Bardzo tania odzież w bardzo drogich czasach. Jak do tego doszło?

mrvintage.pl 8 miesięcy temu

Choć staram się zniechęcać i robię od kilkunastu lat swoje, to od czasu do czasu przychodzi takie otrzeźwienie, iż to o czym tu piszę i co promuję, to jednak malutka nisza na mapie przemysłu odzieżowego. Bo wiecie, my tu sobie możemy dyskutować nad wyższością tkanin wełnianych z tkalni X, nad tkaninami z tkalni Y, a prawda jest taka, iż przeciętnego konsumenta rynku modowego to kompletnie nie interesuje i nie dotyczy. I jest to smutny wniosek, który po przeczytaniu tego artykułu wybrzmi jeszcze bardziej. Ale takie wątki też lubię tu poruszać, głównie w celach edukacyjnych.

ALBO BARDZO DROGO, ALBO BARDZO TANIO

Od kilku lat widać coraz większą polaryzację w modzie popularnej i tym, co konsumenci tego rynku kupują. Z jednej strony mamy bardzo dynamicznie rozwijające się marki z segmentu luksusowego, które ostatnie lata mogą zaliczyć do bardzo udanych. Firmy takie jak Brunello Cucinelli czy Loro Piana – od kilku lat notują dwucyfrowe wzrosty sprzedaży rok do roku, co świadczy o tym, iż produkty o najwyższej jakości mają ponadprzeciętne wzięcie. A to wszystko w latach, gdy mówiło się o kryzysie finansowym, najpierw po covidzie, a później z powodu wojny w Ukrainie.

Ale z drugiej strony mamy jeszcze szybszy rozwój rynku marek najtańszych. To kategoria ultra fast fashion, która może nie jest zupełnie nowym zjawiskiem, ale to właśnie w ostatnich latach nabrała ogromnego rozpędu, stając się konkurencją dla sektora fast fashion. Czym różnią się te dwie kategorie? Przede wszystkim ceną. Segment ultra fast fashion to ubrania od kilku do kilkudziesięciu złotych.

SHEIN ZAKŁÓCA ŚWIATOWY TRANSPORT CARGO

Najbardziej znanym przedstawicielem sektora ultra fast fashion jest chiński SHEIN, który w ciągu zaledwie kilku lat stał się prawdziwym gigantem sektora odzieżowego. Poziom przychodów na który H&M i Inditex pracowali kilkadziesiąt lat, SHEIN osiągnął tak naprawdę w kilka lat. Skala ich działalności jest tak duża, iż zaczyna zaburzać choćby transport lotniczy cargo na świecie, bo firma ta sporą część zamówień wysyła do klientów bezpośrednio z Chin drogą lotniczą. A transport lotniczy ma ograniczoną przepustowość, ze względu na ograniczoną liczbę samolotów frachtowych. Szacuje się, iż SHEIN każdego dnia wysyła z Chin paczki o wadze 5000 ton, co odpowiada ładowności pięćdziesięciu (!) samolotów cargo Boeing 777. Ogromne ilości tanich ubrań wprowadzają na rynek również platformy Aliexpress i Temu – to również chińskie spółki.

SINSAY – RODZIMY GIGANT

Ale bardzo dynamiczny rozwój tego najtańszego sektora odzieżowego widać też na rynku europejskim, a jednym z najlepszych przykładów jest marka Sinsay należąca do polskiej spółki LPP (Reserved, Cropp, House, Mohito). Można tam kupić ubrania od kilkunastu do kilkudziesięciu złotych, a w okresach wyprzedażowych, choćby poniżej 10 zł. Jest to najtańszy brand w ich portfolio.

Sinsay jest w tej chwili fundamentem rozwoju LPP i w ciągu trzech lat ma zapewnić tej spółce dwukrotny wzrost przychodów. By zobrazować skalę ich działalności i ponadprzeciętnego tempa rozwoju, przytoczę kilka liczb. Otóż marka marka Sinsay odpowiada w tej chwili za 1/3 przychodów spółki LPP. Tylko w tym roku ma powstać 620 nowych sklepów sieci Sinsay, a w 2025 r. kolejnych 850. Robi wrażenie, prawda? To pokazuje jak duże „ssanie” na rynku mają produkty najtańsze, bo siostrzane marki Reserved, Cropp, House czy Mohito nigdy nie rozwijały się w takim tempie.

PEPCO – NAJPOPULARNIEJSZA MARKA ODZIEŻOWA POLAKÓW

Ten sam trend potwierdza też historia marki Pepco, która na przestrzeni kilku lat stała się gigantem rynku odzieżowego w Polsce i marką najchętniej wybieraną przez Polaków jeżeli chodzi o zakup odzieży (badanie opinii z roku 2019). W ich przypadku atutem jest nie tylko niska cena produktów, ale też fakt, iż postawili na małe miasta i miasteczka, którymi marki modowe do niedawna nie były zainteresowane. Co prawda w ostatnim czasie Pepco złapało zadyszkę i nie prezentuje już tak rewelacyjnych wyników jak w ostatnich latach, ale przez cały czas jest to sieć, która ma 4300 sklepów (z czego ponad tysiąc w Polsce), a kolejnych 400 zamierza otworzyć w tym roku. A to wszystko udało im się zbudować w zbudować w mniej niż 10 lat.

