Dzień był słoneczny z rana, teraz pochmurnie. Byłam u pani, tym razem spotkanie na żywo po dwóch tygodniach gadania przez telefon.
Nareszcie wciągnęłam się do pracy, bo muszę przyznać, iż mi się nie chciało, a jeszcze bardziej mi się odechciało, jak zobaczyłam papiery do nowego przedmiotu, który mam prowadzić, wygenerowane swego czasu przez moją frenemy. Ale płynę, płynę w morzu chaosu, z ogryzkami pociachanych tematów i dryfującymi urywkami definicji, na razie ledwo się utrzymuję na powierzchni, ale dam radę, meh.
Kończę The Biology of Desire o uzależnieniach, bardzo, bardzo ciekawe. Lewis argumentuje, iż uzależnienie to nie choroba, ale skomplikowany proces u podstaw którego jest uczenie się i formowanie nawyków. Zaczyna się nagrodą i na początku jest impulsywna za nią pogoń, a potem, kiedy nawyk się utrwali, przejmuje kontrolę kompulsja, zachowania prawie-że automatyczne, bo mózg dąży do jak największej automatyzacji tego, co robimy często, żeby zwolnić kognitywne moce przerobowe na rzeczy ktore robimy rzadko. Ciekawe, bo pokazuje, dlaczego i w jakich warunkach tzw. kontrolowane picie działa, wbrew teoriom AA. Przyznam, iż neurobiologiczne fragmenty ciężko mi się czytało, bo nie jestem biegła w częściach śródmózgowia i układach dopaminowych.
Dalej męczę Empire of AI, też ciekawe, ale chyba trochę zbyt drobiazgowe dla mnie. 400 stron, a jestem dopiero na samym początku. Ale pomaga myśleć o AI i zrozumieć to obecne pompowanie bańki pomimo, iż firmy przepalają na tym miliardy rocznie, bo żadne AI nie daje jeszcze zysków, a droga do zarobku daleka. Gra się toczy o to, kto będzie pierwszy i zmonopolizuje świat, a iż przy okazji zużywa to megagigadżule na generowanie esejów dla głupich studentów i bułkoni dla gawiedzi, who cares. Przynajmniej póki bańka nie pęknie. A jeżeli rzeczywiście nie pęknie i ziszczą się sny miliarderów techno-faszystów, to chyba jeszcze gorzej dla nas.
Czytam poza tym Stephena Kinga, w Polsce jedynie opowiadania Kinga pomagały mi zasnąć. Uwielbiam jego opisy prowincjonalnej Ameryki.
Muszę poszukać pokoju/kliniki do praktyk, oczywiście trochę mi się nie chce, a trochę mnie to napawa niepokojem.
Ale ogólnie wrzesień, co zawsze wlewa w duszę dużo nadziei. Lubię.