Bohater Niezłomny

newsempire24.com 10 godzin temu

Ojciec-bohater

Alicja z torbą zakupów powoli wchodziła po schodach na trzecie piętro, uwaga jej skupiona była na liczeniu stopni. Tak samo robili z synem, gdy wracali z przedszkola. Kuba starannie powtarzał za nią, a po kilku miesiącach już sam pewnie liczył. „Jak gwałtownie dorósł. Boże, niech tylko wróci, niech tylko żyje…” – powtarzała w myślach jak mantrę.

Nad nią zatrzasnęły się drzwi, na schodach rozległ się pośpieszny tupot butów. Alicja zatrzymała się na półpiętrze, odsunęła na bok.

— Dzień dobry! — zawołała radośnie czternastoletnia Zosia, córka sąsiadów.

— Zosia, stój! Czapkę zapomniałaś! — krzyknęła za nią matka z góry.

Dziewczyna niechętnie wróciła na podest.

— Ciepło przecież. Zawsze musi być ta czapka — mruknęła pod nosem.

Matka zbiegła na dół, wręczyła córce wełnianą czapkę.

— Wieczorem będzie chłodno. Nie spóźniaj się, słyszysz? Po tańcach od razu do domu.

— Dobrze. — Zosia złapała czapkę i pobiegła w dół.

— Nie „dobrze”, tylko załóż ją! — krzyknęła za nią matka.

— Witaj, Alicjo. Z pracy? Ta mała zaraz pójdzie bez czapki, a potem się rozchoruje — westchnęła sąsiadka.

Ruszyły razem na górę. Alicja wróciła myślami do liczenia stopni, ale sąsiadka przerwała jej.

— Jak syn? Dzwoni?

— Nie — odpowiedziała cicho Alicja.

— Tak to już jest. Wychowujesz dzieci, wychowujesz, a potem dorosną i odejdą, a my zostajemy z niepokojem. Za syna się boję, a za córkę jeszcze bardziej. Wypuść ją tylko, i już myśl, gdzie jest, z kim… A ona ma w głowie tylko te swoje tańce.

Alicja zatrzymała się przy drzwiach swojego mieszkania. Gdy sięgała do kieszeni płaszcza po klucze, sąsiadka zniknęła za swoimi drzwiami. Weszła do przedpokoju i mimowolnie spojrzała na wieszak. Każdego dnia z nadzieją wypatrywała, iż Kuba wróci. Wisiała tam tylko jej jesienna kurtka.

Postawiła torbę na szafce w przedpokoju i zaczęła się rozbierać. Kiedyś Kuba wybiegał ją witać, zaraz opowiadając nowiny.

— Poczekaj, niech się rozbiorę — prosiła go zmęczona. — Nie ruszaj torby, ciężka.

Później, gdy podrósł, to ona wołała go, gdy wracała z pracy, prosiła, by zaniósł zakupy do kuchni, przy okazji pytając, jak w szkole.

— Wszystko dobrze — machał ręką, znosił torbę i zaraz wracał do swojego pokoju.

A potem skończył szkołę, poszedł na studia. Gdy wracała z pracy, rzadko już zastawała go w domu. Coraz mniej dzielił się z nią swoimi sprawami.

„Może kota wziąć? Będzie mnie witał, nie tak pusto w domu…” — pomyślała Alicja. Codziennie przychodziło jej to do głowy i zaraz o tym zapominała. Zjadała w pośpiechu kolację i siadała przed telewizorem, śledząc wiadomości.

Wpatrywała się w ekran, szukając wśród mężczyzn w jednakowych mundurach tego jedynego. Twarze mieli zasłonięte, ale oczy były widoczne — zmęczone, spokojne, pełne nadziei, iż ktoś ich zobaczy, iż ktoś pozna. Może to on? Może któryś z nich to Kuba? Wierzyła, iż poznałaby go od razu…

Cztery miesiące temu

— Kuba, jesteś? — zawołała, wchodząc do mieszkania.

— Jestem. — Syn powoli wyszedł ze swojego pokoju.

— Dlaczego tak wcześnie? — Alicja z torbą przeszła do kuchni, a Kuba powlókł się za nią. — Głodny? — Postawiła zakupy na krześle, zaczęła rozpakowywać. Kuba usiadł przy stole.

— Dlaczego milczysz? Coś się stało? — Alicja zastygła z serkiem w ręce.

— Zdrowy jak koń. Wszystko w porządku, mamo.

Ale jej nie podobał się ten zamyślony wyraz twarzy syna. Włożyła serk do lodówki, złożyła pustą torbę i schowała do szafki.

— Na jutro zrobię racuchy — powiedziała, wpatrując się w niego.

— Usiądź. — Wskazał na krzesło. Alicja usłuchała, ale serce zabiło mocniej.

— Przerażasz mnie. Co się stało? Żenić się zamierzasz?

— Mamo, idę na wojnę.

— J-jak? — wyszeptała, jakby się potknęła. — Tak od razu? Przecież nie służyłeś w wojsku…

— Nie od razu. Tylko nie mówiłem. Najpierw szkolenie, a potem…

— Nie — potrząsnęła głową. — Właśnie skończyłeś studia, masz dobrą pracę… A ja? Pomyślałeś o mnie? Nie masz prawa tak postąpić. Dlaczego?

— Wojna, mamo. Nie mogę stać z boku. Jestem zdrowy, silny, wykształcenie mam odpowiednie.

— Nie jesteś mężczyzną, jesteś chłopcem. Masz dopiero dwadzieścia trzy lata…

Urwała, gdy zderzyła się z jego twardym spojrzeniem. Łzy zakręciły się w jej oczach, twarz syna zlała się w rozmazaną plamę. Otrząsnęła się.

— Kiedy? — spytała cicho, a po jej policzkach spływały łzy.

— Jutro. Mamo, przepraszam, ale nie mogę siedzieć, gdy inni…

Zerwała się z krzesła, przytuliła go mocno.

— Nie pozwolę…

— Mamo, już podjąłem decyzję. — Kuba delikatnie odsunął jej ręce.

W końcu się uspokoiła. Długo rozmawiali. Kuba próbował wytłumaczyć swój wybór.

— Pamiętasz, jak kiedyś spytałem o tatę?

— Miałeś wtedy z pięć lat — odpowiedziała.

— I co mi powiedziałaś, pamiętasz?

Alicja potrząsnęła głową, choć doskonale pamiętała.

— Powiedziałaś, iż był żołnierzem, bohaterem, iż zginął w jakiejś operacji.

Oczywiście pamiętała. Co miała mu powiedzieć? Że zakochała się jak głupia, a gdy powiedziała o ciąży przyszłemu ojcu, ten się przestraszył, namawiał ją na aborcję? Byli studentami, jeszcze dwa lata nauki…

Rozumiała, iż miał rację, ale nie mogła się zdecydować. Potem powiedziała matce. Tamta nakrzyczała, popłakała, ale nie pozwoliła na aborcję. Alicja była jej za to wdzięczna. Później.

Marek odparł, iż skoro sama podjęła decyI wtedy, gdy spojrzała przez okno, widząc ich obu wracających razem przez podwórko, zrozumiała, iż najważniejsze, by Kuba był szczęśliwy, choćby jeżeli to znaczy, iż w jego życiu znów pojawi się Marek.

Idź do oryginalnego materiału