Bez Mnie Jesteś Niczym” – ale Rok Później Sam Prosił o Pracę

newskey24.com 2 miesięcy temu

**Dziennik osobisty**

Jesteś nikim beze mnie powiedział mi kiedyś ten mężczyzna. Rok później sam prosił mnie o pracę w moim biurze.

Jego słowa w półmroku mieszkania zabrzmiały jak wyrok. W drzwiach stała Anna, zaciskając pięści tak mocno, iż paznokcie wbijały się w dłonie. Milczała. Nie ze strachu. Nie. Raczej jak zahipnotyzowana widz katastrofy przerażona, ale niezdolna oderwać wzroku.

No co, nie masz nic do powiedzenia? Igor wyprostował się, rzucając jej pogardliwe spojrzenie. Dziesięć lat ciągnąłem cię za sobą. Dziesięć lat chowałaś się za moimi plecami. A teraz co? Myślisz, iż dasz radę?

Anna podniosła na niego oczy. W jej spojrzeniu nie było łez tylko matowy odblask lampy i coś nowego. Czegoś, czego Igor nigdy w niej nie widział.

Już daję sobie radę odparła cicho.

Roześmiał się. Kiedyś jego pewny siebie śmiech wydawał się jej pociągający. Terem słychać w nim było tylko fałsz.

Zobaczymy rzucił, zarzucając torbę na ramię. Miesiąc. Daję ci miesiąc, a potem przypełzniesz z powrotem.

Drzwi zatrzasnęły się z taką siłą, iż z półki spadła ramka ze zdjęciem. Szkło pękło dokładnie między ich twarzami.

Pierwsze dni były dziwne. Cisza w mieszkaniu ciąła jak nóż nie przytulna, ale naprężona jak struna. Anna nasłuchiwała każdego szelestu na klatce schodowej, dźwięku windy, kluczy w obcych drzwiach.

Na kolację mechanicznie kładła dwa nakrycia. Rano nalewała dwie filiżanki kawy. I za każdym razem, uświadamiając sobie to, zamierała z drżącymi rękami.

*Jesteś nikim beze mnie*.

Te słowa ją prześladowały. Brzmiały w szumie wody, warkocie lodówki, tyknięciu zegara. A najgorsze było to, iż kryło się w nich ziarno prawdy. Kim była? Żoną sukcesu tak przedstawiano ją na firmowych imprezach. Gospodynią idealnego domu tak mówili znajomi. Ale bez tych etykiet kim?

Konto bankowe topniało w zastraszającym tempie. Wspólne oszczędności Igor zabrał na biznes pół roku temu. Zostały jej osobiste śmieszna suma. Dwa, może trzy miesiące, a będzie musiała pożyczać.

CV wyglądało żałośnie. Wykształcenie było. Doświadczenie minimalne, sprzed dziesięciu lat. Umiejętności? Co wpisać? Idealnie prasuję koszule, usuwam każdą plamę, znam wszystkie kontakty męża?

Telefon milczał. I nie tylko od pracodawców przyjaciele też. Okazało się, iż większość wspólnych znajomych była tak naprawdę jego. Zaczęli unikać, odmawiać spotkań, znikać z jej życia.

Wieczorami Anna siadała przy oknie, obserwując życie na ulicy. Ludzie się spieszyli, mieli cele, plany. A ona pustkę.

Pewnej nocy wyciągnęła z szafy pudełko. W środku jej studenckie szkice: wnętrza, projekty, rysunki. Kiedyś marzyła, by tworzyć przestrzenie, w których ludzie będą się dobrze czuć. Przerzucając pożółkłe kartki, poczuła, jak coś w niej ożywa.

Głupoty powiedziała głośno i zatrzasnęła teczkę.

Ale następnego dnia otworzyła ją znowu.

Anno? Anna Kowalska? Nie wierzę!

W supermarkecie podszedł do niej znajomy głos. Marta jej przyjaciółka z czasów studiów wyglądała prawie tak samo, tylko z krótszymi włosami i pewnością w oczach.

Ile lat! W ogóle się nie zmieniłaś! objęła ją Marta. Jak tam? Wciąż malujesz te swoje magiczne wnętrza?

Anna pokręciła głową.

Dawno już nie. Rodzina, wiesz

A, tak. Słyszałam, wyszłaś za tego ambitnego prawnika. Jak mu tam

Igor. Rozstaliśmy się.

Sama nie wiedziała, jak to się wyrwało. Ale raz powiedziane nie dało się cofnąć. Marta nie dopytywała. Tylko spojrzała uważnie.

Akurat mamy wolne stanowisko stażysty w pracowni. Papiery, nic trudnego. Ale mogłabyś wrócić do zawodu. jeżeli chcesz.

Serce Anny zabiło mocniej. To była szansa.

Pomyślę odpowiedziała, biorąc wizytówkę.

W domu, rozkładając zakupy, patrzyła na prostokąt kartonu z logo pracowni. Mała szansa. Ale jednak.

*Jesteś nikim beze mnie*.

Anna wzięła głęboki oddech i wybrała numer.

Marto? To Anna. Zgadzam się.

Pracownia Kontrast mieściła się w starej, nieco zaniedbanej kamienicy, ale w środku prawdziwe piękno: wysokie sufity, ogromne okna. Anna wahała się przed szklanymi drzwiami, a w brzuchu czuła lodowaty ucisk. Serce waliło jak oszalałe. Za szybą widać było sylwetki ludzi, słychać głosy, terkot ekspresu. To był inny świat nie jej świat kuchennych ręczników i idealnie ułożonych koszul.

No dalej, odważnie podpowiadał jej wewnętrzny głos.

Pociągnęła drzwi.

Pierwszy tydzień stażu był prawdziwą próbą. Komputer nie słuchał, nowe programy myliły się, współpracownicy wydawali się nieprawdopodobnie pewni siebie. Czuła się staro i niepotrzebna wśród tych młodych talentów. Palce nie nadążały za myślami, słowa się plątały. Wieczorami wracała do domu i cicho płakała, zwinięta w kłębek na kanapie.

*Jesteś nikim beze mnie*.

Anna nienawidziła siebie za to, iż te słowa wciąż miały nad nią władzę.

W piątek omal nie uciekła. Błąd w projekcie, niezadowolenie szefa, pobłażliwe spojrzenia kolegów co ona tu robi? Ale przy wyjściu zatrzymała ją Marta.

Hej, nie tak szybko. Mamy dziś małe firmowe wyjście. Wpadnij, niedaleko. Musisz poznać zespół.

Anna chciała odmówić, ale Marta już ciągnęła ją ulicą, opowiadając o nowym barze z niesamowitymi koktajlami.

Po prostu jeszcze się nie przyzwyczaiłaś mówiła, przeciskając się przez tłum do stolika. Wszyscy przez to przechodzą. Wiesz, masz świetne wyczucie przestrzeni. Widziałam twój szkic do tej kawiarni bardzo stylowo. Tylko trzeba trochę poćwiczyć nowe programy.

Anna spojrzała zdziwiona:

Widziałaś? Ale ja go nie oddawałam

Prz

Idź do oryginalnego materiału