DZIWNY SEN O ZIĘCIU…
Przenikliwy dzwonek oznajmił, iż ktoś przyszedł. Jadwiga zdjęła fartuch, otarła ręce i podeszła do drzwi. Na progu stała córka z młodym mężczyzną. Kobieta wpuściła ich do mieszkania.
– Cześć, mamo – cmoknęła ją w policzek córka. – Poznaj Radka, będzie z nami mieszkać.
– Dzień dobry – powiedział młody.
– A to moja mama, ciocia Jadzia.
– Jadwiga Stanisławówna – poprawiła córkę.
– Mamo, co mamy na kolację?
– Grochówkę i parówki.
– Nie jem grochówki – odparł chłopak, ściągnął buty i ruszył w stronę pokoju.
– No co ty, mamo, Radek nie je grochu – dziewczyna zrobiła wielkie oczy.
Chłopak rozsiadł się na kanapie, rzucając plecak na podłogę.
– To adekwatnie mój pokój – zauważyła Jadwiga.
– Radek, chodź, pokażę ci, gdzie będziemy mieszkać – zawołała Kasia.
– A mi się tu podoba – burknął, wstając z kanapy.
– Mamo, a ty wymyśl coś dla Radka.
– Nie wiem, mamy jeszcze pół paczki parówek – wzruszyła ramionami Jadwiga.
– Może być, z musztardą i ketchupem, i chlebkiem – odkrzyknął.
– No to pięknie – tylko tyle zdążyła powiedzieć Jadwiga, kierując się do kuchni. – Wcześniej przynosiła do domu koty i szczeniaki, a teraz to… Nakarm go sobie sama.
Nalała sobie grochówki, położyła na talerz dwie podsmażone parówki, przystawiła miseczkę z sałatką i zabrała się do jedzenia.
– Mamo, czemu jesz sama? – weszła córka.
– Bo wróciłam z pracy i jestem głodna – odpowiedziała Jadwiga, przeżuwając parówkę. – Kto chce jeść, niech sam sobie nakłada albo gotuje. I mam do ciebie pytanie. Dlaczego Radek ma z nami mieszkać?
– Jak to dlaczego? To mój mąż.
Jadwiga o mało się nie zakrztusiła.
– Jak to mąż?
– No tak. Twoja córka jest już dorosła i sama decyduje, czy wyjść za mąż. Mam, nawiasem mówiąc, dziewiętnaście lat.
– choćby mnie nie zaprosiliście na wesele.
– Nie było wesela, tylko ślub cywilny. Skoro jesteśmy małżeństwem, będziemy mieszkać razem – odparła Kasia, zerkała na matkę.
– No to gratuluję. A dlaczego bez wesela?
– jeżeli masz pieniądze na wesele, możesz nam je dać, znajdziemy na co wydać.
– Rozumiem – Jadwiga dalej jadła. – Ale dlaczego właśnie u nas?
– Bo oni mieszkają w kawalerce we czwórkę.
– Więc wynajem nie wchodził w grę?
– Po co wynajmować, skoro mam swój pokój – zdziwiła się córka.
– Jasne.
– To dasz nam coś do jedzenia?
– Kasiu, garnek z grochówką jest na kuchni, parówki na patelni. Jak mało, to w lodówce pozostało pół paczki. Bierzcie, nakładajcie i jedzcie.
– Mamo, nie rozumiesz, masz teraz ZIĘCIA – podkreśliła ostatnie słowo Kasia.
– No i co? Mam zatańczyć oberka na jego cześć? Kasia, wróciłam z roboty, jestem zmęczona, odpuść sobie te rytuały. Ręce i nogi macie, obsłużcie się sami.
– Dlatego właśnie jesteś sama!
Kasia rzuciła matce gniewne spojrzenie i wyszła, trzasnąwszy drzwiami. Jadwiga zjadła, pozmywała po sobie, przetarła stół i poszła do siebie. Przebrała się, wzięła torbę z rzeczami i pojechała na siłownię. Była wolną kobietą i kilka wieczorów w tygodniu spędzała na basenie lub ćwicząc.
Około dziesiątej wróciła do domu. W nadziei na gorącą herbatę zastała w kuchni istny armagedon – ktoś wyraźnie próbował gotować. Pokrywka od garnka z grochówką zniknęła, więc zupa zaschła i popękała. Opakowanie po parówkach leżało na stole, obok zeschła kromka chleba bez woreczka. Patelnia była przypalona, a jej powłokę ktoś porysował widelcem. W zlewie stały brudne naczynia, a na podłodze lśniła lepka kałuża. W powietrzu unosił się zapach papierosów.
– Oho, nowości. Kasia nigdy czegoś takiego nie robiła.
Jadwiga otworzyła drzwi do pokoju córki. Młodzi pili wino i palili.
– Kasia, idź posprzątać w kuchni. Jutro kupisz nową patelnię – powiedziała matka i wyszła, nie zamykając za sobą drzwi.
Kasia zerwała się i pognała za nią.
– Dlaczego mamy sprzątać? I skąd mam wziąć pieniądze na patelnię? Nie pracuję, uczyłam się. Żal ci garnków?
– Słuchaj, Kasieńko, znasz zasady tego domu: zjadłeś – posprzątaj, narozrabiałeś – posprzątaj, zepsułeś – kup nowe. Każdy sprząta po sobie. I tak, żal mi patelni, nie kosztowała groszy, a teraz jest do wyrzucenia.
– Po prostu nie chcesz, żebyśmy tu mieszkali – wyrzuciła z siebie córka.
– Nie – spokojnie odparła Jadwiga.
Nie miała ochoty na kłótnię, wcześniej Kasia nigdy się tak nie zachowywała.
– Ale ja mam tu swój udział.
– Nie, mieszkanie jest całkowicie moje. Zarobiłam na nie, kupiłam. Ty jesteś tylko zameldowana. Nie rozwiązywaj swoich problemów za moje pieniądze. Chcecie tu mieszkać – trzymajcie się zasad – mówiła cicho Jadwiga.
– Całe życie żyłam według twoich zasad. Wyszłam za mąż i teraz nie masz prawa mi mówić, co mam robić – wrzasnęła Kasia. – Poza tym, ty już się nażyłaś, powinnaś nam odstąpić mieszkanie.
– Oddam wam cały korytarz w klatce, a jeszcze miejsce na ławce. Słuchaj, skarbie, wyszłaś za mąż? Nie spytałaś mnie. Śpisz tu sama albo z mężem, ale gdzie indziej. On tu mieszkać nie będzie – twardo powiedziała Jadwiga.
– To się uduź tym swoim mieszkaniem! Radek, wyprowadzamy się! – krzyknęła Kasia i zaczęła pakować rzeczy.
Po pięciu minutach do pokoju Jadwigi wtoczył się nowy zięć.
– Słuchaj, mamusiu, nie rób dram i będzie cacy – powiedział, kołysząc się od alkoholu. – My z Kasią nie wyjdziemy w środku nocy. Jak będziesz grzeczna, to choćby będziemy się cicho kochać.
– Jaka ja ci mamusiu – obJadwiga tylko westchnęła, zamknęła drzwi na klucz i pomyślała, iż życie bez tego chaosu wreszcie będzie spokojne.