BEZDOMNY – OPOWIEŚĆ O PRZEŁAMYWANIU BARIER W POLSKIM ŚWIECIE

newskey24.com 15 godzin temu

12 kwietnia 2025 r. Dziś w kolejny raz przypomniało mi się, jak wiele potrafi się zmienić w życiu człowieka, którego los wydaje się nie mieć żadnego stałego punktu. Opisuję to, aby nie zapomnieć, a może i komuś innemu pomóc.

Jadwiga nie miała dokąd pójść. Dosłownie nigdzie. Można przecząco przespacerować się po dworcu w Warszawie, a potem co dalej? drążyła się w myślach. Nagle natrafiła na pomysł zbawczy: Domek letniskowy! Jak mogłam o tym zapomnieć? Chociaż domek na wsi to chyba przesada, ale i tak lepszy niż spanie pod gołym niebem na peronie. Rozmyślała tak, wsiadając do pociągu podmiejskiego, opierając się o zimne okno i zamykając oczy.

W głowie wędrowały ciężkie wspomnienia z ostatnich lat. Dwa lata temu straciła rodziców, została sama, bez wsparcia. Nie stać jej było na czesne, więc zrezygnowała z uczelni i podjęła pracę na targowisku, sprzedając jedzenie dla dzieci.

Los jednak nie był dla niej jeszcze zbyt okrutny. Niedługo spotkała miłość Michała, człowieka o dobrym sercu i przyzwoitej manierze. Po dwóch miesiącach wspólnego życia wzięli skromny ślub. Wydawało się, iż los w końcu uśmiecha się do Jadwigi.

Jednak życie gwałtownie podsunęło nową próbę. Michał zaproponował, by sprzedała mieszkanie w centrum Krakowa i otworzyli własny biznes. Opowiadał o planach tak barwnie, iż Jadwiga nie miała żadnych wątpliwości wierzyła, iż mąż zawsze wie, co robi, i już niedługo ich rodzina zapomni o kłopotach materialnych. Wreszcie będziemy na nogach, a wtedy pomyślimy o dziecku. Marzę, by już niedługo zostać mamą! marzyła naiwnie.

Biznes nie wypalił. Częste kłótnie o pieniądze sprawiły, iż ich związek się rozpadł. Michał wprowadził do domu inną kobietę i wypędził Jadwigę wprost na ulicę.

Najpierw chciała zadzwonić na policję, ale zdała sobie sprawę, iż nie ma przeciwko niemu żadnych dowodów. Sama sprzedała mieszkanie i oddała pieniądze Michałowi

Wysiadła na stacji, a potem, w samotności, przeszła wzdłuż pustego peronu. Wiosna dopiero się budziła, a sezon na działki jeszcze nie rozpoczął się w pełni. Trzy lata nieobecności doprowadziły do tego, iż jej letni domek w Mazurach był prawie ruina. Nic nie szkodzi, naprawię wszystko i będzie jak dawniej myślała, choć wiedziała, iż dawniej już nie wróci.

Klucz znalazła pod ganekiem, ale stara, drewniana brama nie chciała się otworzyć. Próbowała wszystkiego, ale drzwi nie ustępowały. Zrozpaczona usiadła przy bramie i zacząła płakać.

Nagle z sąsiedniej działki zobaczyła dym i usłyszała szmer. Z radością, iż ktoś jest w pobliżu, podbiegła.

Panie, jest pan w domu? zawołała.

Na podwórzu stał starszy mężczyzna, którego nie rozpoznała. Rozpalł mały ognisko, w którym gotował wodę w brudnym garnku.

Kim jesteś? Gdzie jest pani Róża? zapytała, cofając się.

Nie bój się. Nie dzwonię na policję. Nie wchodzę do domów, żyję tutaj, na podwórzu odparł spokojnym, baritonalnym głosem, jakby był wykształconym człowiekiem.

Czy jesteś bezdomny? niezdarnie zapytała Jadwiga.

Tak, masz rację szepnął, unikając wzroku. Mieszkasz w pobliżu? Nie martw się, nie będę ci przeszkadzał.

Jak masz na imię?

Stanisław.

A nazwisko?

Fiodorowicz.

Jadwiga przyjrzała się starcowi uważnie. Jego ubranie, choć zużyte, było czyste, a sam wyglądał na zadbanego.

Nie wiem, do kogo się zwrócić po pomoc westchnęła ciężko.

Co się stało? zapytał z troską.

Drzwi się zacięły Nie mogę ich otworzyć.

jeżeli pozwolisz, mogę spojrzeć zaproponował.

Będę wdzięczna! wykrzyknęła z rozpaczy.

Stanisław zaczął majstrować przy bramie, a Jadwiga siedziała na ławce, rozmyślając: Kim jestem, by potępiać go? Również jestem bezdomna w swoim własnym świecie.

Jadwigo, weźmy się do roboty! uśmiechnął się, pchnął drzwi i zapytał: Czy planujesz tu przenocować?

No tak, gdzie indziej? zdziwiła się.

Czy w domu jest ogrzewanie?

Piec powinien być zbladła, nie znając się na tym.

A drewno?

Nie mam pojęcia.

