Brak wyjścia, bolesne otchłanie duszy…

newsempire24.com 17 godzin temu

Nie widzę już wyjścia, dusza boli…

Moje życie – to nieustanna walka

Witam.

Piszę te słowa z ciężkim sercem. Mam dopiero 27 lat, a już boję się przyszłości.

Jestem zmęczony.

Rok po roku wszystko się powtarza: bieda, samotność, rozczarowania.

Święta przychodzą i odchodzą, a ja choćby ich nie czuję. Zamiast euforii – tylko pustka.

Próbuję wierzyć, iż wśród tego całego kłamstwa, zdrady i okrucieństwa są jeszcze dobrzy ludzie. Ludzie, którzy potrafią zrozumieć, pomóc, wspierać.

Ale im dalej, tym mniej mam nadziei.

Oduczyłem się uśmiechać.

Każdego dnia mam coraz mniej sił.

Ci, którzy obiecali pomoc, po prostu zniknęli

Wiele razy słyszałem piękne słowa.

– Zawsze jestem obok, przyjacielu!
– Jesteśmy rodziną, możesz na mnie liczyć!
– Wszystko będzie dobrze, nie poddawaj się!

Ale kiedy przyszło co do czego, okazało się, iż za tymi słowami nic nie stało.

Zostałem sam.

Walczę z biedą, z chorobą, z pustymi nadziejami.

Operacja, na którą mnie nie stać

Niedawno lekarze powiedzieli mi, iż potrzebna jest pilna operacja.

Problemy z nerkami stają się poważne.

Ale kwota, którą muszę zebrać, jest dla mnie nierealna.

Od dawna jestem bez pracy. Już nie myślę o przyszłości – tylko o tym, jak przetrwać kolejny dzień.

Kłamstwa, zdrada i stracone nadzieje

Najbardziej boli nie choroba, a ludzie.

Ludzie, którym ufałem.

Ci, którzy przysięgali przyjaźń i miłość, a w trudnym momencie po prostu się odwrócili.

Jak łatwo ludzie oszukują… Jak łatwo mówią piękne słowa, ale nie robią nic.

Ile razy słyszałem obietnice:

– Nie zostawimy cię!
– Pomożemy!

A potem ci ludzie znikali.

Zrozumiałem prostą prawdę: w tym zimnym świecie o wszystkim decydują czyny. A nie słowa.

Jedyna osoba, która mnie nie zdradziła

Nie jestem sam.

Jest tylko jedna osoba, która zawsze jest przy mnie.

Moja babcia.

Jest jedyną, która trzyma się obok mnie, która walczy razem ze mną o każdy dzień.

Ale jej emerytura na nic nie wystarcza.

Płacimy za prąd, za leki – i zostajemy bez grosza.

A przecież trzeba z czegoś żyć.

Trzeba kupować jedzenie, opał, płacić lekarzom.

Proszę o pomoc.

Patrzę w oczy przechodniom, ale oni po prostu się odwracają.

Ktoś mnie wyzywa, ktoś pogardliwie się uśmiecha.

Ktoś choćby wykorzystuje moją biedę, jak ci, którzy obiecali mi pracę latem nad morzem, a potem po prostu nie zapłacili.

Dlaczego Bóg doświadcza nas tak okrutnie?

Każdego dnia zadaję sobie pytanie: za co?

Dlaczego ludzie, którzy nigdy nikogo nie skrzywdzili, muszą cierpieć?

Z babcią modlimy się każdego wieczoru.

Prosimy Boga o pomoc.

Ale czy on nas słyszy?

Dlaczego zesłał tyle prób?

Czy naprawdę na to zasłużyłem?

Mam zaledwie 27 lat. Czy nie mam prawa po prostu żyć, po prostu cieszyć się, po prostu oddychać bez strachu przed jutrem?

Babcia – starsza kobieta. Czy nie zasłużyła na spokojną starość?

Dlaczego wszystko jest na odwrót?

Dlaczego to ona mnie wspiera, skoro powinno być inaczej?

Wciąż chcę wierzyć w ludzi

Mimo wszystko nie poddaję się.

Nie chcę wierzyć, iż na tym świecie została tylko chciwość, okrucieństwo i zdrada.

Wiem – są uczciwi ludzie.

Są tacy, którzy potrafią pomóc.

Są tacy, którzy rozumieją, iż dobroć – to nie są puste słowa.

I, być może, kiedyś spotkam taką osobę.

Bo choćby po tych wszystkich doświadczeniach, wciąż wierzę.

Idź do oryginalnego materiału