rosły w ich domu dwie dziewczynki: obie kochane i równie ważne. MiłościStarszy kuzyn Tomek, patrząc na ich szczęście, tylko się uśmiechał i mruczał pod nosem: “No cóż, czasem trzeba trochę postraszyć jednego, żeby drugi znalazł adekwatną drogę”.

Idź do oryginalnego materiału