Bieda Duszy: Historia Pewnej Dziewczyny

newsempire24.com 1 dzień temu

**Ubóstwo duszy: Historia Marzanny z Poznania**

Marzanna wyrosła jak chwast przy drodze samotna, dzika, nikomu niepotrzebna. Nikt jej nie wychowywał, nie rozpieszczał, nie przytulał. Ubrania nosiła po kimś, czasem były to zwykłe szmaty, przez które prześwitywały chude kolana. Buty zawsze za duże i podarte. Matka ścinała jej włosy na pazia, żeby nie bawić się w czesanie, ale i tak sterczały na wszystkie strony, jakby buntowały się przeciwko obojętności.

Do przedszkola nigdy nie chodziła rodzice mieli ją gdzieś. Ich jedyną troską było, gdzie zdobyć alkohol. Ojciec brutalny pijak, matka Zosia, wiecznie z papierosem w ustach i kacem. Dziewczynka chowała się w klatce schodowej, gdy rodzice zaczynali awanturować się. Uciekała, by uniknąć razów. jeżeli nie zdążyła, później zakrywała siniaki. Sąsiedzi wzdychali i kręcili głowami: Zosia zawsze była lekkomyślna, a gdy związała się z kryminalistą, przepadła. Marzannę żałowali. Dokarmiali, przynosili ubrania. Ale lepsze rzeczy matka natychmiast przepijała. Dziewczynka zostawała więc w łachmanach.

Gdy przyszła pora iść do szkoły, Marzanna, mimo wszystko, złapała się nauki jak tonący brzytwy. Czytanie stało się jej ucieczką światem, gdzie nikt jej nie bił, nie krzyczał, nie upokarzał. Pochłaniała książki, wertowała biblioteczne półki, zgłaszała się na lekcjach, mając nadzieję, iż ktoś usłyszy jej cichy, ale stanowczy głos.

Ale dzieci bywają okrutne, zwłaszcza dla tych, którzy się wyróżniają. Biednie ubrana, dziwna dziewczynka z nieporządną fryzurą gwałtownie dostała przezwisko Żebraczka. Potem było tylko gorzej. Rodzice kolegów zakazywali przyjaźni: Córka alkoholiczki to niebezpieczne. Nauczyciele, choć widzieli w Marzannie zdolną uczennicę, milczeli. Łatwiej było przymknąć oczy, niż bronić dziewczynki bez rodziny i wpływów. Tak dorastała samotnie, przeciwko wszystkim.

Ocaleniem stał się stary dąb w parku nad stawem. Pod jego konarami zrobiła sobie schronienie. Przynosiła tu książki, czytała, marzyła. Czasem choćby nocowała, gdy w domu było już zbyt ciężko. Słuchały jej tylko bezdomne psy i koty jedyne istoty, które jej nie zdradziły.

Ojciec zmarł, gdy Marzanna miała czternaście lat. Zamarzł w rowie po kolejnej libacji. Na pogrzeb przyszły tylko Zosia i ona. Dziewczynka nie czuła smutku tylko wstyd i ulgę. Matka potem kompletnie straciła rozum. Napady wściekłości mieszały się z otępieniem. Pracować nie mogła od lat. Marzanna, by nie umrzeć z głodu, zaczęła sprzątać klatki schodowe. Za kilka złotych kupowała używane podręczniki medyczne marzyła, by zostać lekarzem. Chciała wyciągnąć matkę z dna, w które zapadła.

W szkole jednak znęcanie się nie ustawało. Pewnego dnia, gdy się spóźniła na lekcję, upuściła książkę o psychiatrii. Na nieszczęście, obok była Regina klasowa piękność i największa jędza. Podniosła książkę, przeczytała tytuł i krzyknęła:

O, psychiatria! Więc ty nie tylko jesteś żebraczką, ale i wariatką, jak twoja matka!

Marzanna nie wytrzymała. Z płaczem wybiegła z klasy, przemknęła przez podwórko, do swego dębu. Tam, padając na śnieg, puściła łzy. Dlaczego oni są tacy okrutni? Co ja im zrobiłam? szeptała, przytulając się do pnia.

Wtedy zobaczyła psa na stawie. Szedł po cienkim lodzie i nagle wpadł. Dziewczynka krzyknęła i ruszyła na ratunek. Rozłożyła się na lodzie, czołgając się. Dotarła, złapała psa i w tej samej chwili sama zanurzyła się w wodzie. Zimno przeszyło ją jak nóż, oddech zaparło. Walczyła o psa, o siebie, o wszystkich, których kiedykolwiek kochała.

Gdy już nie miała sił, a lód zdawał się jej nagrobkiem ktoś ją wyciągnął. To był Krzysztof. Nowy uczeń, niedawno przeniesiony z Gdańska. Przystojny, mądry, opanowany. Dziewczyny za nim szalały. A on wyciągnął rękę do Marzanny.

Chodź. Przemarzniesz. Moja matka jest lekarzem, pomoże ci.

Zabrał psa i ją. Obie dały schronienie. Nazajutrz wszedł do klasy razem z Marzanną. Regina rzuciła się do niego:

Serio?! Ona jest żebraczką!

Żebractwo to stan duszy odparł spokojnie. Nie da się go ukryć za ubraniami czy makijażem. Im bardziej się chowasz, tym bardziej widać.

Regina zbladła i uciekła. W klasie zapadła cisza. A Marzanna po raz pierwszy poczuła, iż nie jest sama. Miała teraz przyjaciela. I psa, Brysia, którego uratowała. A co najważniejsze szansę. Szansę na nowe życie.

**Dzisiaj zrozumiałem, iż najgorsze ubóstwo to nie bieda, ale brak człowieczeństwa. Czasem wystarczy jedna wyciągnięta dłoń, by zmienić czyjąś historię.**

Idź do oryginalnego materiału