Będzie tak, jak pragnę!

polregion.pl 3 dni temu

Wszystko będzie tak, jak ja chcę

Maria Kowalska siedziała w bujanym fotelu, trzymając w dłoniach druty i robótkę. Obok, na starym, wygodnym kanapie, spokojnie spał jej wnuczek. Patrzyła na niego z czułością i cichym zadowoleniem. „Rośnie zdrowo, a to dzięki mojej pracy” – pomyślała.

Maria zawsze dumna była ze swojej oszczędności. Gdy wraz z mężem zaczynali wspólne życie, liczyli każdy grosz. Właśnie wtedy nauczyła się czerpać euforia z małych rzeczy i doceniać to, co mają. Potrafiła ugotować smaczne danie z niewielu składników, naprawić ubrania, by służyły lata, i wychować dzieci, nie marnując pieniędzy.

Teraz, gdy córka Kinga wyszła za mąż za Adama, Maria widziała, iż ten zupełnie zapomniał o wartości oszczędzania. Adam zarabiał dobrze, ale w jej oczach wydawał bezmyślnie – na drogie zabawki, markowe pieluchy, modne ubrania. „Kiedyś rodziło się w polu i nic!” – mawiała, wspominając czasy, gdy radzono sobie z tym, co było pod ręką.

Spojrzała na wnuka, ubranego w ciepłą bluzeczkę od sąsiadki. „Po co wydawać na nowe, gdy stare jeszcze służą?” – rozważała. Widziała, iż Kinga stara się iść jej śladem, ale Adamowi to wyraźnie przeszkadzało. Kupował ciągle nowości, nie rozumiejąc, iż ważne nie jest to, ile się ma, ale jak się tym gospodaruje.

Maria westchnęła i znów wzięła się za robótkę. „Młodzi dziś inni – myślała. – Wszystko musi być najlepsze, modne, drogie. A dawniej ludzie umieli być szczęśliwi z kilka więcej niż nic”. Przypomniała sobie, jak sama wychowywała Kingę, ucząc ją szacunku do pracy i grosza.

Adam siedział w gabinecie, wpatrzony w okno, za którym zapadał zmierzch. Praca zwykle pochłaniała go bez reszty, ale dziś myśli wciąż wracały do domu. Żona Kinga i jej matka, teściowa Maria, zamienili jego życie w nieustanną lekcję skąpstwa.

Kiedyś żyli skromnie, niemal biednie. Oszczędność była ich drugim imieniem. Wtedy miało to sens – ledwie starczało na jedzenie i rachunki. Gdy jednak Adam dostał lepszą posadę, ich sytuacja się poprawiła. Teraz mógł zapewnić rodzinie wygodne życie. ale Kinga i Maria wciąż zachowywały się, jakby każdy grosz był na wagę złota.

Czuł, iż każde jego dobro spotyka się ze sprzeciwem. Kupił żonie sukienkę – ona szukała tańszej. Wymienił telefon – Kinga dowodziła, iż stary jeszcze działa. A wszystko to pod czujnym okiem Marii, która wtrącała swoje: „Za moich czasów ludzie bez tego żyli!”.

Najgorzej było, gdy urodziło się dziecko. Adam chciał dbać o nie jak należy, ale Kinga uparła się, by używać tetrowych pieluch, bo „kiedyś tak było”. Oszczędzała na wszystkim – od jedzenia po ubranka.

Próbował tłumaczyć, iż teraz stać ich na lepsze życie. ale jego słowa rozbijały się o mur. Kinga nie ustępowała, a Maria tylko podsycała spór opowieściami o „dawnych, lepszych czasach”.

Pewnego wieczoru, po kolejnej kłótni, Adam postanowił działać. Zebrał rodzinę przy stole i spokojnie wytłumaczył, iż pieniądze mają służyć życiu, a nie odwrotnie. Mówił o trosce o dziecko, o rozsądnej oszczędności.

Lecz oni pozostali nieugięci. „Dawniej się żyło i nic”, „To wszystko zbędne” – powtarzali. Adam czuł, jak wzbiera w nim złość. Wiedział, iż dyskusja nie ma sensu. Ale co w takim razie robić?

Przecież nie mógł rozwieść się z Kingą. „Nie oddam im syna – powiedział głośno, patrząc w ciemne niebo za oknem. – Nie ustąpię. Wszystko będzie tak, jak ja chcę!”.

Idź do oryginalnego materiału