INDITEX PODEJMUJE RĘKAWICĘ

Ten dynamiczny rozwój sektora ultra fast fashion ma też realny wpływ na branżę fast fashion. Na przykład jeden z liderów tego sektora, czyli szwedzki H&M w ostatnich dwóch latach odnotowywał wyniki poniżej oczekiwań, co mogło być też spowodowane tym, iż część klientów najbardziej wrażliwych na ceny, przerzuciła się na jeszcze tańsze marki np. SHEIN.

Rywalizację z chińskimi platformami postanowił podjąć także hiszpański Inditex, ale nie dzięki obniżenia cen w swoich dotychczasowych markach (Zara, Bershka, Pull & Bear), ale rozwijając zupełnie nową markę. Chodzi o Lefties, która ma być najtańszą marką w portfolio tego hiszpańskiego giganta i odpowiedzią na ceny SHEIN, który na rynku hiszpańskim zaczął bardzo skutecznie podbierać klientów Zarze i pozostałym markom Inditexu. Co prawda Lefties nie jest zupełnie nowym projektem, ale dotychczas była to sieć outletów w których sprzedawano końcówki kolekcji Zary. w tej chwili jest to samodzielna marka z własnymi kolekcjami i sklepami w 17 krajach. Można u nich kupić t-shirty za 3,99 euro, dżinsy za 9,99 euro i kurtki za 19,99 euro. Zapamiętajcie sobie tę nazwę, bo w najbliższych latach może być o nich głośno.

CENA CZYNI CUDA

No dobrze, ale spróbujmy się zastanowić skąd tak nagły wzrost zainteresowania odzieżą z najtańszego segmentu? Przecież jeszcze kilka lat temu wiele wskazywało na to, iż konsumenci przystopowali swoje apetyty na szybką modę i zainteresowali się innymi segmentami rynku. W ostatnich dziesięciu latach jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać autorskie marki damskie, męskie i dziecięce, popularnym trendem stała się tzw. „odzież od polskich projektantów”. Czytelnicy tego bloga powinni też pamiętać hajp na nowoczesne szycie miarowe MTM, które jeszcze 15 lat temu w zasadzie nie istniało w Polsce, a nagle powstało kilkadziesiąt takich punktów na mapie Polski. Coraz więcej mówiło się o tym, iż warto mieć mniej ubrań, ale lepszej jakości. Zatem jak to się stało, iż nagle odwrócił się ten trend i konsumenci sięgnęli po najtańsze produkty na rynku?

Po pierwsze, cena czyni cuda – to zasada znana w handlu nie od dzisiaj. Gdy te chińskie platformy postanowiły podjąć rywalizację z markami modowymi obecnymi na rynku od wielu lat, to w zasadzie jedyną ich bronią mogła być znacznie niższa cena. I to faktycznie zadziałało błyskawicznie. Głównie na młodsze pokolenie konsumentów – Generację Z, czyli osoby urodzone między 1997 a 2012 r. Trzeba też dodać, iż marki takie jak SHEIN, czy nasz Sinsay, świetnie radzą sobie w środowisku TikToka, które traktują jako jeden z kanałów sprzedaży, podczas gdy inne marki modowe w zasadzie tam nie istnieją.

Po drugie, dynamiczny rozwój sektora ultra fast fashion pokazał słabości sektora fast fashion. Mam tu na myśli głównie jakość, która w sieciówkach jest mizerna, więc działa tu też zasada „skoro nie widać różnicy, to po co przepłacać?”. Skoro t-shirt za 50 zł kupiony w sieciówce po dwóch praniach wygląda jak ścierka i konsument jest nim zawiedziony, to dochodzi do wniosku, iż taki za 20 zł pewnie będzie kilka gorszy. A choćby jeżeli będzie, to za miesiąc można kupić kolejny, skoro kosztuje on tyle co kawa w sieciowej kawiarni.

Jako trzecią przyczynę rozwoju sektora ultra fast fashion wskazałbym rosnące ceny produktów, usług i innych zobowiązań, które w ostatnich dwóch latach dały popalić domowym budżetom. To spowodowało, iż część osób zamiast ograniczyć zakupy odzieżowe, zaczęła szukać tańszych alternatyw.

TYLKO ŚRODOWISKA I LUDZI Z PRODUKCJI ŻAL

Czy to tylko chwilowy trend? Czy może należy się spodziewać, iż w najbliższych latach rynek zaleje ultra tania odzież z Bangladeszu, Birmy i Chin? Niestety wiele wskazuje na to, iż ten drugi scenariusz jest bardziej prawdopodobny. Przytoczone dane i przykłady potwierdzają, iż jest to trwały trend, skoro choćby korporacje, które zbudowały swój biznes na szybkiej modzie, wchodzą też w ultra szybką modę. Ma być taniej, szybciej, więcej. Co to oznacza? Miliardy słabej jakości produktów o bardzo krótkim cyklu życia, które będą trafiać na rynek. Szacunki mówią o tym, iż 60% odzieży z segmentu ultra fast fashion szyta jest z materiałów syntetycznych. Branża recyklingowa nie poradzi sobie z tym, a na wysypiskach będzie się to rozkładać przez setki lat, uwalniając do środowiska mikroplastik, który już teraz jest wszędzie – w wodzie, w jedzeniu, a choćby w naszym krwiobiegu.

Wierzę w to, iż czytelników tego bloga segment ultra fast fashion raczej nie dotyczy (jako kupujących), ale w waszym otoczeniu z pewnością są osoby, które robią to regularnie. Edukujcie ich i przekonujcie, iż te bardzo tanie ubrania tylko z pozoru są tanie. W rzeczywistości są bardzo kosztowne dla środowiska.

Idź do oryginalnego materiału