Dobrze, idź do środka, ja coś wymyślę powiedział stanowczo i odszedł.

Jadwiga spędziła około godziny na sprzątaniu. Dom był zimny, wilgotny i nieprzytulny. Nie wiedziała, jak ma tu przetrwać. niedługo Stanisław wrócił z drewna. Jego obecność rozgrzała ją nie tylko fizycznie.

Mężczyzna oczyścił piec i rozniecił ogień. Po godzinie w domu stało się ciepło.

Piekarnik rozgrzany, dorzucaj po trochu drewna, a na noc zgaś. Nie martw się, ciepło wytrzyma do rana wyjaśnił.

Gdzie się wybierasz? Do sąsiadów? zapytała.

Tak. Nie chcę wracać do miasta, nie chcę dusić duszy wspomnieniami.

Panie Fiodorowicz, poczekaj najpierw, zjemy coś, wypijemy herbatę, a potem pójdzie pan nalegała.

Stanisław nie protestował. Zdjął kurtkę i usiadł przy cieple pieca.

Przepraszam, iż wtrącam się w twoje sprawy zaczęła Jadwiga. Nie wyglądasz jak bezdomny, czemu tak żyjesz? Gdzie jest twój dom, rodzina?

Stanisław opowiedział, iż całe życie wykładał wykłady na uniwersytecie w Łodzi. Poświęcił młodość pracy, a starość przybrała go niespodziewanie. Gdy zrozumiał, iż zostaje sam, było już za późno, by coś zmienić.

Rok temu zaczęła go odwiedzać jego bratanica, Grażyna, sugerując pomoc w zamian za spadek jego mieszkania w centrum miasta. Mężczyzna, choć początkowo niechętny, zgodził się. Grażyna postanowiła sprzedać to lokum i kupić dom na przedmieściach z dużym ogrodem. Kupiła też konto w banku, by nie trzymać gotówki pod poduszką.

Jednak po kilku tygodniach grażyna zniknęła z pieniędzmi, zostawiając go na dworze. Mężczyzna czekał w banku, patrząc, jak drzwi się zamykają, a on zostaje sam.

To smutna historia westchnął. Od tego czasu żyję na podwórku. Nie mogę uwierzyć, iż nie mam już domu.

Jadwiga przyznała, iż jej sytuacja nie różni się od jego. Opuściła studia, nie ma mieszkania, ale nie poddaje się. Starszy człowiek dodał: Życie jest trudne, ale każda trudność ma rozwiązanie. Jesteś młoda, przed tobą otworzy się wiele dróg.

Podczas kolacji Stanisław najadł się makaronu z kiełbasą z taką ochotą, iż Jadwiga poczuła żal do niego. Widziałam, jak samotny i bezradny może być człowiek, który nie ma nikogo przy sobie.

Jadwigo, mogę pomóc ci wrócić na uczelnię. Mam wielu znajomych. Mogę napisać list do rektora, a mój przyjaciel Krzysztof, starszy kolega z wydziału, zapewni ci stypendium zaproponował. Nie mogę pochwalić się przed dawnymi współpracownikami, ale chcę, byś dostała szansę.

Dziękuję, to wspaniale! rozpromieniła się.

Po kolacji starszy pan podziękował za posiłek i wstał.

Nie zamierzam iść na ulicę. Mam schronienie w sąsiedniej stodole. Jutro zajrzę do ciebie zapewnił.

Nie musisz iść na dwór. Mam trzy przestronne pokoje. Możesz wziąć jeden, jak ci pasuje. Boję się zostawać sama w zimnym piecu, nie rozumiem go. Nie porzucisz mnie w potrzebie?

Nie zostawię, obiecuję przyrzekł poważnie.

***

Dwa lata minęły. Jadwiga zdała egzaminy, a latem wróciła na swoją działkę w Mazurach. Mieszkała w akademiku, a w weekendy i wakacje jeździła na dom. Spotkała się z Stanisławem, którego przytuliła jak dziadka.

Cześć! zawołała, obejmując go.

Jadwigo! Co to za radość! Gdybyś zadzwoniła wcześniej, spotkałbym cię na dworcu. Jak poszło? Zdałaś? zapytał z ciepłem.

Tak! Prawie wszystko na piątkę! pochwaliła się, wyciągając tort. gwałtownie wrzuć czajnik, będziemy świętować!

Przy herbacie rozmawiali o winoroślach, które Stanisław sadził, i o nowej altanie, którą planuje zbudować. Jadwiga śmiała się, iż przyjeżdża i wyjeżdża, ale cieszy się chwilą.

Stanisław nie był już samotny. Miał dom, wnuczkę Jadwigę i ludzi, którzy go wspierali. Jadwiga natomiast odnalazła sens życia. Dziękuję losowi, iż zesłał mi tego dziadka, który zastąpił mi rodziców i podtrzymał w trudnych chwilach.

**Lekcja, którą wyniosłem:** choćby w najbardziej beznadziejnych sytuacjach warto otworzyć serce na drugiego człowieka, bo wzajemna pomoc może odmienić nie tylko jego los, ale i nasz własny.

Idź do oryginalnego materiału