Babcia obudziła się już w domu opieki. Synowa wszystko zorganizowała starannie, ale przeoczyła jeden szczegół
Świadomość wróciła do Hanny Bogumiły nagle. Otworzyła oczy i znalazła się w nieznanym pokoju, który przypominał szpitalną salę. Głowa pękała z bólu, skronie pulsowały, a w pamięci zalegała pustka. Jak tu trafiła? Co się stało?
Zamknęła powieki, próbując odtworzyć wydarzenia, które doprowadziły ją w to miejsce. W myślach ukazało się jej mieszkanie dwupokojowe, skromne, ale przytulne. Dostała je od zmarłego męża, który pracował w fabryce. Gdy go zabrakło, mieszkała tam z synem, Jackiem. Przez lata panowała między nimi harmonia i ciepło.
Wszystko zmieniło się, gdy Jacek ożenił się z Kornelią. Od jej pojawienia się atmosfera stała się gorąca napięcie między synową a teściową wybuchło niemal od razu.
To obciach mówiła Kornelia, lustrując wnętrze. Meble jak z muzeum, firanki z czasów PRL-u. Wszystko trzeba wyrzucić!
Hanna Bogumiła tylko zagryzała wargi. Dla niej każdy przedmiot w domu wiązał się z cennymi wspomnieniami o mężu.
To mój dom i ja decyduję, co zostaje. Nie podoba się? Drzwi otwarte odcięła się stanowczo.
Dla Kornelii to był otwarty konflikt. Schowała urazę i postanowiła działać po swojemu. Już następnego dnia domagała się pozbycia książek:
Tu się nie da oddychać! Wszędzie kurz! A my, nawiasem mówiąc, spodziewamy się dziecka!
Hanna Bogumiła wybuchła:
Te książki to dla mnie nie tylko papier. Chcesz oddychać? Przetrzyj półki. Ale do mojej biblioteki nie dotykaj. I nie ruszaj wystroju, dopóki mnie nie zabraknie.
Kłótnie stały się codziennością. niedługo Jacek, zmęczony nieustannymi sporami, wyprowadził się z żoną do wynajmowanego mieszkania. Ale matkę odwiedzał regularnie. Pewnego dnia, nieco zawstydzony, poprosił:
Mamo, proszę, postaraj się dogadać z Kornelią. Mamy trudny czas, a ty jesteś nam potrzebna.
Staram się. Tylko mam wrażenie, iż ona te kłótnie lubi odparła Hanna Bogumiła.
Jakoś to rozwiążemy powiedział, choć sam nie wiedział jak.
Życie znów się zmieniło, gdy w parku przypadkiem poznała Władysława starszego wdowca, dobrodusznego i samotnego.
Ich rozmowa przeciągnęła się było ciepło, prawdziwie. Po raz pierwszy od lat poczuła ulgę. Władysław był prosty, otwarty i szczery. Jakby ożyła na nowo.
Później, przy kolacji, postanowiła przedstawić go synowi i synowej.
Jacek, Kornelio, to Władysław Nowak. Postanowiliśmy, iż zamieszka ze mną.
A wy dodał Władysław z uśmiechem możecie się wprowadzić do mojego mieszkania. Małe, ale darmowe.
Kornelia eksplodowała:
Żartujecie sobie?! My z dzieckiem w kawalerce, a wy tu będziecie sobie żyć jak królowie?! Nigdy!
Trzasnęła krzesłem i wyszła. Jacek, zaczerwieniony, mruknął: Wybacz hormony i pobiegł za nią.
Hanna Bogumiła została w milczeniu, oszołomiona i zagubiona.
Wspomnienia przerwał nagły przypływ bólu. Zamknęła oczy. Gdzie jest? Jak tu trafiła?
Drzwi się otworzyły, weszła młoda kobieta w białym kitlu. W milczeniu sprawdziła puls i temperaturę.
Proszę pani gdzie ja jestem? Co się stało? zapytała Hanna.
Nie pamięta pani? odpowiedź była chłodna. Zaatakowała pani starszą kobietę. Ledwo ją uratowali. Miała pani szczęście, iż sprawa się nie rozeszła.
Co pani mówi?! Nikogo nie dotknęłam! To pomyłka!
Pielęgniarka nie odpowiedziała. Zrobiła zastrzyk i wyszła, nie patrząc na nią.
Po chwili pojawiła się kobieta około sześćdziesiątki o otwartej twarzy.
Cześć. Ty to chyba Hanna? Ja jestem Zofia. Jestem tu od niedawna, ale już wiele rozgryzłam. To nie szpital. To dom opieki. I trafiają tu najczęściej nie przez chorobę, ale przez rodzinne spory.
Hanna zaniemówiła:
Przecież mam wszystko mieszkanie, emeryturę. Syn nigdy by tego nie zrobił
Prawie wszyscy tu mieli wszystko. A jednak są. Jednym nagle przypisują demencję, innym napady agresji. Łatwo to podrobić.
Nie jestem chora! Mam jasny umysł! krzyknęła Hanna, powstrzymując łzy.
To przypomnij sobie, co było wcześniej. Coś dziwnego? Jakieś objawy?
Zamilkła. Ostatnie dni były ciężkie. Ale coś się przypominało Kornelia zaczęła częściej przynosić jedzenie. Zwłaszcza te pyszne drożdżówki, którym nie mogła się oprzeć. Po nich ciągle chciało jej się spać Myśli się plątały.
To ona. To jej sprawka. Zawsze mnie nienawidziła. Ale Jacek on by na to nie pozwolił I Władysław oni mnie znajdą.
Zofia pokręciła głową:
Nie licz na to. Tu nikt nie dzwoni, nie pisze. Jesteśmy dla nich zapomniani. Dokumenty są podpisane. Wszystko legalne.
Nie poddam się. Nie zostanę tu! Ucieknę! zdecydowanie powiedziała Hanna, ocierając łzy.
Jeszcze nie teraz. Widziałaś Irenę, tę pielęgniarkę? Ona nie jest tylko zła jest niebezpieczna.
Słowa Zofii zmroziły Hannę, ale ścisnęła dłoń nowej przyjaciółki:
Nie możemy tu zostać. Musimy się wydostać, za wszelką cenę.
Coś wymyśliłam szepnęła Zofia. Pracuje tu jedna dobra pielęgniarka Kinga. Chce pomóc, ale nie wie, komu można zaufać. Tu nikt nie ma kontaktu ze światem.
A ja mam! zawołała Hanna z nadzieją. Władysław, mój bliski, były wojskowy. On nas nie zostawi!
Następnego wieczoru, gdy Kinga weszła do sali, kobiety wymieniły spojrzenia i zdecydowały się. Upewniwszy się, iż nikt nie patrzy, Kinga podała telefon i szepnęła:
Macie tylko kilka minut. Szybko.
Trzęsącymi się rękami Hanna wybrała numer. Po krótkim sygnale odezwał się głos:
Władysławie, to ja, Hanna. Wszystko wyjaśnię później. Teraz ważne przyjedź pod ten adres i zabierz nas stąd. Wierzysz mi?
Nie minęły dwie godziny, gdy za oknem rozległy













