dzika wolność popycha mnie w Bieszczady
w bieszczadzki trakt
ciągnie wilka do lasu
do ciągłej wędrówki za zwierzyną
wiernego jak psa
pokarmem są góry
świeżym chlebem pachnie wśród drzew
bólem gdy zmęczony przez dzień
ciągłą włóczęgą nocy
ciemność zbliża się puka do namiotu
popycha mnie niewidzialna ręka
we śnie ciagle widzę piękno przyrody
cieszę się gdy spotykam człowieka
który brnie
nad bieszczadzki obraz Połoniny
spokój w Cisnej jak żywy obraz
na szkle malowane słowa
moc wyrazić w rozmowie ciekawej
pozdrawiam serdecznie
napotkanych jakbym dawno
nie widział ludzi taki dziki zadowolony
zjem trochę odpocznę trochę odetchnę
jutro ruszę dalej przed nieznanym
poznam to czego nie jestem dalej pewien
usnę pod bukiem lub sosną nie wiem
nogi prowadźcie po ścieżkach
pośród ciszy i zieleni
w przydrożnej kapliczce
pomodlę się o siłę pokój i chleb
pójdę dalej by cieszyć
niebywałym pięknem krajobrazu cudem przyrody