**Nie mogę oddychać**
Kasia powoli przekręciła klucz w zamku i ostrożnie weszła do mieszkania. Choć starała się zamknąć drzwi bezszelestnie, zamek i tak głośno zaskoczył. Nie zapalając światła, rozebrała się i na palcach przemknęła w stronę swojego pokoju… Nagle trzask włącznika rozległ się w ciszy mieszkania jak wystrzał.
— Kasia, gdzie byłaś? Dlaczego tak późno? Dzwoniłam do Ani. Okłamałaś mnie — usłyszała głos matki.
Dziewczyna zastygła w miejscu, gwałtownie wciągnęła powietrze i odwróciła się w stronę matki.
— A ty czemu nie śpisz? — odparła z przekąsem.
— Jak mam spać, gdy ciebie nie ma w domu? Martwiłam się. — Matka patrzyła na córkę z niepokojem.
— Jestem dorosła, mamo, przestań mnie pilnować — burknęła Kasia.
— Tak, tak, dorosła… — Matka machnęła ręką i wróciła do swojego pokoju, ale drzwi zostawiła uchylone.
Kasia zawahała się i poszła za nią. Usiadła obok na kanapie.
— Mamo, przepraszam. Zupełnie zapomniałam o czasie.
Matka wyglądała na zmęczoną i bladą. Ostre światło lampy uwydatniało zmarszczki i cienie pod oczami, w których malował się wyrzut.
— Nie byłam sama. Z Marcinem. Poszliśmy do kina, a potem na spacer. Nie martw się o mnie.
— Z Marcinem?
— Tak. Poznałam go dwa tygodnie temu. Jest taki… ciekawy, tyle wie. — Na ustach Kasi pojawił się uśmiech, a wzrok zaszklil się. Przytuliła się mocniej do matki, opierając głowę na jej ramieniu.
— Więc ostatnim razem też byłaś z nim, a nie u Ani?
— Przepraszam.
— Rozumiem, ale dlaczego od razu nie powiedziałaś, nie uprzedziłaś? On też studiuje? Będziecie razem na uczelni?
— On już skończył studia, pracuje — odparła Kasia szybko.
— Więc jest starszy od ciebie? Ojej, córeczko… — westchnęła matka, a Kasia uniosła głowę, gotowa do obrony, ale ta ją uprzedziła. — Poznasz mi go?
— Oczywiście. Spodoba ci się.
— choćby nie zauważyłam, kiedy tak dorosłaś. — Matka spojrzała na córkę ze smutkiem. — Późno już, idź spać.
— Dobranoc, mamo. — Kasia cmoknęła matkę w policzek i wyszła do swojego pokoju.
Rozebrała się, wślizgnęła pod kołdrę i wpatrywała się w sufit, przypominając sobie każde słowo, każdy pocałunek, marząc…
Gdy się obudziła, matka już wyszła do pracy. Kasia umyła się, zjadła zostawione przez nią śniadanie i wzięła telefon.
— Cześć, już w pracy? — zapytała wesoło.
— Tak — odpowiedział Marcin dość szorstko.
— Przeszkadzam? — Kasia zaniepokoiła się, słysząc jego obcy, zdystansowany głos.
— Tak. Oddzwonię później. — Rozłączył się.
— „Oddzwonię”? — Kasia bezmyślnie patrzyła na zgaszony ekran.
„Pewnie ktoś jest przy nim”, pomyślała i zaczęła czekać na jego telefon. Próbowała czytać, ale słowa nie docierały do jej świadomości. Odłożyła książkę. W telewizji nic ciekawego. Zadzwoniła do najlepszej przyjaciółki, Ani, i zaproponowała spacer.
Przyjaciółki jadły lody, a Kasia chwaliła się, iż się zakochała, gdy zadzwonił Marcin.
— Przepraszam, Bocianku, zadzwoniłaś w niezbyt dobrym momencie. Byłem zajęty. Spotkamy się wieczorem?
— Tak — odparła Kasia z radością.
— Mama chce cię poznać — powiedziała mu przy spotkaniu.
— Powiedziałaś jej o nas? — Marcin zaniepokoił się. — Nie jest przeciwko temu, iż się spotykamy? — Patrzył na Kasię z niedowierzaniem.
— A dlaczego miałaby być przeciw?
— Dopiero niedawno jesteśmy razem… Poznanie rodziców to oznaka poważnych związków…
— A czy nasz związek nie jest poważny? — Kasia spięła się.
— Traktuję cię bardzo poważnie. — Marcin przyciągnął ją tak mocno, iż nie widziała jego twarzy. — Po prostu twoja mama będzie mnie przesłuchiwać.
— Często poznawałeś rodziców swoich dziewczyn? Mów prawdę. — Kasia żartobliwie szturchnęła go pięścią w bok.
— Parę razy.
— Ale nie masz nic do ukrycia, prawda? Albo masz tajemny pokój jak Sinobrody, gdzie trzymasz swoje byłe? — Kasia parsknęła śmiechem. — Może jesteś żonaty?
— Nie, oczywiście. Skąd ci to przyszło do głowy?
— Dobrze, dokąd idziemy? — zmieniła temat Kasia.
— Nie mam dużo czasu, mama prosiła, żebym wrócił wcześniej. Może po prostu pospacerujemy? — Marcin mocno ją przytulił i pocałował.
Przeszedł jej dreszcz, a oddech się zatrzymał. Gdyby miała jakieś wątpliwości, teraz rozpłynęły się bez śladu.
Szli objęci, a Marcin mówił, jak nie mógł zasnąć, jak o niej marzył, żeby była blisko. Nigdy wcześniej nie czuł czegoś takiego. Obiecał, iż gdy mamie będzie lepiej, zaprosi Kasię do siebie i je przedstawi. Po śmierci ojca mama denerwuje się przy telefonach, więc w domu go wyłącza…
Kasia słuchała i wyobrażała sobie, jak będą mieszkać razem, jak będzie na niego czekać po pracy, a on wróci z bukietem kwiatów i ją pocałuje… Dalej jej marzenia nie sięgały, ale i tak serce zamierało jej z szczęścia.
— Więc przyjdziesz w sobotę? — zapytała na koniec. — Mama upiecze swój słynny czekoladowy tort.
Zamiast odpowiedzi Marcin mocno ją pocałował.
W sobotę zadzwonił i powiedział, iż mamie jest nieW sobotę, gdy Marcin nie przyszedł, a jego telefon wciąż był wyłączony, Kasia zrozumiała, iż nigdy nie pozna prawdy i postanowiła zostawić tę historię za sobą, bo tylko wtedy znów mogła oddychać.