Ojciec bohater
Ewa z siatką zakupów powoli wspinała się po schodach na trzecie piętro, licząc stopnie. Tak samo robili z synem, gdy wracali z przedszkola. Tomek skrupulatnie powtarzał za nią, a po paru miesiącach już sam radośnie liczył. „Jak gwałtownie dorósł… Boże, oby tylko wrócił, oby żył…” – powtórzyła w myślach po raz kolejny, jak mantrę.
Powyżej zatrzasnęły się drzwi, na klatce rozległ się tupot pośpiesznych kroków. Ewa zatrzymała się na podestu między drugim a trzecim piętrem, odsunęła się na bok.
– Dzień dobry – zawołała do niej wesoło czternastoletnia Zosia, sąsiadka.
– Zosiu, stój! Czapkę zapomniałaś! – krzyknęła z góry matka.
Dziewczynka niechętnie wróciła na półpiętro.
– Ciepło przecież. Nudzisz się z tą czapką – mruknęła pod nosem.
Matka zbiegła na dół, wcisnęła córce wełnianą czapkę.
– Wieczorem będzie chłodno. Nie spóźniaj się, słyszysz? Żeby po tańcach od razu do domu.
– No dobra. – Zosia złapała czapkę i pobiegła w dół.
– Nie „dobra”, tylko załóż czapkę! – zawołała za nią matka.
– Cześć, Ewa. Z pracy? No proszę, ta gagatka wciąż próbuje wyjść bez czapki, a potem będzie chodzić z katarem – poskarżyła się sąsiadka.
Ruszyły razem po schodach. Ewa wróciła do liczenia stopni, ale sąsiadka przerwała jej.
– Jak syn? Dzwoni?
– Nie – westchnęła Ewa.
– No tak, wychowujesz dzieci, wychowujesz, a potem dorastają, odchodzą, a my martwimy się i czekamy. Co nam jeszcze zostaje? O syna się boisz, a o córkę jeszcze bardziej. Wymknie się i myśl, gdzie ona jest, z kim? A ona ma w głowie tylko te tańce.
Ewa zatrzymała się przy swoim mieszkaniu. Gdy wyciągała z kieszeni płaszcza klucze, sąsiadka zniknęła za swoimi drzwiami. Weszła do przedpokoju i automatycznie rzuciła okiem na wieszak. Codziennie z nadzieją, iż Tomek wróci. Na wieszaku kołysała się tylko jej jesienna kurtka.
Postawiła siatkę na szafce w przedpokoju i zaczęła się rozbierać. Kiedyś Tomek wybiegał ją witać, od razu opowiadając nowinki.
– Poczekaj, daj się rozebrać – prosiła go zmęczona. – Nie ruszaj siatki, ciężka.
Potem podrósł i to ona wołała go, gdy wracała z pracy, prosiła, żeby zaniósł zakupy do kuchni, pytając przy okazji o szkołę.
– Wszystko gra – machał ręką, zanosił siatkę i od razu szedł do swojego pokoju.
Skończył liceum, poszedł na studia. Wracając z pracy, Ewa teraz rzadko zastawała go w domu. Coraz mniej dzielił się z nią swoimi sprawami.
„Może kota wziąć? Będzie mnie witał, nie będzie tak ciężko wracać do pustego domu…” – westchnęła Ewa. Za każdym razem myślała tak, wracając z pracy, i od razu zapominała. Na gwałtownie jadła kolację i siadała przed telewizorem, włączając wiadomości.
Wpatrywała się z nadzieją w mężczyzn w jednakowych, moro mundurach. Twarze mieli zasłonięte do połowy. Oczy różne, ale spojrzenie to samo – zmęczone, spokojne, ale z nadzieją wpatrzone w kamerę. Rodzina rozpozna, zobaczy, iż żyje. Jeden z nich mógł być jej synem. Ewa wierzyła, iż od razu go pozna…
***
Cztery miesiące temu
– Tomek, jesteś w domu? – zawołała, wchodząc do mieszkania.
– Jestem. – Tomek wyszedł powoli ze swojego pokoju.
– Co tak wcześnie? – Ewa z siatką przeszła do kuchni, Tomek powlókł się za nią. – Głodny? – Postawiła zakupy na krześle, zaczęła wyjmować jedzenie i rozpakowywać do lodówki. Tomek usiadł przy stole naprzeciwko.
– Czemu milczysz? Coś się stało? – Ewa zastygła z paczką twarogu w ręce.
– Zdrowy jak koń. Wszystko ok, mamo.
Ale Ewie nie podobał się jego zatroskany wyraz twarzy. Włożyła twaróg do lodówki, złożyła pustą siatkę i schowała ją do szafki.
– Na śniadanie zrobię racuszki – mówiła, wpatrując się w syna.
– Usiądź. – Skinął na krzesło, z którego właśnie zdjęła siatkę. Ewa usłuchała, ale serce od razu ścisnęło się niepokojem.
– Przerażasz mnie. Co się stało? Żenić się chcesz?
– Mamo, idę na misję.
– J-jak? – powiedziała, jakby się potknęła. – Od razu? Przecież nie byłeś w wojsku…
– Nie od razu. Po prostu nie mówiłem. Najpierw będzie szkolenie, a potem…
– Nie – Ewa pokręciła głową. – Dopiero skończyłeś studia, masz dobrą pracę… A ja? O mnie pomyślałeś? Poza tobą nie mam nikogo… Nie możesz tak ze mną zrobić. Dlaczego? Co się stało?
– Wojna się stała, mamo. Nie mogę stać z boku. Jestem silny, zdrowy, wykształcenie pasuje.
– Nie jesteś mężczyzną, jesteś chłopcem. Masz dopiero dwadzieścia trzy lata…
Natknęła się na twarde spojrzenie syna i zamilkła. W oczach zadrżały łzy, twarz Tomka rozpłynęła się. Ewa je otarła.
– Kiedy? – grube łzy potoczyły się po policzkach.
– Jutro. Mamo, przepraszam, ale nie mogę siedzieć, gdy inni…
Zerwała się z krzesła, przytuliła syna.
– Nie puszczę…
– Mamo, ja tak zdecydowałem. – Tomek odsunął ją z wysiłkiem.
Potem jakoś się uspokoiła. Siedzieli długo, rozmawiali. Tomek próbował wytłumaczyć swoją decyzję.
– Kiedyś cię zapytałem, gdzie jest mój tata, pamiętasz?
– Miałeś wtedy z pięć lat – odparła Ewa.
– I co mi powiedziałaś, pamiętasz?
Ewa potrząsnęła głową.
– Powiedziałaś, iż mój ojciec był żołnierzem, bohaterem, iż zginął w jakiejś akcji.
Oczywiście pamiętała. A co miała mu powiedzieć? Że zakochała się, straciła głowę. A gdy powiedziała o ciąży przyszłemu ojcu, ten spanikował, namawiał na aborcję. Studenci,Wtedy, gdy zobaczyła, jak Tomek i Adam rozmawiają w przedpokoju z błyskiem zrozumienia w oczach, wiedziała już, iż prawda, choć trudna, była im wszystkim potrzebna.