Brat zaprasza na urodziny, a jego żona robi sceny.

twojacena.pl 5 dni temu

Mój brat Krzysztof ożenił się sześć lat temu. Od tamtej pory ani ja, ani nasi rodzice nigdy nie przekroczyliśmy progu ich domu. Wszystkie święta, urodziny i rodzinne spotkania zawsze realizowane są u naszych rodziców w przestronnym domu na obrzeżach Krakowa. Mama przygotowuje góry jedzenia, nakrywa do stołu, a potem jeszcze pakuje Krzysztofowi i jego żonie Milenie jedzenie na wynos – pełne pojemników z domowymi kotletami i sałatkami.

Gdy Krzysztof się żenił, kilka miesięcy później Milena obchodziła urodziny. Mama, pełna entuzjazmu, postanowiła zrobić niespodziankę: kupiliśmy tort, wybraliśmy ładny prezent i wybraliśmy się w odwiedziny. Mama zadzwoniła do Mileny, by uprzedzić, ale ta odparła chłodno, iż nie planuje żadnych obchodów. Mama, nie chcąc się poddać, nalegała:

— Przecież tylko wpadniemy na choliczkę, wypijemy herbatę z tortem! Nie musisz nic przygotowywać, Miliu!

Ostatecznie pojechaliśmy. ale zamiast serdecznego przyjęcia, spotkał nas szok: Milena wyszła do nas przed blok, mruknęła, iż w mieszkaniu „nie posprzątane”, i odmówiła wpuszczenia nas do środka. Zaskoczeni, wręczyliśmy jej tort i prezent na klatce schodowej, po czym odjechaliśmy. Od tamtej pory wszystkie uroczystości organizuje mama, a my staramy się nie wspominać tej niezręcznej sytuacji.

Milenia pewnego razu otwarcie oświadczyła rodzicom:
— Przecież macie duży dom, miejsca pod dostatkiem! A my mamy kawalerkę, gdzie tu kogokolwiek zapraszać?

Ledwo powstrzymałam się, by nie wybuchnąć. Czyżby w kawalerce nie dało się przyjąć rodziny męża – trzech osób? Ale milczeliśmy, by nie pogarszać relacji.

Teraz Milena jest w ciąży, w piątym miesiącu. To będzie pierwszy wnuk dla naszych rodziców, a mama oczywiście nie może się doczekać i denerwuje się na potęgę. Ciągle dzwoni do Krzysztofa, pyta, jak się czuje Milena, czy nie potrzebują pomocy. Niedawno jednak dowiedzieliśmy się, iż Milena, będąc na początku ciąży, zwolniła się z pracy. Mama wpadła w panikę:
— Może źle się czuje? Może potrzebuje mojego wsparcia?

Krzysztof uspokoił ją: wszystko w porządku, po prostu Milena postanowiła „oszczędzać siebie”. Byliśmy zaskoczeni. Krzysztof i Milena zawsze żyli na wysokiej stopie: restauracje, wyjazdy, drogie zakupy. Nie mają kredytu – mieszkanie dostała Milena po babci, więc wydawali pieniądze na zachcianki. ale po jej rezygnacji z pracy ich dochody mocno spadły, a dotychczasowy styl życia stanął pod znakiem zapytania. Krzysztof próbował wytłumaczyć Milenie, iż trzeba oszczędzać, ale ona chyba nie chce rezygnować z luksusów.

Milena przyznała się bratu, iż zwolniła się ze strachu, by „nie złapać czegoś w pracy”. Jej ostrożność można zrozumieć, ale teraz ich budżet ledwo zipie, a ona wciąż oczekuje tego samego poziomu życia. I wtedy, wśród tych wszystkich zmian, Krzysztof niespodziewanie zaprosił nas do siebie na urodziny. Do domu! Byliśmy z rodzicami w szoku. Tato choćby zażartował:
— Czyżbym wreszcie miał poznać kulinarne umiejętności mojej synowej?

Mama ucieszyła się, wyznaczając się na rodzinny wieczór. Postanowiłam zadzwonić do Mileny, by doprecyzować szczegóły, ale zamiast spokojnej rozmowy usłyszałam histerię. Milena, szlochając, oznajmiła, iż nie chce nas widzieć:
— Będę musiała sprzątać, gotować! Jestem w ciąży, to dla mnie za dużo!

Starałam się ją uspokoić:
— Milo, nie trzeba nic wymyślnego. Ugotuj ziemniaki, zrób sałatkę, upiecz kurczaka – i tyle. Przyniesiemy tort. To normalna kolacja, tylko dla pięciu osób. O co chodzi?

Zaproponowałam choćby zamówienie jedzenia, żeby jej ułatwić sprawę. Ale Milena dalej marudziła, iż i tak będzie musiała odkurzyć i posprzątać. Straciłam cierpliwość:
— Milo, to kawalerka! Czy naprawdę sprzątanie to dla ciebie taki problem? Czy wy myjecie podłogi tylko przed gośćmi?

W końcu postawiłam ultimatum:
— jeżeli tak bardzo nie chcesz nas widzieć, nie przyjdziemy. Po prostu zadzwonimy do Krzysztofa z życzeniami.

Opowiedziałam o tym mamie, a ona się ze mną zgodziła. Gdy podzieliliśmy się sytuacją z Krzysztofem, ten wpadł w złość:
— Milena nie pracuje, siedzi w domu! Czy naprawdę nie może ugotować kolacji i posprzątać? Macie przyjść! Nie stać nas na catering ani sprzątaczkę, więc niech sobie poradzi!

Jego słowa zawisły w powietrzu jak burzowa chmura. Ostatecznie wszyscy się pokłóciliśmy. Ochota na świętowanie u Krzysztofa zniknęła nam całkowicie. Patrzeć na niezadowoloną minę Mileny, która będzie wzdychać i przewracać oczami – to mało przyjemna perspektywa. Nie chcemy czuć się niechcianymi gośćmi w domu własnego brata i syna.

Ale jednocześnie serce pęka na myśl, iż możemy urazić Krzysztofa. On tak bardzo czeka na ten dzień, tak chce zebrać rodzinę u siebie! Jak możemy po prostu nie przyjść? To jego święto, a on nie jest winny kaprysom żony. Stajemy przed wyborem: przełknąć urazę i pójść, ryzykując kiepski wieczór, albo odmówić, świadomi, iż złamiemy bratu serce. Sytuacja wydaje się bez wyjścia, a każde nasze działanie tylko pogłębia ten rodzinny konflikt. Co robić, gdy miłość do brata zderza się z niechęcią do jego żony? Nie znamy odpowiedzi, ale czas nieubłaganie zbliża nas do dnia urodzin, a decyzję trzeba podjąć już teraz.

Idź do oryginalnego materiału