Dzisiaj znowu utwierdzam się w przekonaniu, iż więzy krwi nie gwarantują miłości, szacunku ani troski. W naszej rodzinie wydarzyła się historia, od której do dziś serce zamiera – opowieść o wnuku, który omal nie wyrzucił własnej babci z jej mieszkania. Ale ona okazała się sprytniejsza od nas wszystkich i postąpiła tak, iż jedni teraz ze złości rwą włosy z głowy, a inni podziwiają jej siłę i charakter.
Niech będzie wam znana – babcia Krystyna Nowak. Ma siedemdziesiąt pięć lat i jest uosobieniem żywotności, euforii życia oraz mądrości. Za sobą ma długą pracę zawodową, wychowanie dwójki dzieci i pomoc wszystkim wokół. Po śmierci męża została sama w przestronnym trzypokojowym mieszkaniu w samym centrum Poznania. I właśnie na ten lokal zwrócił uwagę jej wnuk – Robert, brat mojego męża.
Robert z żoną i trójką dzieci od lat tłoczyli się u teściowej. Ciasno, hałaśliwie, kłótnie co drugi dzień. Kupić coś swojego? Nie chcieli: „Po co brać kredyt, skoro jest babcia z mieszkaniem?”. No i czego się spodziewać? „Stara niedługo odejdzie, a wtedy wszystko będzie nasze”. Nigdy tego nie powiedzieli głośno, ale w każdym ich spojrzeniu, w każdej ironicznej uwadze Roberta i jego żony Moniki było to wyraźnie czuć.
Ale Krystyna miała inne plany. Nigdy nie narzekała, żyła aktywnie – chodziła na koncerty, do teatru, a choćby na randki, co doprowadzało Roberta do szału. Nie mógł pojąć: „Jak to? Powinna już siedzieć przed telewizorem i czekać na koniec, a ona wciąż gdzieś jeździ!”. Czekanie na śmierć babci zaczęło go nudzić. Wtedy Robert postanowił przyspieszyć sprawę – zaproponował Krystynie, żeby „dobrowolnie” przepisała na niego mieszkanie, a sama przeniosła się do domu opieki. Argumenty brzmiały „przekonująco”: „Będziesz miała opiekę, lekarzy, a tutaj tylko nam przeszkadzasz”.
Babcia, usłyszawszy to, w milczeniu wstała, poszła do sypialni i zamknęła się na klucz. Następnego dnia była już u nas – u mnie i mojego męża. Od dawna wiedzieliśmy o planach Roberta i już wcześniej proponowaliśmy babci przeprowadzkę do nas, a mieszkanie – wynajem i oszczędzanie na wymarzoną podróż do Japonii. Krystyna wahała się, ale po słowach wnuka – podjęła decyzję natychmiast.
Pomogliśmy jej wynająć lokal – trafili się porządni lokatorzy. Babcia zaczęła odkładać pieniądze. Wtedy Robert wpadł w szał: zadzwonił, urządził awanturę, oskarżył mojego męża o „pranie mózgu” babci i zażądał… pieniędzy z czynszu. Jego żona, Monika, zaczęła nas nękać – najpierw z dziećmi, potem sama. Przychodziła, gadała, pytała o „zdrowie ukochanej babci”. Ale cel był jasny – czekali, aż Krystyna w końcu odejdzie, a mieszAle babcia Krystyna wciąż cieszy się życiem, podróżuje i śmieje się im w twarz, bo jej szczęście to najlepsza zemsta.